Zepsuł się sprzęt za 3,5 mln, bez niego dzieci mogą umrzeć. „To jak życie na tykającej bombie”

Sala w szpitalu Źródło: Shutterstock / Jacek Nieckarz Szpital w Szczecinie jako jedyny w Polsce oferuje operacje dla dzieci z niestabilnością szczytowo-obrotową. W placówce zepsuł się sprzęt, bez którego lekarze nie chcą wykonywać zabiegów. Jak tłumaczą, nie ma marginesu błędu i każda pomyłka może skończyć się śmiercią. Oddział neurochirurgii dziecięcej szpitala Szczecin-Zdroje jako jedyny ośrodek w Polsce operuje dzieci z niestabilnością szczytowo-obrotową, która dotyczy dzieci z zespołem Downa. Jest to możliwe w taki sposób, aby nie pogłębiać niepełnosprawności pacjentów. Jest też możliwy inny sposób, ale wówczas szyja i głowa dziecka byłyby na resztę życia unieruchomione w jednej pozycji. Na to nie chcą zgodzić się rodzice – opisuje RMF FM. Matka 7-letniego Szymona tłumaczy, że głowa jej syna nie trzyma się dobrze na kręgosłupie i każdy upadek dziecka, kontakt lub nieumyślne pchnięcie może skończył się paraliżem całego ciała. – Zostaliśmy niejako uwięzieni w domu, bo każdy niespodziewany upadek, przewrócenie się może się skończyć niestety nieszczęściem – mówi pani Katarzyna. Niedowłady, paraliż lub zaburzenia oddychania grożą też 12-letniej Julce. Jej matka wyjaśnia, że „to jak życie na tykającej bombie”. W październiku 2024 r. doszło do awarii tomografu śródoperacyjnego, a bez tego lekarze nie chcą wykonywać operacji. Jak tłumaczą, w przypadku zabiegów u dzieci margines błędu jest zerowy i mikroskopijna pomyłka może skończyć się śmiercią na stole operacyjnym. Firma zajmująca się serwisem urządzenia przekazała w grudniu, że nie da się go naprawić, bo nie są już do niego produkowane części. Koszt nowego tomografu to 3,5 mln zł, a szpital jest w trudnej sytuacji finansowej. – Niestety jesteśmy szpitalem dziecięcym, świadczenia dla dzieci są niedoszacowane. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci nam o blisko 100 proc. za mało za te wszystkie zabiegi, więc nie jesteśmy w stanie nic odłożyć. Realia są takie, że jeszcze nam brakuje – komentuje dyrektor szpitala Szczecin-Zdroje Łukasz Tyszler. Lecznica szuka więc sponsora, bo nie może liczyć na Ministerstwo Zdrowia. Ratunkiem może być WOŚP.Szczecin. W szpitalu zepsuł się sprzęt, bez którego lekarze nie chcą operować dzieci