20 mld zł więcej na Ojczyznę. Na co pójdą te pieniądze?
Polska stała się państwem frontowym. Dlatego najważniejszym wyzwaniem staje się pilna rozbudowa sił zbrojnych i jej nowoczesne wyposażenie. Polska ma ambicje zbudowania jednej z największych armii NATO. Tyle że od samych chęci armia potężniejsza nie będzie.
Podpisana niedawno przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa o obronie Ojczyzny zakłada zwiększenie armii do 300 tys. oraz wydatków na obronność do 3 proc. PKB.
Rozwiązania zapisane w ustawie pozwolą zarówno finansować modernizację techniczną, jak i zwiększyć liczebność Sił Zbrojnych RP oraz przygotować dobrze wyszkolonych specjalistów.
Pozostaje wciąż ten sam dylemat: czy są to zamiary na miarę naszych potrzeb i możliwości, czy deklaracje „ku pokrzepieniu serc”?
Głównym celem ustawy o obronie ojczyzny, przyjętej niemal jednogłośnie przez Sejm i Senat oraz szybko podpisanej przez prezydenta, jest zwiększenie budżetu na obronność i liczebności Wojska Polskiego, ale też odtworzenie systemu rezerw, jak i zwiększenie możliwości szkolenia żołnierzy.
Ogrom pracy na lata
Według Mariusza Błaszczaka, ministra obrony narodowej, nowa ustawa o obronie Ojczyzny to fundament, który pozwoli zwiększyć liczebnie Wojsko Polskie i je unowocześnić.
Tyle że od samej ustawy armia potężniejsza nie będzie. Pozostaje wciąż ten sam dylemat: czy rzeczywiście zbudujemy silną armię na miarę naszych potrzeb i możliwości, czy też to kolejne hurraoptymistyczne deklaracje „ku pokrzepieniu serc”?
To, że w Ukrainie toczy się wojna, nie znaczy, że mamy przestać dostrzegać fakty albo udawać, że nie mają one znaczenia. Te zaś wskazują, że rząd, polityków, całe państwo czeka ogrom pracy i to przez wiele długich lat. Trzeba będzie zmienić praktycznie wszystko – od założeń strategii obronnej po reorganizację jednostek, ich ukompletowanie i dyslokację.
Inaczej też musi wyglądać współpraca wojska z polską zbrojeniówką, reaktywować należy też obronę cywilną i infrastrukturę ochrony ludności. O tym, jak w armii wiele jest do zrobienia, wskazuje raport dotyczący przygotowania państwa polskiego do zwalczania zagrożeń militarnych, opracowany dla MON przez wysokiego urzędnika Ministerstwa Obrony Narodowej z czasów Antoniego Macierewicza, a obecnie eksperta wojskowości.
Zapasy na potrzeby wojny
Wynika z niego, że gotowość bojowa i mobilizacyjna Sił Zbrojnych RP nie istnieje. Nasze siły zbrojne nie są zdolne do przeprowadzenia nawet niewielkiej operacji obronnej. Z trzynastu brygad operacyjnych wojska, jedynie jedna jest w stanie skompletować powyżej 90 proc. kadry.
Problemem są też zapasy na potrzeby wojny. Zgodnie z instrukcjami, każdy pododdział powinien posiadać je na 30 dni walki. Niestety obecnie zgromadzone zapasy mogą wystarczyć tylko na 7 dni.
W równie złej sytuacji jest wyszkolenie rezerwistów polskiej armii. Przeciętny żołnierz rezerwy ukończył służbę wojskową około 20 lat temu i w tym okresie był tylko raz na szkoleniu. W takim tempie na przeszkolenie wszystkich potrzeba ponad 15 lat.
Źródło: Wnp.pl