Amerykańscy generałowie – wbrew Bidenowi – twierdzą, że namawiali go do pozostania w Afganistanie
Najwyżsi rangą amerykańscy dowódcy wojskowi powiedzieli we wtorek pod przysięgą, że na początku tego roku doradzali prezydentowi Joe Bidenowi, by utrzymał kilka tysięcy żołnierzy w Afganistanie, bezpośrednio zaprzeczając słowom prezydenta z sierpnia, że nikt nie przestrzegał go przed wycofaniem wojsk z tego kraju, pisze Lara Seligman z POLITICO.
Te niezwykłe zeznania stawiają najwyższych rangą wojskowych w opozycji do głównodowodzącego. Tymczasem administracja Bidena nadal zmaga się z trudnymi pytaniami na temat tego, co krytycy nazywają nieudolnym wycofaniem wojsk, które bezpośrednio doprowadziło do śmierci 13 amerykańskich wojskowych, scen chaosu na lotnisku w Kabulu oraz porzucenia amerykańskich obywateli i zagrożonych Afgańczyków w rozdartym wojną kraju.
Gen. Kenneth “Frank” McKenzie, szef Centralnego Dowództwa USA, powiedział senackiej komisji ds. służb zbrojnych podczas wtorkowego przesłuchania, że na początku tego roku rekomendował utrzymanie w Afganistanie niewielkiego kontyngentu, liczącego 2,5 tys. żołnierzy.
Zaznaczył też, że jesienią 2020 r., za czasów administracji Trumpa, doradzał, by USA utrzymywały w Afganistanie siły niemal dwukrotnie większe, liczące 4,5 tys. żołnierzy.
Odpowiadając na pytania republikańskiego senatora Jima Inhofe co konkretnie doradzał, McKenzie powiedział, że nie podzieli się swoją “osobistą rekomendacją” dla prezydenta.
Powiedział jednak, że jego “osobisty pogląd”, który, jak twierdzi, ukształtował jego rekomendacje, był taki, że wycofanie tych sił “doprowadziłoby nieuchronnie do upadku afgańskich sił zbrojnych i, ostatecznie, afgańskiego rządu”.
Inni generałowie też próbowali przekonać Bidena
McKenzie stwierdził również, że rozmawiał bezpośrednio z Bidenem o rekomendacji gen. Scotta Millera, dowódcy sił USA w Afganistanie do lipca, aby wojsko pozostawiło na miejscu kilka tysięcy żołnierzy, którą Miller szczegółowo opisał w niejawnych zeznaniach w zeszłym tygodniu.
– Byłem obecny, gdy doszło do tej dyskusji i jestem przekonany, że prezydent wysłuchał wszystkich zaleceń i wysłuchał ich bardzo uważnie – powiedział McKenzie.
Słowa McKenzie’go są całkowicie sprzeczne z wypowiedzią Bidena w wywiadzie z 19 sierpnia dla telewizji ABC, w którym powiedział, że “nikt”, kogo “może sobie przypomnieć” nie doradzał mu, aby utrzymać ok. 2500 żołnierzy w Afganistanie.
Podczas wywiadu Bidena został wprost zapytany: – Więc nikt nie powiedział, pana doradcy wojskowi, nie powiedzieli: »Nie, powinniśmy utrzymać 2500 żołnierzy. Przez ostatnie kilka lat sytuacja była stabilna. Możemy to zrobić. Możemy to kontynuować«?
Biden odpowiedział: – Nie. Nikt mi tego nie powiedział, o ile mogę sobie przypomnieć.
Podczas wtorkowego przesłuchania Inhofe zapytał następnie gen. Marka Milleya, przewodniczącego Połączonych Szefów Sztabów, czy zgadza się z rekomendacją pozostawienia na miejscu 2,5 tys. żołnierzy. Milley odpowiedział twierdząco.
Inny republikański senator Dan Sullivan próbował przycisnąć Milley’a w sprawie sierpniowych słów Bidena, wielokrotnie pytając generała, czy komentarze te stanowią “fałszywe oświadczenie”.
Milley odmówił udzielenia bezpośredniej odpowiedzi, mówiąc jedynie: – Nie będę charakteryzował wypowiedzi prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Sullivan następnie przepytał McKenzie’ego na temat prawdziwości wypowiedzi prezydenta, podkreślając, że generał nie ma “obowiązku kryć prezydenta, gdy ten nie mówi prawdy”.
McKenzie też odmówił skrytykowania prezydenta, mówiąc jedynie: – Przedstawiłem wam moją opinię i osąd.
Czy należało podać się do dymisji?
W dalszej części przesłuchania kolejny republikański senator Tom Cotton zapytał Milleya, czy powinien był podać się do dymisji, gdy prezydent zdecydował o całkowitym wycofaniu się z Afganistanu wbrew radom generałów.
Milley argumentował, że protest w postaci dymisji byłby “aktem politycznym”, a prezydent nie ma obowiązku zgadzać się z radami swoich wojskowych. – Byłby to niewiarygodny akt politycznego buntu dla oficera, aby po prostu zrezygnować, ponieważ jego rada nie została przyjęta – powiedział Milley. – Ten kraj nie chce, aby generałowie ustalali, jakie rozkazy mamy przyjmować i wykonywać lub nie. To nie jest nasze zadanie.
Milley dodał, że jego decyzja była również podyktowana doświadczeniem jego ojca, który walczył z Japończykami na wyspie Iwo Jima.
– Mój ojciec nie dostał wyboru, czy zrezygnować – powiedział Milley.
– Te dzieciaki tam przy Abbey Gate, nie dostały wyboru, czy zrezygnować – dodał Milley, odnosząc się do 13 amerykańskich wojskowych, którzy zginęli podczas ewakuacji z Kabulu pod koniec sierpnia, kiedy zamachowiec samobójca z ISIS-K zdetonował kamizelkę z ładunkiem wybuchowym. – Oni nie mogą zrezygnować, więc i ja nie zamierzam rezygnować. Nie ma takiej możliwości.