„W oknach były kraty. Jako dzieciak patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą”

Rozmowa „Wprost” Źródło: WPROST.pl – W pierwszej placówce w oknach były kraty. Patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą. Czułem się jak za szybą, trochę jak zakładnik. Potem je zdjęli, ale ten widok ze mną został – mówi „Wprost” Piotrek Przybyła, 21-letni wychowanek domu dziecka. W maju zdaje maturę. Chce studiować psychologię w Warszawie. W rozmowie z „Wprost” Piotrek Przybyła opowiada o tym, co już przeszedł. W wieku 11 lat trafia do domu dziecka. Odebrany zostaje z alkoholowej rodziny. – Do dziś nie mam kontaktu z rodzicami. Był moment, kiedy powiedziałem sobie: wybieram mniejsze zło. Bo tam już nie było bezpieczeństwa. Z dzieciństwa pamięta nie tylko smutek, ale też obraz, który wraca do dziś. – W pierwszej placówce w oknach były kraty. Jako dzieciak patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą. Czułem się jak za szybą, trochę jak zakładnik. Potem je zdjęli, ale ten widok ze mną został. W jego historii widać też absurd systemu – decyzje zapadające ponad głową młodych ludzi. – Kiedyś dowiedziałem się, że mam zostać przeniesiony do innej placówki. Nikt mnie o to nie zapytał. Chciałem przy takich decyzjach być, bo chodziło o moje życie. Druga, a zarazem obecna placówka (Piotrek zostanie w niej do czasu zdania egzaminów maturalnych – red.) daje mu oddech. – Było więcej luzu, rozmowy, mogłem wyjść, spotkać się z kimś. Czułem się bardziej jak w domu, a nie w instytucji. To tam poznaje też ludzi, którzy w niego wierzą. Po raz pierwszy. – Koordynatorka, pani Bożenka – dzięki niej poznałem fundację One Day. Zawsze powtarzała: „Spróbuj, nie bój się”. To było ważne.
„W pierwszej placówce w oknach były kraty”

Punkt zwrotny
O fundacji One Day Piotrek mówi z wdzięcznością i uśmiechem.
– Zacząłem przypadkiem. Ktoś powiedział, że przyjeżdża fundacja, więc poszedłem. Na początku stres, nie wiedziałem, co to w ogóle jest. A potem spotkałem Monikę Krzyżanowską. Potrzebowała pomocy z laptopem podczas zajęć rozwojowych, więc się wychyliłem, chociaż nie wiedziałem, czy dam radę. Ale się udało! I to był moment, w którym coś się przełamało.
To spotkanie staje się punktem zwrotnym. – Zrozumiałem, że chcę coś robić, że mogę pomagać innym. Fundacja dała mi cel i poczucie, że mam wpływ.
Piotrek pracuje od 16. roku życia.
– Pierwsza praca była w street foodzie u znajomych. Potem akcja z Hebe – to dzięki fundacji. Lubię pracować, to mnie trzyma. Jak pracuję, nie myślę o czarnych scenariuszach.
Jednocześnie przyznaje, że system nie zawsze wspiera młodych po wyjściu z placówki.
– Jak skończę szkołę, nie będę miał gdzie pójść. Na mieszkanie trzeba czekać około trzech lat. Wsparcie jest, ale głównie na remont, nie na wynajem. A ja chcę iść do Warszawy na studia, a nie mam tam adresu. Na chwilę obecną mógłbym wnioskować o mieszkanie wyłącznie w województwie śląskim. O to w stolicy będę mógł starać się dopiero, mieszkając tam.
„Najbardziej brakuje rozmowy”
Mimo że Piotrek dziś jest dorosły, w jego słowach wciąż wybrzmiewają głód rozmowy i zrozumienia.
– W placówkach często nikt cię nie pyta, jak się czujesz. A ja wiem, że najbardziej potrzebuję rozmowy. Czasem wystarczy, żeby ktoś zapytał: „Jak się masz?” i już robi się lżej.
Wśród wielu pomysłów na przyszłość pojawia się też modeling.
– Ktoś we mnie uwierzył, pojechaliśmy razem do kilku agencji. Od drzwi do drzwi. W jednej się udało. Na pierwszym castingu trzęsły mi się ręce, ale to było coś pięknego.
Nie ukrywa, że chce „w to iść”. – Nie rezygnuję. Jak będzie okazja w Warszawie, z przyjemnością spróbuję jeszcze raz.
„Impossible Doesn’t Exist”
Rozmawiamy też o kryzysie psychicznym.
– Niedawno miałem taki moment, że myślałem, że to mój koniec. Nie dawałem rady z maturą, z placówką, z emocjami. Psycholog mówił o włączeniu leczenia. Następnego dnia dowiedziałem się, że Martyna Wojciechowska będzie w Bielsku.
Piotrek idzie, choć sam nie wierzy, że da radę.
– Stałem w kolejce i mówiłem sobie: „Po co?”. Ale poszedłem. I jak już stanąłem przed Martyną, podałem jej rękę. Dostałem autograf i naklejkę z napisem „Impossible Doesn’t Exist”. Do dziś mam ją w książce”.
Dla chłopaka to coś więcej niż spotkanie z idolką. – To zdanie mnie uratowało. Przypomina mi, że niemożliwe naprawdę nie istnieje.
Co 21-latek powiedziałby 11-letniemu sobie? Piotrek na chwilę milknie. Potem odpowiada cicho: – Dasz radę. Spotkasz dobrych ludzi. Nie jesteś sam. Możesz zmienić swoją przyszłość.