09 June, 2022

Niemcy: rakiety na Ukrainę z opóźnieniem, czołgi nie dla Polski

Niemcy: rakiety na Ukrainę z opóźnieniem, czołgi nie dla Polski

Niemcy zadeklarowali niedawno dostawę na Ukrainę wyrzutni pocisków M270 MLRS oraz zestawów przeciwlotniczych IRIS-T. Okazuje się jednak, że dostawy te zostaną opóźnione, podobnie jak przekazanie przez Grecję wozów BMP-1, które zostaną wymienione na niemieckie Mardery. Berlin nie zdecydował się też na dostawę dla Polski czołgów Leopard 2, o czym powiedział w wywiadzie dla „Bilda” prezydent Andrzej Duda.

Jak pisze „Business Insider”, pojawiają się opóźnienia w zakresie deklarowanego przez Niemcy przekazania broni Ukrainie. Rząd w Berlinie zapowiedział, że dostarczy cztery wyrzutnie rakiet typu M270 MARS II (lokalna wersja M270 MLRS). Okazuje się jednak, że zestawy te muszą najpierw przejść zmiany w oprogramowaniu, by móc strzelać pociskami GMLRS (a takie są dostarczane przez Wielką Brytanię i USA). Ma to zająć kilka miesięcy.Sprawa jest o tyle niejasna, że modernizacja do standardu MARS II obejmuje właśnie dostosowanie do użycia pocisków GMLRS. Poprzednia wersja MARS I strzelała pociskami niekierowanymi z amunicją kasetową, jednak te zostały zniszczone po przyjęciu przez Niemcy konwencji z Oslo o zakazie stosowania amunicji kasetowej. Nota bene, Niemcy miały jeszcze dwie dekady temu 150 wyrzutni M270 MLRS, ale większość z nich została trwale wycofana, co potwierdzają dane rejestru broni konwencjonalnej ONZ. Nic dziwnego, skoro i tak nie mogły strzelać amunicją kasetową, a innej praktycznie nie było, wyjąwszy miny narzutowe AT-2 oraz rakiety 110 mm używane jedynie jako amunicja ćwiczebna.W 2018 roku podpisano kontrakt na modernizację 18 spośród zmagazynowanych wyrzutni MARS I do standardu MARS II, z terminem realizacji do 2022 roku (wcześniej armia niemiecka dysponowała 20 wyrzutniami). Może więc okazać się, że Niemcy będą chcieli dostarczyć Ukrainie wyrzutnie MARS II dopiero w momencie, gdy kontrakt zostanie w pełni zrealizowany. A to może być za późno, biorąc pod uwagę potrzeby Kijowa.Swoją drogą, o nieodwracalnych stratach, jakie spowodowało w arsenałach europejskiej artylerii podpisanie konwencji o zakazie stosowania amunicji kasetowej świadczy fakt, że tylko w Wielkiej Brytanii i Francji zniszczono co najmniej 49 tys. rakiet do wyrzutni MLRS z takimi pociskami, w Niemczech było to prawdopodobnie ponad
35 tys. rakiet. Zastąpiły je rakiety GMLRS z głowicami odłamkowymi – o większym zasięgu i bardziej precyzyjne, ale w wielokrotnie mniejszej liczbie (np. Francja nabyła ich kilkaset). A o tym,
że konflikt o dużej intensywności wymaga ogromnych zapasów amunicji, świadczy przebieg wojny na Ukrainie.Podobnie rzecz się ma z zestawem przeciwlotniczym IRIS-T SL. Kanclerz Olaf Scholz obiecał dostawę tego sprzętu dla Ukrainy w Bundestagu. Zestaw ten ma pochodzić z niemieckiej produkcji na eksport (do Egiptu, który wcześniej zamówił ten sprzęt i prawdopodobnie zgodził się na odroczenie dostawy jednego z systemów). Według Business Insider ma on trafić na Ukrainę dopiero w listopadzie lub grudniu, a więc za około pół roku. Dodajmy, że obrona przeciwlotnicza jest jedną z najbardziej palących potrzeb Kijowa (podobnie jak artyleria rakietowa), bo te dwa obszary podlegały w państwach zachodnich bardzo głębokim cięciom i dziś dla sojuszników Ukrainy trudno jest wydzielić cokolwiek z własnych zasobów. Na Ukrainę nie dotarły też jak na razie niemieckie zestawy przeciwlotnicze Gepard.Opóźniona jest również wymiana „Ringtausch” z Grecją, która ma polegać na tym, że Niemcy dostarczą Atenom swoje BWP Marder (z zapasów przemysłu, o które wnioskowała Ukraina), natomiast Grecy przekażą Kijowowi pojazdy BMP-1, nota bene pierwotnie służące w armii byłego NRD. Okazuje się bowiem, że Grecy przekażą te pojazdy dopiero wtedy, gdy przybędą do nich Mardery, by przez cały czas utrzymać gotowość bojową. Wszystko to – znów – opóźni dostawę potrzebnego Ukrainie sprzętu.

