Podziurawiona Sałtiwka próbuje zyskać drugie życie. „Naprawdę nie wiem, jak oni mogą tam żyć”
Pierwszy raz w czasie pełnoskalowej wojny przyjechałam na Sałtiwkę na początku maja 2022 roku i wtedy jeszcze wizyta tam wymagała ode mnie kamizelki kuloodpornej i hełmu. Miałam wrażenie, że jestem na planie jakiegoś filmu o zombie, a to, co widzę, to scenografia. Niestety, to była koszmarna rzeczywistość.
Niemal każdy blok był mniej lub bardziej uszkodzony. Ostrzały były na porządku dziennym. A ludzi prawie nie było. Najczęściej można ich było zobaczyć, gdy przyjeżdżała pomoc humanitarna. Większość uciekła, chowali się m.in. w stacjach metra, niektórzy na trochę, inni na stałe.
Już w ubiegłym roku wstępne miejskie szacunki mówiły o tym, że 60 proc. bloków na Sałtiwce Północnej nie będzie się nadawało do zamieszkania. Coś w tym jest, bo obecnie w kilku miejscach trwa intensywna rozbiórka wieżowców, które groziły zawaleniem, ale niektórzy i tak próbowali wracać tam do swoich domów, zwłaszcza na niższych piętrach.