Trzy scenariusze wokół sporu o aborcję
Choć intencją wnioskodawców do Trybunału Konstytucyjnego było wyeliminowanie w sposób trwały możliwości przerywania ciąży z powodu ciężkich i nieodwracalnych wad płodu, to wyrok wcale nie oznacza zabetonowania przepisów na lata. DGP analizuje scenariusze wokół sporu o aborcję
Wyrok wcale nie musi oznaczać, że jedyna droga na powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego lub liberalizacji przepisów wiedzie przez zmianę konstytucji. Istnieją co najmniej trzy warianty, które mogą doprowadzić do zakończenia obecnego sporu.
Niewydrukowanie wyroku
Do tego nawoływał w weekend lider ludowców, Władysław Kosiniak-Kamysz, a wczoraj w sukurs mu przyszedł były prezes TK, prof. Andrzej Zoll. – Powodem jest to, że mamy do czynienia z tak słabą, że prawie żadną legitymacją TK, który jest w zasadzie pseudotrybunałem. Kieruje nim prezes wybrana niezgodnie z konstytucją, a w składzie zasiadają osoby, które nie są sędziami. Brak publikacji tego orzeczenia, które z powyższych względów jest obarczone wadą prawną, byłoby zasadne nie tylko z punktu widzenia prawnego, ale też społecznego. Uspokoiłoby sytuację oraz byłby czas na nowelizację ustawy i wypracowanie nowego brzmienia przesłanki embriopatologicznej.
Tylko że Julię Przyłębską wybrano z naruszeniem konstytucji na prezesa w 2016 r., a wyroki TK z udziałem sędziów dublerów zapadają od pięciu lat. I były konsekwentnie publikowane. – Teraz jednak oprócz tych argumentów przemawia za tym stan wyższej konieczności związanej z odpowiedzialnością za państwo w obliczu znacznego wzrostu niepokojów społecznych w trakcie pandemii – argumentuje prof. Zoll.
Zdaniem części prawników odwrócenie skutków decyzji TK może nastąpić jedynie przy zmianie konstytucji
Problem polega na tym, że za publikację orzeczenia w Monitorze Polskim odpowiada premier. Niewydrukowanie wyroku oznaczałoby de facto zakwestionowanie statusu trzech sędziów dublerów (Justyna Piskorskiego, który był sędzią sprawozdawcą w sprawie, a także Mariusza Muszyńskiego i Jarosława Wyrębaka). A to nie byłoby na rękę władzy, która wiele zaryzykowała, także na arenie międzynarodowej, by podporządkować sobie TK. W zasadzie taki krok byłby możliwy tylko w jednym przypadku: gdyby TK zerwał się z politycznej smyczy. Pomimo zawirowań wokół rozstrzygnięcia innej kontrowersyjnej sprawy dotyczącej esbeckich emerytur, nic na to nie wskazuje.
– Na płaszczyźnie faktycznej brak publikacji wyroku niewiele by zmienił, bowiem jego faktyczne skutki obserwujemy już od momentu jego ogłoszenia na sali trybunału. Przykładowo w stołecznym Szpitalu Bielańskim zaplanowane zabiegi już zostały odwołane, bo dyrekcja spodziewa się, że lada moment okażą się one nielegalne – komentuje prof. Ewa Łętowska, w przeszłości sędzia TK.
– Nie mogę też przejść do porządku dziennego nad nawoływaniem do niedrukowania wyroku. Pomimo poważnych zastrzeżeń zarówno co do prawidłowości składu orzekającego, jak i umocowania prezes TK, która decyduje m.in. o przydziale spraw, nie można aprobować takich metod podważenia orzeczenia. W tym celu należy podejmować kroki prawne (a tych przecież nie ma), a nie stosować sztuczki polegające na tym, że czegoś nie opublikujemy, to tym sposobem unieważniamy – mówi prof. Łętowska, dodając, że byłaby to aprobata dla metod zastosowanych wcześniej przez rząd Beaty Szydło.
– A przecież to był demontaż prawa. Natomiast na płaszczyźnie politycznej te nawoływania przez opozycję i prawników do braku publikacji oznaczają dostarczenie establishmentowi prawnego parawanu (cokolwiek wiotkiego) i podanie pomocnej dłoni rządzącym w potrzebie. Po co?
