13 November, 2025

„W oknach były kraty. Jako dzieciak patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą”

„W oknach były kraty. Jako dzieciak patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą”

„W oknach były kraty. Jako dzieciak patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą”

Rozmowa „Wprost” Źródło: WPROST.pl – W pierwszej placówce w oknach były kraty. Patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą. Czułem się jak za szybą, trochę jak zakładnik. Potem je zdjęli, ale ten widok ze mną został – mówi „Wprost” Piotrek Przybyła, 21-letni wychowanek domu dziecka.

W maju zdaje maturę. Chce studiować psychologię w Warszawie. W rozmowie z „Wprost” Piotrek Przybyła opowiada o tym, co już przeszedł.

W wieku 11 lat trafia do domu dziecka. Odebrany zostaje z alkoholowej rodziny. – Do dziś nie mam kontaktu z rodzicami. Był moment, kiedy powiedziałem sobie: wybieram mniejsze zło. Bo tam już nie było bezpieczeństwa.

„W pierwszej placówce w oknach były kraty”

Z dzieciństwa pamięta nie tylko smutek, ale też obraz, który wraca do dziś. – W pierwszej placówce w oknach były kraty. Jako dzieciak patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą. Czułem się jak za szybą, trochę jak zakładnik. Potem je zdjęli, ale ten widok ze mną został.

W jego historii widać też absurd systemu – decyzje zapadające ponad głową młodych ludzi.

– Kiedyś dowiedziałem się, że mam zostać przeniesiony do innej placówki. Nikt mnie o to nie zapytał. Chciałem przy takich decyzjach być, bo chodziło o moje życie.

Druga, a zarazem obecna placówka (Piotrek zostanie w niej do czasu zdania egzaminów maturalnych – red.) daje mu oddech. – Było więcej luzu, rozmowy, mogłem wyjść, spotkać się z kimś. Czułem się bardziej jak w domu, a nie w instytucji.

To tam poznaje też ludzi, którzy w niego wierzą. Po raz pierwszy.

– Koordynatorka, pani Bożenka – dzięki niej poznałem fundację One Day. Zawsze powtarzała: „Spróbuj, nie bój się”. To było ważne.

„W oknach były kraty. Jako dzieciak patrzyłem przez nie na ludzi idących ulicą”

Punkt zwrotny

O fundacji One Day Piotrek mówi z wdzięcznością i uśmiechem.

– Zacząłem przypadkiem. Ktoś powiedział, że przyjeżdża fundacja, więc poszedłem. Na początku stres, nie wiedziałem, co to w ogóle jest. A potem spotkałem Monikę Krzyżanowską. Potrzebowała pomocy z laptopem podczas zajęć rozwojowych, więc się wychyliłem, chociaż nie wiedziałem, czy dam radę. Ale się udało! I to był moment, w którym coś się przełamało.

To spotkanie staje się punktem zwrotnym. – Zrozumiałem, że chcę coś robić, że mogę pomagać innym. Fundacja dała mi cel i poczucie, że mam wpływ.

Piotrek pracuje od 16. roku życia.

– Pierwsza praca była w street foodzie u znajomych. Potem akcja z Hebe – to dzięki fundacji. Lubię pracować, to mnie trzyma. Jak pracuję, nie myślę o czarnych scenariuszach.

Jednocześnie przyznaje, że system nie zawsze wspiera młodych po wyjściu z placówki.

– Jak skończę szkołę, nie będę miał gdzie pójść. Na mieszkanie trzeba czekać około trzech lat. Wsparcie jest, ale głównie na remont, nie na wynajem. A ja chcę iść do Warszawy na studia, a nie mam tam adresu. Na chwilę obecną mógłbym wnioskować o mieszkanie wyłącznie w województwie śląskim. O to w stolicy będę mógł starać się dopiero, mieszkając tam.

„Najbardziej brakuje rozmowy”

Mimo że Piotrek dziś jest dorosły, w jego słowach wciąż wybrzmiewają głód rozmowy i zrozumienia.

– W placówkach często nikt cię nie pyta, jak się czujesz. A ja wiem, że najbardziej potrzebuję rozmowy. Czasem wystarczy, żeby ktoś zapytał: „Jak się masz?” i już robi się lżej.

Wśród wielu pomysłów na przyszłość pojawia się też modeling.

– Ktoś we mnie uwierzył, pojechaliśmy razem do kilku agencji. Od drzwi do drzwi. W jednej się udało. Na pierwszym castingu trzęsły mi się ręce, ale to było coś pięknego.

Nie ukrywa, że chce „w to iść”. – Nie rezygnuję. Jak będzie okazja w Warszawie, z przyjemnością spróbuję jeszcze raz.

instagram

„Impossible Doesn’t Exist”

Rozmawiamy też o kryzysie psychicznym.

– Niedawno miałem taki moment, że myślałem, że to mój koniec. Nie dawałem rady z maturą, z placówką, z emocjami. Psycholog mówił o włączeniu leczenia. Następnego dnia dowiedziałem się, że Martyna Wojciechowska będzie w Bielsku.

Piotrek idzie, choć sam nie wierzy, że da radę.

– Stałem w kolejce i mówiłem sobie: „Po co?”. Ale poszedłem. I jak już stanąłem przed Martyną, podałem jej rękę. Dostałem autograf i naklejkę z napisem „Impossible Doesn’t Exist”. Do dziś mam ją w książce”.

Dla chłopaka to coś więcej niż spotkanie z idolką. – To zdanie mnie uratowało. Przypomina mi, że niemożliwe naprawdę nie istnieje.

Co 21-latek powiedziałby 11-letniemu sobie? Piotrek na chwilę milknie. Potem odpowiada cicho: – Dasz radę. Spotkasz dobrych ludzi. Nie jesteś sam. Możesz zmienić swoją przyszłość.

Podobne artykuły