Poszła na spacer i pogryzła wolontariusza. “Babcia Kasia” z prawomocnym wyrokiem

Katarzyna A., znana jako „Babcia Kasia” Źródło: Newspix.pl Na sali sądowej ścierały się światopoglądy, emocje i prawo. „Babcia Kasia”, znana z ulicznych protestów, usłyszała prawomocny wyrok. Choć sąd uznał jej czyn za przekroczenie granic dopuszczalnego protestu, złagodził wcześniej orzeczoną karę. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał prawomocny wyrok w sprawie Katarzyny A., znanej jako „Babcia Kasia”. Aktywistka została skazana za znieważenie i ugryzienie wolontariusza Fundacji Pro-Prawo do Życia podczas manifestacji na Placu Zamkowym 1 maja 2022 roku. Sąd uznał, że chociaż jej działania przekroczyły dopuszczalne formy protestu, złagodził wcześniej orzeczoną karę. W pierwszej instancji Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał aktywistkę na 10 miesięcy ograniczenia wolności oraz obowiązek pracy społecznej w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Zobowiązano ją także do zapłaty 3 tys. zł nawiązki dla poszkodowanego i pokrycia kosztów postępowania. Po apelacji, w czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie złagodził karę do 4 miesięcy ograniczenia wolności oraz 20 godzin prac społecznych miesięcznie. Aktywistka została też zwolniona z kosztów sądowych. Wyrok jest prawomocny. W apelacji obrona wskazała m.in. na zarzut braku bezstronności składu sędziowskiego I instancji. Aplikant radcowski Tomke Ptasiński podnosił, że sędzia Katarzyna Olczak została powołana przez tzw. neo-KRS, a jej nominacja była jego zdaniem “nierzetelna”. – To była jej pierwsza nominacja, była jedyną kandydatką. Te okoliczności są istotne w sprawie aktywistki, która od lat walczy o niezależność sądów – mówił pełnomocnik. Argumentował też, że Katarzyna A. działała pod wpływem emocji, w odpowiedzi na przekaz, który uznaje za obraźliwy i szkalujący. – To był protest w ramach możliwości, jakie miałam – mówiła aktywistka w sądzie. Katarzyna A. relacjonowała, że była na spacerze, gdy natknęła się na furgonetkę i banery Fundacji Pro-Prawo do Życia. – Ten przekaz ma charakter szkalujący i poniżający. Od lat przeciwko temu protestuję. Policja była bierna, a mnie wyrwano i zniszczono własność: gwizdek, wuwuzelę – mówiła. – Uczestniczę w protestach (…). Nie mogę biernie obserwować tego, co się dzieje. (…) Mam prawo realizować moje uprawnienia konstytucyjne – podkreśliła aktywistka. Podkreślała, że jej celem nie było zakłócanie zgromadzenia, lecz pokojowy protest. Sędzia Michał Doleżal, uzasadniając wyrok, nie przychylił się do kluczowego zarzutu obrony dotyczącego bezstronności sądu I instancji. – Samo uczestnictwo w procedurze powołania przez KRS nie stanowi automatycznej przesłanki do wyłączenia sędziego – zaznaczył. Podkreślił, że protest Katarzyny A. miał charakter światopoglądowy, a nie polityczny, jednak sposób jego przeprowadzenia przekroczył dopuszczalne granice. – Sąd rejonowy miał podstawę do sformułowania takich wniosków. Szkodliwość czynu nie jest znikoma, ale nie jest też wysoka. Oskarżona posunęła się za daleko – podsumował.Kara za incydent podczas zgromadzenia
Obrona: Działała pod wpływem emocji
Babcia Kasia: Nie mogę biernie patrzeć na to, co się dzieje
Sąd: Poszła za daleko, ale miała prawo protestować