Polska dostarczyła Ukrainie znaczną liczbę czołgów T-72 i bojowych wozów piechoty BWP-1. Po publicznych deklaracjach Niemiec, że w ramach „Ringtausch” kraje Europy Środkowo-Wschodniej przekazujące Ukrainie sprzęt posowiecki otrzymają sprzęt z Niemiec, Warszawa liczyła że Berlin przekaże jej wyposażenie z zapasów. Tym bardziej, że w posiadaniu niemieckiego przemysłu jest pewna liczba czołgów Leopard 2A4, a polscy czołgiści, np. z 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, są przygotowani do ich użycia.Do wymiany jednak nie doszło. „Der Spiegel” informował, że powodem był fakt, iż Polska chciała pozyskać jedynie czołgi Leopard 2 w najnowszej wersji, a te są dopiero wprowadzane do Bundeswehry i są dostępne w niewielkiej liczbie. Jednakże, niedługo po artykule niemieckiego dziennika ukazał się komunikat szwajcarskiego resortu obrony narodowej, obrony cywilnej i sportu, w którym czytamy iż Szwajcaria odmówiła dostawy Polsce zmagazynowanych czołgów Leopard 2A4.

Do sprawy czołgów, w wywiadzie dla „Bilda”, odniósł się też prezydent Andrzej Duda, który wprost powiedział, że Polska dopuszczała przyjęcie starszych czołgów w zamian za T-72.

„Myśmy wysłali z Polski na Ukrainę czołgi – wysłaliśmy praktycznie dwie grupy bojowe czołgów. To było ponad 240 czołgów, które ukraińska armia potrafi obsługiwać, bo to są posowieckie czołgi, które były w dyspozycji naszej armii. Wysłaliśmy prawie sto pojazdów opancerzonych.” – powiedział prezydent. „I nie jest prawdą informacja, która się pojawiła na przykład w tygodniku „Der Spiegel”, że oczekujemy najnowocześniejszych możliwych czołgów Leopard. To jest nieprawda. Dla nas jest oczywiste, że w zamian za wcale nienowoczesne, tylko stare czołgi sowieckiej produkcji, które przekazaliśmy Ukrainie w liczbie ponad 240, chcieliśmy dostać trochę czołgów Leopard z Niemiec – nie najnowocześniejszych, bo w Polsce mamy czołgi Leopard starszych wersji” – dodał.

Nota bene, Andrzej Duda mówił również o zakupie Abramsów oraz podejmowanych przez szefa MON – w porozumieniu z prezydentem – rozmowach w sprawie czołgów produkcji koreańskiej. Dla Polski, zdaniem prezydenta, istotne byłoby jednak również otrzymanie starszej wersji Leopardów z Niemiec, by uzupełnić zapasy teraz, zanim ruszy produkcja nowych wozów.

Niewykluczone, że brak zgody Niemiec odnośnie dostawy czołgów do Polski wiąże się z warunkami tej transakcji. W wypadku Czech, które jako jedyne porozumiały się z Niemcami w sprawie „wymiany” czołgów przekazywane są Leopardy 2A4, ale małej liczbie (15) w powiązaniu z planem zakupu większej liczby (do 50) wozów w wersji Leopard 2A7, za równowartość 800 mln euro.

Wszystko to nie zmienia faktu, że Niemcy, pomimo obietnic, opóźniają dostawy ciężkiego sprzętu na Ukrainie, ani nie udzielają sprzętowej pomocy Polsce, choć to ostatnie – w związku z przekazaniem sprzętu Kijowowi przez Warszawę – byłoby możliwe bez uszczuplenia zapasów Bundeswehry i wpisywałoby się w publiczne deklaracje władz w Berlinie. Trzeba zauważyć, że pomoc wojskowa udzielana przez inne państwa, jak choćby USA, Wielką Brytanię, Polskę, ale też Norwegię, Danię czy Holandię, odbywa się dużo bardziej dynamicznie, nawet jeśli część niemieckich opóźnień związana jest z zaniedbaniami z przeszłości (tak jak sprawa amunicji kasetowej, dotycząca nie tylko Niemiec).Postawa władz Niemiec, a w szczególności urzędu kanclerskiego, najwyraźniej spowodowana jest polityką, która zakłada ograniczanie wsparcia dla Ukrainy do najniższego poziomu, który będzie akceptowalny dla części opinii publicznej opowiadającej się za tym rozwiązaniem jak i dla kluczowych sojuszników (USA). Być może ze względu na chęć odbudowy więzów gospodarczych z Rosją w przyszłości. To jednak negatywnie wpływa na wiarygodność sojuszniczą Niemiec, bo choć Ukraina nie jest członkiem NATO, to we wsparcie dla Kijowa poprzez dostawy broni zaangażowana jest większość państw członkowskich na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Jest to więc de facto element polityki bezpieczeństwa i obrony państw Sojuszu, do którego jednak Niemcy ograniczają swój wkład.

 

Źródło: defence24.pl

Podobne artykuły