27 March, 2025

Zepsuł się sprzęt za 3,5 mln, bez niego dzieci mogą umrzeć. „To jak życie na tykającej bombie”

Zepsuł się sprzęt za 3,5 mln, bez niego dzieci mogą umrzeć. „To jak życie na tykającej bombie”

Zepsuł się sprzęt za 3,5 mln, bez niego dzieci mogą umrzeć. „To jak życie na tykającej bombie”

Sala w szpitalu Źródło: Shutterstock / Jacek Nieckarz Szpital w Szczecinie jako jedyny w Polsce oferuje operacje dla dzieci z niestabilnością szczytowo-obrotową. W placówce zepsuł się sprzęt, bez którego lekarze nie chcą wykonywać zabiegów. Jak tłumaczą, nie ma marginesu błędu i każda pomyłka może skończyć się śmiercią.

Oddział neurochirurgii dziecięcej szpitala Szczecin-Zdroje jako jedyny ośrodek w Polsce operuje dzieci z niestabilnością szczytowo-obrotową, która dotyczy dzieci z zespołem Downa. Jest to możliwe w taki sposób, aby nie pogłębiać niepełnosprawności pacjentów. Jest też możliwy inny sposób, ale wówczas szyja i głowa dziecka byłyby na resztę życia unieruchomione w jednej pozycji. Na to nie chcą zgodzić się rodzice – opisuje RMF FM.

Matka 7-letniego Szymona tłumaczy, że głowa jej syna nie trzyma się dobrze na kręgosłupie i każdy upadek dziecka, kontakt lub nieumyślne pchnięcie może skończył się paraliżem całego ciała. – Zostaliśmy niejako uwięzieni w domu, bo każdy niespodziewany upadek, przewrócenie się może się skończyć niestety nieszczęściem – mówi pani Katarzyna. Niedowłady, paraliż lub zaburzenia oddychania grożą też 12-letniej Julce. Jej matka wyjaśnia, że „to jak życie na tykającej bombie”.

Szczecin. W szpitalu zepsuł się sprzęt, bez którego lekarze nie chcą operować dzieci

W październiku 2024 r. doszło do awarii tomografu śródoperacyjnego, a bez tego lekarze nie chcą wykonywać operacji. Jak tłumaczą, w przypadku zabiegów u dzieci margines błędu jest zerowy i mikroskopijna pomyłka może skończyć się śmiercią na stole operacyjnym. Firma zajmująca się serwisem urządzenia przekazała w grudniu, że nie da się go naprawić, bo nie są już do niego produkowane części.

Koszt nowego tomografu to 3,5 mln zł, a szpital jest w trudnej sytuacji finansowej. – Niestety jesteśmy szpitalem dziecięcym, świadczenia dla dzieci są niedoszacowane. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci nam o blisko 100 proc. za mało za te wszystkie zabiegi, więc nie jesteśmy w stanie nic odłożyć. Realia są takie, że jeszcze nam brakuje – komentuje dyrektor szpitala Szczecin-Zdroje Łukasz Tyszler. Lecznica szuka więc sponsora, bo nie może liczyć na Ministerstwo Zdrowia. Ratunkiem może być WOŚP.

Podobne artykuły