Jak odebranie prawa do odmowy przyjęcia mandatu skomplikuje życie obywateli
Prawo do odmowy przyjęcia mandatu pozwala nam walczyć o swoje racje, zanim zapłacimy karę. Jego odebranie skomplikuje życie obywatelom.
Grupa posłów PiS nastaje na prawo do odmowy przyjęcia mandatu. Pozostać ma zażalenie, ale to będzie musiał złożyć już sam obywatel. To on ma też udowodnić, że jest niewinny. Prawnicy nie zostawiają na tej propozycji suchej nitki. Broni jej z kolei Ministerstwo Sprawiedliwości.
Chcemy dobrze
Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, przekonuje, że złożony w Sejmie projekt nowelizacji jest dobry, uda się do niego przekonać społeczeństwo i usprawni „system mandatowy”, który, jego zdaniem, jest katastrofalny.
Warchoł zapewnia też, że przepisy podobne do tych zaproponowanych przez PiS obowiązują już w kilku krajach europejskich.
– Słyszę od kilku dni, że projekt jest niedemokratyczny, że w normalnym państwie jest nie do przyjęcia. W Niemczech, Włoszech, Holandii, Belgii i Francji obywatel nie może odmówić przyjęcia mandatu. Nawet więcej, w Niemczech ten mandat musi być od razu zapłacony, chyba że ktoś się odwoła – zapewnia wiceminister.
Jego zdaniem ma to wiele zalet. Najważniejsza: odciąży policjantów. Dziś cała ich armia, zamiast ścigać przestępców, zajmuje się sprawami papierkowymi, m.in. pisaniem do sądów wniosków o ukaranie.
Mydlą oczy
– Tak bezczelnej propozycji jawnie gwałcącej prawa obywatelskie jeszcze nie widziałem – mówi „Rzeczpospolitej” sędzia Maciej Czajka. Nie przekonują go słowa wiceministra Marcina Warchoła, który tłumaczy zmianę na korzyść obywateli.
– Jeśli rzeczywiście są problemy z zaskarżaniem mandatów nałożonych na obywateli i przez nich przyjętych, to wprowadźmy ułatwienia. Pozostawmy jednak prawo do odmowy przyjęcia mandatu, które obowiązuje od lat – zauważa sędzia Czajka. I dodaje, że taki projekt byłby naprawdę nakierowany na obywatela i jemu mógłby służyć.
Likwidacja prawa do odmowy przyjęcia mandatu może się okazać zgubna dla kierowców w Polsce. A takich mamy w ewidencji blisko 22 mln. Dziś każdy kierowca zatrzymany przez drogówkę w niejasnych okolicznościach (który np. ma wątpliwości do atestów urządzeń używanych przez funkcjonariuszy czy nie zgadza się ze wskazaniami urządzenia) ma prawo odmówić przyjęcia mandatu i oddać swoją sprawę w ręce sądu.
Po zmianie wprawdzie też będzie to możliwe, ale na taką rozprawę możemy czekać rok, a często i dłużej. W dodatku to kierowca ma udowadniać, że np. urządzenie jest źle skalibrowane albo że wskazało niewłaściwy wynik.
W tym czasie pieniądze wpłacone przez niego za uiszczony mandat (będzie na to siedem dni) zasilą budżet państwa.
Gra na zwłokę
Policyjna drogówka patrzy na całą sprawę nieco inaczej, choć dostrzega mankamenty. Oficjalnie dziś zabierać głosu nie chce, bo czeka na to, co zrobi parlament i prezydent.
Bywa, że zatrzymujemy kierowcę, który nie tylko znacznie przekracza dozwoloną prędkość, ale też wyprzedza na podwójnej linii ciągłej. Jest zły, że złapano go niemal na gorącym uczynku, nie chce obejrzeć nagrania i z miejsca odmawia przyjęcia mandatu. Dziś ma do tego prawo
– mówi „Rzeczpospolitej” jeden z policjantów stołecznej drogówki.
U kierowców zawodowych nagminne jest z kolei, że nawet kiedy nie kwestionują wykroczenia, to i tak nie przyjmują mandatu, bo np. mają koniec kwartału i czekają na premię od pracodawcy. Po otrzymaniu mandatu mogliby się z nią pożegnać. Kiedy już dostaną pieniądze, przed sądem potwierdzają wszystkie okoliczności popełnienia wykroczenia. Kara zwykle jest taka sama, jak wymierzona przez policję. Zdarzyć się jednak mogą także sytuacje kuriozalne – kiedy np. będziemy jechać z prędkością 80 km/h, a policjant stwierdzi, że była ona dużo wyższa. W takiej sytuacji obywatelowi trudno zebrać dowody na swoją niewinność czy rację. Służby mają większe możliwości.
Pod projektem Prawa i Sprawiedliwości podpisało się 32 posłów. Przeciwne propozycji jest Porozumienie Jarosława Gowina. Sprzeciwia się ono planom zakładającym zniesienie możliwości odmowy przyjęcia mandatu karnego.
Istnieją wątpliwości dotyczące zgodności proponowanych przez rząd zmian z polskim porządkiem prawnym
– uważa szef Porozumienia.
Źródło: rp.pl