05 March, 2021

Skandal w Bundeswehrze. Żołnierze kradli amunicję, dowódca zaproponował amnestię

Skandal w Bundeswehrze. Żołnierze kradli amunicję, dowódca zaproponował amnestię

W koszarach Sił Specjalnych Bundeswehry (KSK) w Calw zauważono, że brakuje dziesiątek tysięcy sztuk amunicji. Zamiast dochodzenia, dowódca KSK umożliwił członkom swojej jednostki anonimowy zwrot amunicji. Teraz grozi mu postępowanie przed sądem służby wojskowej – pisze w środę tygodnik “Spiegel”.

 

W koszarach w Calw (Badenia-Wirtembergia) w marcu ubiegłego roku zauważono, że brakuje dziesiątek tysięcy sztuk amunicji, ale także materiałów wybuchowych i granatów ręcznych. Zgodnie z prawem każda utrata amunicji lub broni w Bundeswehrze musi być dokładnie prześledzona, a osoby odpowiedzialne – zidentyfikowane. Żołnierzom, którzy kradną amunicję, grożą surowe kary – nawet jeśli np. trzymają resztki amunicji z ćwiczeń w swoim salonie.

 

Amnestia zamiast śledztwa

 

Zamiast śledztwa dowódca KSK nakazał jednak 24 marca ub.r. dać wszystkim członkom swojej jednostki możliwość “anonimowego ujawnienia amunicji, broni, materiałów wybuchowych i innych części amunicji, które były w ich posiadaniu bez upoważnienia”. W ciągu następnych kilku tygodni przekazano ponad 46 000 “artykułów z amunicją”, z czego 90 procent stanowiło amunicję manewrową i treningową, 10 procent amunicję bojową. W skrzyniach przeznaczonych na anonimowe zwroty znajdował się jednak również detonowalny granat ręczny i inne materiały wybuchowe.

 

Dla szefa KSK akcja zakończyła się więc sukcesem: mógł on zameldować, że brakujące zapasy amunicji i innych materiałów przynajmniej częściowo się odnalazły. Z prawnego punktu widzenia operacja “Amnestia” była jednak więcej niż wątpliwa. “Oferta Kreitmayra była (…) nie tylko nietypowa, ale prawdopodobnie niezgodna z prawem” – pisze “Spiegel”.

 

Kiedy przełożony Kreitmayra pod koniec maja dowiedział się o operacji, nakazał natychmiastowe jej przerwanie, ale jego polecenie wykonano z ociąganiem. Amunicję przekazano w połowie czerwca. Nadal nie jest jasne, dlaczego rozkaz dowódcy dywizji nie został natychmiast wykonany.

 

Rażąca niedbałość w armii

 

Już w pierwszym raporcie śledczy wojskowi doszli do jasnego wniosku. Uznano, że sprawa “pokazuje rażąco niedbałe obchodzenie się z amunicją na wszystkich szczeblach KSK” – napisano we wrześniu.

 

W końcowym raporcie “Grupy zadaniowej ds. amunicji i wyposażenia wrażliwego dla bezpieczeństwa”, który inspektor armii Alfons Mais podpisał w zeszłym tygodniu, ocena jest jeszcze jaśniejsza: “Zapewnienie możliwości anonimowego zwrotu amunicji, która była wcześniej nielegalnie posiadana, jest sprzeczne z obowiązkiem przełożonego do zbadania (…) podejrzenia popełnienia przestępstwa”, a “prawny obowiązek wyjaśnienia nie może być uchylony przez przełożonych”.

 

Badania w sprawie dowódcy KSK wykazały, że armia, a także najwyższy personel wojskowy i najwyżsi urzędnicy Ministerstwa Obrony zostali bardzo wcześnie poinformowani o rażących naruszeniach prawa służbowego przez Markusa Kreitmayra, ale prawie nic nie zrobili.

 

Śledztwo przeciwko szefowi KSK Markusowi Kreitmayrowi rozszerza się – informuje “Spiegel”. W poniedziałek jego bezpośredni przełożony przekazał sprawę Ministerstwu Obrony. Podejrzewa się, że Kreitmayr popełnił poważne wykroczenie administracyjne. Grozi mu postępowanie przed sądem służby wojskowej.

 

Kommando Spezialkraefte (KSK) to jednostka specjalna, będąca częścią Dywizji Operacji Specjalnych i Sił Reagowania Kryzysowego (KRK) złożona ze specjalistów wybranych spośród żołnierzy niemieckiej Bundeswehry. Żołnierze z KSK często biorą udział w łączonych operacjach antyterrorystycznych, m.in. na Bliskim Wschodzie.

 

Źródło: forsal.pl

 

Podobne artykuły