30 April, 2024

Przeprowadził się do Polski i formalnie zniknął. Od kilku lat walczy z urzędnikami

Przeprowadził się do Polski i formalnie zniknął. Od kilku lat walczy z urzędnikami

Przeprowadził się do Polski i formalnie zniknął. Od kilku lat walczy z urzędnikami

Dowód osobisty i prawo jazdy w portfelu. zdjęcie ilustracyjne Źródło:Newspix.pl / Stanislaw Krzywy Eugeniusz Samojłow przez lata nie dysponował żadnym dokumentem potwierdzającym jego tożsamość. Mimo sądowego nakazu odmawiano wydania niezbędnego zezwolenia. Wszystko zmienił materiał „Interwencji”.

Eugeniusz Samojłow to bohater jednego z materiałów „Interwencji” Polsatu. Mężczyzna przyjechał do Polski jako małe dziecko z obywatelstwem ZSRR, a obecnie ma 34 lata i do niedawna nie figurował w żadnym krajowym systemie. Jak do tego doszło?

Eugeniusz Samojłow walczył z urzędnikami

Po rozpadzie ZSRR jego dotychczasowe dokumenty straciły ważność, a w 2017 roku wygasło także wydane mu zezwolenie na czasowy pobyt. Wkrótce otrzymał negatywną decyzję w sprawie udzielenia mu zezwolenia na pobyt stały. Postanowił więc zawnioskować o status rezydenta długoterminowego. – Dostałem wówczas decyzję, że w ciągu 30 dni muszę opuścić kraj – przekazał.

Urzędnicy wymagali od niego dostarczenia aktualnego zaświadczenia o zarobkach, jednak bez zezwolenia na legalny pobyt nie mógł oficjalnie podjąć żadnej pracy. O sytuacji powiadomiono sąd, który w listopadzie ubiegłego roku zobowiązał wojewodę do udzielenia zezwolenia na przyznanie mężczyźnie statusu rezydenta długoterminowego w ciągu dwóch miesięcy.

Wrocław. Urząd przeprasza 34-latka

Mimo decyzji wymiaru sprawiedliwości urzędnicy wciąż odmawiali wydania pozytywnej decyzji bez okazania dokumentów o zarobkach. – Ja stanowiska nie zmieniam, nie będę prowadziła z panem dywagacji – powiedziała jedna z pracownic podczas rozmowy, która została nagrana i umieszczona w materiale „Interwencji”.

Podejście przedstawicieli Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu uległo zmianie, kiedy na miejscu pojawił się dziennikarz. Rzecznik prasowy Bartosz Wojciechowski przekazał na jego ręce dokument z wyczekiwaną decyzją, który miał zostać podpisany piętnaście minut przed nagraniem. – Ktoś u nas popełnił błąd, za który przepraszamy, bo powinien przeczytać wyrok i zastosować się bez dyskusji – przyznał Wojciechowski, informując, że w sprawie wszczęto wewnętrzne postępowanie.

Podobne artykuły