– dodaje prof. Łętowska.
Zmiana ustawy lub konstytucji
Wybuch społecznego oburzenia na zredukowanie możliwości przerwania ciąży tylko do przypadków, gdy jest ona skutkiem gwałtu lub zagraża życiu matki, spowodował, że słychać głosy o potrzebie reakcji ustawodawcy i przywrócenia przesłanki embriopatologicznej.
Prace nad przywróceniem możliwości przerwania ciąży w przypadku ciężkich i nieuleczalnych wad płodu zapowiedział szef Porozumienia, Jarosław Gowin.
Zdaniem części prawników odwrócenie skutków ubiegłotygodniowej decyzji TK może nastąpić jedynie przy zmianie konstytucji. – Jednak mamy do czynienia z błędnym orzeczeniem organu, a nie z błędną regulacją konstytucyjną. Zmiana konstytucji tylko dlatego, że mamy przy al. Szucha takich sędziów, jakich mamy, byłaby niepoważna – uważa prof. Maciej Gutowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
W opinii wielu ekspertów Trybunał Konstytucyjny, oceniając zgodność przepisów umożliwiających przerwanie ciąży z uwagi na wady płodu z art. 38 konstytucji, dokonał bowiem jego nadinterpretacji, wywodząc z niego bezwzględną ochronę życia nawet w fazie prenatalnej.
– Podobnie jak szukanie jakiegoś rozwiązania ustawowego, które mogłoby spełniać kryteria zgodności z orzeczeniem, w którym derogowano cały przepis i wyraźnie powiedziano, dlaczego, byłoby rozwiązaniem doraźnym – uważa prof. Maciej Gutowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Przecież przy pierwszej próbie zaskarżenia takich przepisów trybunał w tym składzie orzeknie dokładanie to samo. W związku z tym moim zdaniem na dziś dobrego rozwiązania nie ma
– dodaje prof. Gutowski.
Nowy wyrok trybunału
Jak przypominają konstytucjonaliści, trybunał może odstąpić od swojej linii orzeczniczej wyrażonej w pełnym składzie, także wydając orzeczenie w pełnym składzie. By tak się stało, w trybunale musiałoby zasiadać przynajmniej ośmiu sędziów, którzy przy ewentualnym ponownym rozpoznawaniu sprawy zajęliby inne stanowisko niż wyrażone w ub. czwartek. Nawet zakładając, że w związku z kryzysem pandemiczno-światopoglądowym dojdzie do przedterminowych wyborów, które wygra opozycja, to pierwszy wybrany przez nowy rząd sędzia TK zastąpiłby… Leona Kieresa, któremu kadencja kończy się w lipcu przyszłego roku. Tylko że jest to akurat jeden z dwóch sędziów, którzy w sprawie aborcji zgłosili zdania odrębne. Następną trójkę (Muszyński, Przyłębska, Pszczółkowski) będzie można wymienić dopiero w grudniu 2024 r., przy czym sędzia Pszczółkowski to drugi z sędziów ze zdaniem odrębnym. Wcześniej zapewne nowy rząd będzie chciał doprowadzić do usunięcia z TK tzw. sędziów dublerów. Ale jak zauważa prof. Gutowski, to wcale nie będzie takie proste, jak się może wydawać na pierwszy rzut oka. Jego zdaniem nie wystarczy np. odpowiednia zmiana ustawy o TK.
– To byłoby dokładnie to samo, co zrobił PiS. A nie można odpowiadać naruszeniem za naruszenie. Dlatego w pewnym momencie trzeba będzie ukształtować Trybunał Konstytucyjny od zera. Można to zrobić albo przez zmianę konstytucji, albo przez stwierdzenie w jakiś sposób wadliwości jego ukształtowania. Do tego natomiast trzeba nie tylko woli politycznej, ale i sensownej drogi prawnej
– tłumaczy prof. Gutowski.
Jego zdaniem wadliwe ukształtowanie TK można byłoby próbować stwierdzić przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, choć jak zastrzega, jest to bardzo ryzykowna droga. – Wstępując na tę ścieżkę, zostałaby otwarta debata na temat naszej suwerenności w kontekście członkostwa Polski w UE – zastrzega prof. Gutowski.
Źródło: forsal.pl