01 December, 2025

31 godzin walki o pomoc. Tak potraktowano pacjentkę na SOR

31 godzin walki o pomoc. Tak potraktowano pacjentkę na SOR

31 godzin walki o pomoc. Tak potraktowano pacjentkę na SOR

SOR w szpitalu Źródło: Shutterstock / FotoDax Wstrząsająca historia pacjentki jednego z wrocławskich szpitali. Kobieta spędziła na SOR przeszło 30 godzin.

Pewna mieszkanka Wrocławia uskarżała się na problemy ze zdrowiem. Już rankiem czułam, że coś jest nie tak. Pobolewał dół brzucha, jakieś lekkie zawroty głowy, później dołączyły wymioty i tak z każdą godziną gorzej – relacjonowała w liście skierowanym do redakcji „Gazety Wyborczej”.

W związku z coraz bardziej pogarszającym się stanem zdrowia, kobieta postanowiła zadzwonić po pogotowie, które zawiozło ją na SOR znajdujący się w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ulicy Borowskiej.

Po przeprowadzeniu wstępnych badań lekarka dyżurna zdiagnozowała u pani Krystyny (imię zmienione – red.) COVID-19 i podjęła decyzję o wypisaniu jej do domu.

„Zdumienie maluje się na mojej twarzy i mówię, że mam silne zawroty głowy (nie mogę ustać), ciśnienie też się nie unormowało (jest skaczące) i w ogóle, że nie dojdę do samochodu. Widzę, że nie bardzo jest tym zainteresowana – oby się szybko pozbyć problematycznego pacjenta” – opisywała mieszkanka Wrocławia.

Wrocław. Skandal na SOR. Tak potraktowano pacjentkę

Gdy kobieta skarżyła się na fatalne samopoczucie, usłyszała w odpowiedzi, że „wszystkie objawy to efekt koronawirusa”. Tymczasem – jak zwróciła uwagę – przy COVID-19 nie ma ani wysokiego ciśnienia ani wymiotów. Ostatecznie okazało się, że u kobiety doszło do zatrucia pokarmowego.

To jednak nie zmieniło sytuacji – lekarka nadal nalegała na wypisanie pacjentki do domu. Ta sytuacja zdziwiła nawet ratownika z karetki, który udzielał pani Krystynie pomocy w drodze na SOR. Mężczyzna poradził jej, aby… wróciła na SOR i zarejestrowała się w normalny trybie.

Kobieta, u której stwierdzono koronawirusa, przez wiele godzin siedziała ramię w ramię na szpitalnym korytarzu pełnym pacjentów. Następnie została umieszczona – jak opowiadała – nie na sali chorych, a „w jakiejś pakamerze, gdzie trzymano kosze na śmieci”. Ostatecznie pacjentka opuściła SOR po 31 godzinach.

Rzecznik szpitala reaguje na zarzuty

Do sprawy odniósł się rzecznik wrocławskiego szpitala. Tomasz Król podkreślił, że „każde głoszenie przez pacjenta uwag dotyczących pracy szpitala jest traktowane bardzo poważnie i analizowane indywidualnie a placówka stara się wyciągać wnioski na przyszłość”.

– Dlatego przesłane zgłoszenie przekazaliśmy do dalszej weryfikacji. Aby jednak móc przeprowadzić ją w pełni, będziemy wdzięczni za wskazanie, której pacjentki dotyczy opisana przez panią sytuacja – dodał rzecznik.

Tomasz Król nie chciał ustosunkować się do konkretnych zarzutów ze strony pacjentki. – Chcemy zwrócić uwagę, że publikowanie tego typu opinii może sprawić, że inna osoba zrezygnuje z profesjonalnej pomocy, co w skrajnych przypadkach może mieć poważne konsekwencje dla jej zdrowia lub życia – dodał.

Podobne artykuły