Zembaczyński zrobił dla Stanowskiego naleśnika. „Proszę bardzo, je mi z ręki”
Witold Zembaczyński Źródło: Newspix.pl Witold Zembaczyński na prośbę Krzysztofa Stanowskiego przyrządził naleśnika. Polityk KO tłumaczył się m.in. z „afery”, kiedy rozdeptał jednego z nich. Na koniec założyciel Kanału Zero ocenił dzieło posła. Witold Zembaczyński był w czwartek 20 listopada gościem Kanału Zero. Polityk KO nie pałał sympatią do Krzysztofa Stanowskiego, o czym przypomniano w zapowiedzi rozmowy. – Wy nawet sumowani jesteście zerem – mówił Zembaczyński o dziennikarzu i Robercie Mazurku. Podkreślono jednak, że „wojna się skończyła”. W pewnym momencie Stanowski zapytał posła Koalicji Obywatelskiej, czy ten dobrze gotuje. – Bardzo dobrze. No świetnie, naprawdę. Moja pasja – zapewniał Zembaczyński. Założyciel Kanału Zero przypomniał, że za politykiem KO „chodzą cały czas naleśniki”. Zembaczyński kiedyś prowadził bowiem naleśnikarnię. Stanowski krytycznie ocenił sytuację, w której poseł Koalicji Obywatelskiej przydeptał naleśnika. – Nie no rzucili mi go pod nogi. Co oni mi tu będą chojraczyć? Jak chcą podjeżdżać pod zęba, no to mogą dostać z buta, no proste – stwierdził Zembaczyński. Stanowski zaproponował, aby sprawdzić umiejętności polityka KO w robieniu naleśników, na co ten chętnie przystał. – Zobaczcie, na czym gotujecie przede wszystkim. No nie jest to sprzęt najwyższych lotów, ale rozumiem wersja ekonomiczna – komentował Zembaczyński. – Tu proszę, no przecież to się może podpalić. Ludzie, święci, wszystkiego was trzeba uczyć, ale niech będzie – dodał poseł Koalicji Obywatelskiej. Zembaczyński próbował zaprosić do pomocy dziennikarza, ale ten się nie zgodził. Uderzył też w Zbigniewa Ziobrę. – Ostatni naleśnik, którego jadłem, był z miękiszonem, po węgiersku – zaznaczył. – Jak chcecie robić naleśniki tylko z czystymi rękami – rzucił w pewnym momencie polityk KO, po czym przystąpił do pracy. Zembaczyński kolejny raz chciał przekonać Stanowskiego do współpracy, aby to było „wspólne dzieło”, ale ten twardo obstawiał przy swoim. – Ja chcę sprawdzić, czy pan umie zrobić, bo ja słyszałem, że pan ma dwie lewe ręce – wyjaśnił założyciel Kanału Zero. Podczas robienia naleśników polityk KO wtrącił, że w jego przepisie jest mleko w proszku, czyli inne, niż dostał. Zembaczyński sprawdzał też Stanowskiego, czy ten wie, jak nazywa się jeden z przedmiotów. Dziennikarz odpowiedział: trzepaczka, na co poseł Koalicji Obywatelskiej go poprawił, że jest to „radełko”. Zembaczyński podczas robienia naleśnika tłumaczył m.in., że „mąkę trzeba dosypywać stopniowo, bo to nie może być grudek”. Stanowski przyznał z kolei, że „nie lubi naleśników, ale się zmusi”. Pochwalił też polityka KO i zasugerował, że powinien mieć program kulinarny. Następnie zaczęli rozmawiać o ewentualnym odcinku przedświątecznym. – A jakby miał pan w kuchni je z jakimś PiS-iorem jeszcze gotować – zapytał prowokacyjnie swojego gościa założyciel Kanału Zero. Po tym jak Zembaczyński zrobił naleśnika, do których dodał cukierki reklamowane przez Stanowskiego, dał mu go do spróbowania. – Proszę bardzo, je mi z ręki – rzucił poseł Koalicji Obywatelskiej. Stanowski ocenił, że naleśnik jest „bardzo smaczny, ale on by go dłużej podsmażył”. Dodał, że jest także „troszeczkę za gruby”. – Warunki są polowe. Technologia jest taka, jak widać. Trzeba było od razu listę życzeń. Nie byłoby reklamacji do kuchni – podsumował Zembaczyński.
Witold Zembaczyński tłumaczy się z „afery naleśnikowej”. „Co oni mi tu będą chojraczyć”
Polityk KO próbował namówić Krzysztofa Stanowskiego na wspólne gotowanie
Poseł Koalicji Obywatelskiej o gotowaniu z „PiSi-orem”