05 August, 2025

Miał zabić znajomego. Parafianka o księdzu: Lubił ludzi bogatych

Miał zabić znajomego. Parafianka o księdzu: Lubił ludzi bogatych

Miał zabić znajomego. Parafianka o księdzu: Lubił ludzi bogatych

Ksiądz, policja, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock Ksiądz miał zaatakować i podpalić znajomego, od którego w przeszłości otrzymał grunty rolne. Co nowego wiadomo o sprawie byłego proboszcza parafii w Przypkach? Tak o duchownym wypowiedzieli się parafianie.

Zabójstwo w niewielkiej miejscowości na Mazowszu, do którego doszło w drugiej połowie lipca, wstrząsnęło lokalną społecznością. Niedawno obowiązki przebywającego obecnie w areszcie podejrzanego przejął ks. Paweł Sokołowski. – Do tej pory byłem wikariuszem na czterech parafiach. Najdłużej byłem w Warszawie, od pięciu lat byłem już w Piastowie i z stamtąd przychodzę tutaj, do was, w zupełnie innej roli. Będę się starał wypełniać te wszystkie obowiązki, jak najlepiej będę umieć. Natomiast proszę też rzeczywiście o modlitwę, żebym podołał temu zadaniu, które spadło na mnie tak nagle i zupełnie mnie zaskoczyło – przyznał w pierwszym, niedzielnym kazaniu kapłan (cytat za dziennikiem „Fakt”).

Lipcowe zabójstwo zszokowało ludzi. Jak ksiądz był postrzegany przez parafianki? – Jest narwany, agresywny, taki wywyższający się, tak jakby był tu nie wiadomo – królem, czy kimś? Dlatego nie chodzimy do kościoła. Był niesamowitym materialistą. Lubił ludzi bogatych, a biednych olewał, po prostu – twierdzi anonimowo jedna z nich. Kolejna rozmówczyni też ma o nim złe zdanie. – To był bardzo niedobry człowiek. Bardzo, bardzo niedobry człowiek. Do mnie powiedział, w oczy mi, że mnie nie pochowa – opowiada, cyt. przez „Interwencję” (program reporterski, nadawany na antenie Polsatu News).

Tragedia w Przypkach. Ksiądz miał zabić bezdomnego. Znajomy duchownego miał do niego „pretensje”?

Dziennikarze dowiedzieli się, że na początku nowego milenium podejrzany ksiądz został szefem jednego z kościelnych punktów charytatywnych w stolicy Polski. Kapłani angażowali się tam w pomoc osobom biednym, ubogim, bezdomnym. Wśród korzystających z ich dobroci był właśnie ów znajomy duchownego, który skończył tragicznie.

Mężczyzna miał w pewnym momencie przekazać grunty rolne księdzu. – W zamian ksiądz zobowiązał się zapewnić mężczyźnie dożywotnie utrzymanie, dach nad głową. Przez szereg lat nie wypełnił swojego zobowiązania. [Bezdomny – red.] miał o to najprawdopodobniej słuszne pretensje – tłumaczy ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik prasowy Archidiecezji Warszawskiej.

„Interwencja” ustaliła nieoficjalnie, że nieruchomości tych duchowny dość szybko się pozbył, prędko znalazły nowego właściciela. Jeśli chodzi o znajomego, proboszcz wynajdywał mu różne miejsca, w których ten mieszkał, a które należały do kościelnych instytucji. Relacja między nimi była napięta nie układała się, konflikt eskalował. 24 lipca wsiedli do auta, by znaleźć nowe miejsce, gdzie zatrzymać mógłby się bezdomny-znajomy, ale podczas jazdy doszło do awantury. Duchowny wysiadł z auta i wyjął z bagażnika siekierę. – Zadał nie mniej niż pięć ciosów. Według wstępnej oceny biegłego pokrzywdzony żył w momencie, gdy został oblany cieczą łatwopalną i podpalony – mówi prok. Aneta Góźdź z Prokuratury Okręgowej w Radomiu.

Kulisy zatrzymania księdza na Mazowszu. „Sam do nich wyszedł”

Jedna z mieszkanek, która zna ponoć kulisy zatrzymania proboszcza, opowiedziała, jak wyglądało jego zatrzymanie.

– Podobno jak przyjechała ta brygada antyterrorystyczna go aresztować, bo miał pozwolenie na broń, to on już był w sutannie. Sam do nich wyszedł. I że się przyznał – relacjonuje rozmówczyni „Interwencji”.

Podobne artykuły