Partnerstwo zamiast członkostwa w UE
Rozszerzenie Unii Europejskiej jest nierealistyczne. Lepiej postawić na partnerstwo – pisze dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung“.
„Historia UE to także historia jej rozszerzenia“ – zauważa gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung“. Jej komentator, Michael Martens, wskazuje, że już przed napaścią Rosji na Ukrainę pojawiła się kwestia przyjęcia nowych członków w struktury unijne – także jako odpowiedź na politykę Moskwy. „W reakcji na morderczy imperializm Rosji Ukraina, Gruzja i Mołdawia złożyły wnioski o członkostwo. Chociaż żaden z tych krajów nie jest nawet w najmniejszym stopniu gotowy do członkostwa, UE musi zareagować“ – czytamy w komentarzu pod tytułem „Partnerstwo zamiast członkostwa“.
Jednocześnie publicysta zauważa, że na Bałkanach znajduje się aż sześć krajów, które już przed laty otrzymały „perspektywę europejską“. Również Turcja negocjuje członkostwo formalnie od 18 lat.
„Od tego czasu przekształciła się z racjonalnie funkcjonującej demokracji w autokrację z tysiącami więźniów politycznych. To wszystko sprawia, że z niekwestionowanej niegdyś transformatywnej siły procesu akcesyjnego do UE niewiele się zachowało. Wiąże się to z brakiem wiarygodności procesu. To z kolei wynika z faktu, że istnieją ważne argumenty przeciwko przyjmowaniu nowych państw do UE“ – czytamy w „FAZ“.
Ostrożnie z obietnicami
Komentator gazety podkreśla, że Unia Europejska, której do tej pory nie udało się przeprowadzić wielu wewnętrznych reform, już teraz – z 27 członkami – jest mało zdolna do podejmowania decyzji w zakresie polityki zagranicznej. „Jak będzie to wyglądało przy 30 czy 35 członkach i komisarzach?“- pyta Michael Martens na łamach „FAZ“. Obietnica „europejskiej perspektywy“ wraz z przyszłym członkostwem Ukrainy, Gruzji i Mołdawii w UE mogłaby się łatwo przerodzić w niechęć i rozczarowanie, a tego – zdaniem autora – należy uniknąć.
Dlatego komentator gazety proponuje inne formy związania z UE krajów znajdujących się od lat w tzw. „poczekalni“. Wymienia tu m.in. umożliwienie np. krajom bałkańskim swobodnego przepływu osób, towarów, kapitału i usług. „Dla osóbi firm byłoby w życiu codziennym tak, jak gdyby żyli i działali w UE. Jednocześnie nie stanowiłoby to obciążenia politycznego dla UE, ponieważ państwa bałkańskie miałyby udział w życiu gospodarczym, ale nie miałyby swoich komisarzy ani prawa weta w Brukseli – podobnie jak Norwegia lub Islandia, które należą do sektora gospodarczego, ale nie do UE“ – argumentuje autor „FAZ“.
Mołdawia jako wzór
W przypadku pełnego członkostwa w sposób konsekwentny musiałyby zostać spełnione kryteria kopenhaskie, zgodnie z którymi kandydaci musieliby wykazać się funkcjonującą gospodarką rynkową, bez wpływu oligarchów, a także funkcjonującym rozdziałem władzy i skuteczną ochroną mniejszości. Jako przykład udanej integracji z europejską gospodarką bez członkostwa w UE, publicysta „FAZ“ podaje Mołdawię. W 2014 roku kraj ten podpisał z Unią Europejską umowę o wolnym handlu. Przyczyniło się to znacząco do stopniowego uniezależnienia się gospodarczego od Rosji.
„Wraz z korzyściami ekonomicznymi przyszły zmiany polityczne. To nie zbieg okoliczności, że Kiszyniów dopiero niedawno, po raz pierwszy od 1991 roku, ma zdecydowanie proeuropejski rząd“ – czytamy w „FAZ“. Dla autora takie działanie Unii zyskuje większą wiarygodność niż jedynie tradycyjne zapewnienia o pełnym członkostwie w nieokreślonej przyszłości. „Przynajmniej na Bałkanach mało kto już w to wierzy, dlatego „europejska perspektywa“ nie wyzwala już żadnej energii do reformowania“.
Źródło: DW.com