Oto dlaczego Polki nie rodzą dzieci
Na 500 plus do tej pory wydaliśmy dziesiątki miliardów złotych, jednak współczynnik dzietności wciąż wynosi u nas 1,46, co oznacza, że nie może być mowy o zastępowalności pokoleń. Polska odznacza się jednym z najbardziej niepokojących trendów demograficznych na świecie, a dopiero teraz ministerstwo pracy postanowiło sprawdzić, dlaczego tak się dzieje. Odpowiedzi są na stole od wielu lat – przekonują naukowcy.
600 tysięcy złotych – tyle Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce wydać, by znaleźć pytanie, dlaczego Polacy powstrzymują się z decyzją o założeniu rodziny. Analiza ma wskazać warunki do “poprawy kondycji demograficznej Polski wraz z rekomendacjami zmian w obszarze godzenia życia zawodowego i prywatnego”. Ma też zbadać “postawy i barier wobec założenia rodziny i posiadania dzieci oraz ich powiązania z sytuacją społeczno-ekonomiczną osób młodych”.
Dzietność, a program 500 plus w Polsce – badania
To dobrze, że ministerstwo chce się czegoś dowiedzieć o problemach demograficznych Polski. Szkoda, że tak późno i w takiej formie, podczas gdy pogłębione analizy na ten temat już istnieją. Pominiemy oczywiste czynniki kulturowe i klisze “bycia ciągle młodym” wraz z hedonizmem i konsumeryzmem, który promuje obecny kapitalizm. Skupmy się więc na kwestiach ekonomiczno-społecznych.
Po pierwsze, ludzie częściej się decydują na potomstwo, kiedy mają zapewnioną stabilność bytu – to znaczy stabilne zatrudnienie i dostępne mieszkania. Z tymi dwoma aspektami Polska ma poważny problem.
– Mamy w Polsce jeden z najgorzej ukształtowanych rynków mieszkaniowych w Europie. Jesteśmy na szarym końcu państw unijnych pod względem liczby mieszkań w przeliczeniu na 1 tys. mieszkańców. Ten problem istnieje od początku naszej transformacji, ale politycy przez ten cały czas nic z tym nie zrobili. Pozostawili tę kwestię wolnemu rynkowi, a jedynym pomysłem rządzących były dopłaty młodym osobom do kredytów hipotecznych. Efekt po latach jest taki, że 45 proc. osób w wieku 25-34 lata wciąż mieszka z rodzicami – mówił w rozmowie z Business Insider Polska Jakub Sawulski, ekonomista PIE.
Druga sprawa to stabilna praca. Według eksperta z tym aspektem polska gospodarka też sobie nie radzi:
Polska ma drugi zaraz po Hiszpanii najbardziej niestabilny rynek pracy w Europie. 22 proc. ludzi pracuje na niestabilnych formach zatrudnienia – czyli umowach o dzieło i zlecenie oraz etacie na czas określony. (…)
Mamy z jednej strony niezwykle niskie bezrobocie, a z drugiej fatalną jakość rynku pracy. To rzadko spotykane zjawisko. Jeśli w państwach notuje się wysoki odsetek zatrudnionych na umowy czasowe, to w prawie każdym z nich jest także dość znacząca stopa bezrobocia, co generalnie wskazuje na strukturalny problem tamtejszego rynku pracy. U nas jest na odwrót – mamy niskie bezrobocie i duży odsetek ludzi na umowach czasowych. To aberracja.
Co więcej, nie możemy nie wspomnieć o problemach z dostępnością żłobków i przedszkoli. Choć w obu przypadkach liczba miejsc infrastruktury wczesnoszkolnej się zwiększa, to GUS wkłada wszystkich do jednego worka. Kiedy wgryziemy się w dane o żłobkach za 2018 r. okazuje się, że jedynie co piąty należy do państwa. 80 proc. placówek jest prywatnych i niejednokrotnie bardzo drogich.
Dobry, zaangażowany tata
Stabilna praca i odpowiednio skrojony rynek mieszkaniowy to jednak tylko część odpowiedzi na pytanie, dlaczego Polki nie chcą rodzić dzieci. Pozostałe czynniki ciekawie podsumowali naukowcy w “Gazecie Wyborczej”.
– Po pierwsze, należy ułatwiać łączenie pracy z rodziną. Kiedy kobieta musi wybrać między jednym a drugim, często wybierze pracę. Po drugie, gdyby ktoś zapytał mnie o jeden najważniejszy czynnik, nad którym należałoby popracować, wybrałabym kwestię zaangażowania ojców w opiekę nad dziećmi i prace domowe. Tam, gdzie mężczyzna się angażuje, częściej pojawia się drugie dziecko, jest na ten temat wiele badań – tłumaczyła w gazecie Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych.
Ten drugi aspekt ciężko zmierzyć i jest uzależniony od czynników kulturowych oraz indywidualnego podejścia każdego z nas. Z elastycznością pracy sprawa jest prostsza. Wygląda ona u nas tragicznie. Jak pisze “Wyborcza”, Polska jest krajem, w którym możliwość współdecydowania o godzinach rozpoczęcia i zakończenia pracy, ma najmniej kobiet w Europie: wśród kobiet w wieku rozrodczym, od 25. do 49. roku życia, jest to zaledwie 12 proc. – przy unijnej średniej na poziomie 40 proc. W małych miastach i na wsi jest jeszcze gorzej – tylko 7 proc.
Iga Magda zwraca też uwagę, że rodzimy pierwsze dziecko coraz później: przeciętna Europejka w wieku 29,3 lat, Polka – w wieku 27,4 lat. A to oznacza, że należy zapewnić kobietom dostęp do nieodpłatnej procedury in vitro.
“Niestety rząd jest przeciwko sprzecznemu z naukami Kościoła zapłodnieniu pozaustrojowemu, refundowanie in vitro zastąpił więc “naturalnym” Narodowym Programem Prokreacyjnym. Efekty? Według danych NIK dzięki NPP na świat przyszło 294 dzieci. “Cena” jednego to 156 tys. zł. W przypadku in vitro wystarczyłoby zaś 13,2 tys. zł – w ten sposób urodziło się 22,2 tys. dzieci” – czytamy w “Wyborczej”.
Źródło: Gazeta Wyborcza