01 April, 2024

Napisał kolejną książkę o Rosji i przyznaje: Ten kraj budzi wielkie rozczarowanie, graniczące z obrzydzeniem

Napisał kolejną książkę o Rosji i przyznaje: Ten kraj budzi wielkie rozczarowanie, graniczące z obrzydzeniem

Jakub Mielnik, „Wprost”: Napisał pan książkę historyczną, którą czyta się jak całkiem współczesny opis tego, jak Rosja zachowuje się wobec Zachodu. To chyba nie jest zaskoczenie, że rosyjskie podejście do nas nie zmienia się przynajmniej od stu lat?

Douglas Smith: Rosja tak naprawdę od zawsze w jakiejś formie zmaga się z Zachodem, traktując to całkiem błędnie jako walkę o przetrwanie. To zaczęło eskalować w czasie tych wszystkich lat, które tam spędziłem, dlatego postanowiłem napisać książkę, która pokaże ten fenomen i to nie tylko Zachodowi, ale także samym Rosjanom. To oni przede wszystkim powinni wiedzieć, że źródłem problemów, z jakimi się stykają wcale nie jest zachód. Dlatego zająłem się wywołanym przez bolszewików głodem w latach 20. XX wieku, tuż po wojnie domowej i amerykańską pomocą dla Rosji.

Putinowska Rosja, podobnie jak kiedyś ta bolszewicka lubi o wszystko obwiniać USA i Europę. To jeden z elementów ścisłej zależności między moją książką a tym, co dzieje się we współczesnej Rosji.

Ona powstała z powodu rosnącego rozczarowania tym, co się tam obecnie dzieje. To rozczarowanie graniczy wręcz z obrzydzeniem.

Rozczarowanie Rosją zakłada, że obecna sytuacja jest jakąś anomalią, ale z polskiej czy środkowoeuropejskiej perspektywy wynika, że te momenty, kiedy powodów do rozczarowania czy obrzydzenia polityką rosyjską nie ma, są wyjątkowo krótkie i wyglądają raczej na jakieś przypadkowe incydenty w długofalowej polityce elit na Kremlu.

W Rosji panuje pewna ciągłość, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z reżimem carskim, komunistycznym, czy z obecną władzą Putina. Pod powierzchnią różnych nurtów, próbujących zmieniać Rosję, zawsze jest warstwa ludzi, pilnująca ciągłości państwa.

Czyli wszelkie reformy w Rosji są czasowe i pozorne?

Znam Rosję od połowy lat 80, obserwowałem z bliska pierestrojkę Gorbaczowa, najpierw jako student w Leningradzie, potem jako pracownik departamentu stanu USA. Byłem w Tbilisi, Uzbekistanie czy w Irkucku na Syberii. W 1991 roku byłem w moskiewskim Białym Domu, gdzie Borys Jelcyn i jego zwolennicy zebrali się przeciwko puczystom, próbującym zapobiec rozpadowi ZSRR. Spędziłem potem większość lat 90 w Rosji, pracując i prowadząc badania do moich książek.

To był ten unikalny, lepszy moment w Rosji?

Podobne artykuły