01 April, 2025

Fotografowali sceny przy granicy z Białorusią. Teraz triumfują po wyroku sądu

Fotografowali sceny przy granicy z Białorusią. Teraz triumfują po wyroku sądu

Fotografowali sceny przy granicy z Białorusią. Teraz triumfują po wyroku sądu

Żołnierze przy granicy polsko-białoruskiej Źródło: Shutterstock / Bumble Dee Sąd Apelacyjny w Białymstoku już prawomocnie przyznał polskim fotoreporterom odszkodowanie za działania polskich żołnierzy przy granicy z Białorusią. Mężczyźni zostali brutalnie potraktowani podczas zatrzymania.

Kryzys migracyjny na naszej wschodniej granicy rozpoczął się jesienią 2021 roku. 16 listopada trzech reporterów udało się w ten rejon, by udokumentować rozgrywające się w okolicy ludzkie dramaty.

Brutalne zatrzymanie dziennikarzy przy granicy

Współpracujący z Getty Images Maciej Moskwa, współpracujący z „The New York Times” Maciej Nabrdalik oraz Czech Martin Divisek z agencji EPA chcieli sfotografować polskich żołnierzy, pilnujących granicy. Zanim rozpoczęli swoją pracę, przedstawili się i uprzedzili wojskowych.

Krótko później żołnierze zajechali im drogę, wyciągnęli z samochodu, skuli kajdankami i pozbawili kurtek. Przez kolejną godzinę trzymali mężczyzn w zamknięciu i zachowywali się agresywnie. Przejrzeli zdjęcia fotoreporterów.

Jednemu z dziennikarzy udało się nagrać wszystko dyktafonem. Zanim jednak ujawnił posiadany materiał, Ministerstwo Obrony Narodowej oraz Wojsko Polskie przedstawiły swoją wersję wydarzeń. Mimo dowodu na dyktafonie, prokuratura za czasów ministra Zbigniewa Ziobry odmówiła wszczęcia postępowania.

Fotoreporterzy triumfują przed sądem

Polscy reporterzy złożyli w sądzie subsydiarny akt oskarżenia, wspomagając się prawnikami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W 2024 roku sąd I instancji przyznał im po 15 tys. zł zadośćuczynienia, wyrok zaskarżyły jednak obie strony.

Sąd Apelacyjny w Białymstoku wydał swój wyrok 31 marca. Sędzia Grzegorz Skrodzki zwracał uwagę, że po wylegitymowaniu dziennikarzy, nie trzeba było skuwać ich kajdankami i dokonywać kolejnych czynności. – Po co było sugerować – co słychać na nagraniu – po co było mówić „mam broń ostrą, może mi się palec poślizgnąć”. Po co to? – pytał w ustnym uzasadnieniu wyroku.

Maciej Moskwa o swojej radości z wyroku mówił w rozmowie z „Presserwisem”. – Państwo pozostawiło mnie samemu sobie. W pierwszej fazie cały aparat państwowy próbował zamieść to pod dywan. Koszty, jakie poniosłem, także emocjonalne, są niewspółmierne z przyznanym mi zadośćuczynieniem – stwierdzał.

Podobne artykuły