Co dalej ze złotym pociągiem? Nadleśniczy studzi emocje

Poszukiwania złotego pociągu Źródło: Shutterstock / artfin Poszukiwacze złotego pociągu otrzymali zgodę na prace w podwałbrzyskich lasach. Nadleśniczy studzi nastroje. – Na razie w lesie jest bez zmian – podkreśla. Złoty pociąg od lat rozpala wyobraźnię historyków oraz poszukiwaczy skarbów. Zgodnie z krążącą legendą pociąg wyruszył na przełomie 1944 i 1945 roku i przewoził kosztowności: złoto III Rzeszy, chemikalia, platynę, dzieła sztuki i tajne dokumenty. Niektórzy wierzą nawet, że w pociągu, który miał wyruszyć z Wrocławia, znajdowała się Bursztynowa Komnata. Legenda złotego pociągu wraca co kilka lat za sprawą poszukiwaczy, którzy donoszą o nowych odkryciach i poszlakach wskazujących na położenie skarbu. Ostatnio gorąco w mediach zrobiło się za sprawą grupy „Złoty Pociąg 2025”, która ogłosiła wyniki swoich badań w podwałbrzyskich lasach. Poszukiwacze twierdzą, że pod ziemią znajduje się tunel, a w nim coś, co może być kilkoma wagonami osławionego szynowego skarbca. Na prace w lesie zgodę wydało Nadleśnictwo Świdnica. Radio Eska rozmawiało z nadleśniczym Jerzym Zemlikiem, który studzi nastroje. – Wydaliśmy warunkową częściową zgodę na prowadzenie prac. Z tego, co wiem, potencjalni wnioskodawcy mobilizują siły i załatwiają dalsze tematy związane z procedowaniem kolejnych zgód i na tym sprawa na tę chwilę stanęła – powiedział w rozmowie z rozgłośnią. Poszukiwacze swoje prace podzielili na kilka etapów, ale zgodę dostali jedynie na pierwszy z nich, najmniej inwazyjny. Prace prowadzone mają być na obszarze chronionym, więc grupa „Złoty Pociąg 2025” nie może naruszyć leśnego ekosystemu. – Obszar poszukiwawczy wynosi do około pół hektara, na tej powierzchni grupa ma zgodę na to, żeby dokonywać poszukiwań z wykorzystaniem ręcznych urządzeń elektronicznych oraz ręcznych bardzo prostych narzędzi takich jak łopatki, saperki, szpadle, po to tylko, żeby w żaden sposób nie uszkodzić roślinności ani korzeni drzew. To ma być zrobione w taki sposób, który zapewni trwałość szaty roślinnej – wyjaśnił Radiu Eska Jerzy Zemlik. Poszukiwacze muszą zgłaszać nadleśnictwu każde wkroczenie na teren poszukiwań, używanie ręcznych urządzeń. – My musimy mieć nad tymi badaniami absolutną kontrolę i nadzór. Musimy też na bieżąco monitorować postęp i to, co się na tym gruncie dzieje – dodał nadleśniczy. Przedstawiciel nadleśnictwa zwrócił uwagę na długie procesy administracyjne, które mogą opóźniać prace poszukiwaczy. – Każda ingerencja związana jest z wyłączeniem gruntu leśnego z produkcji, a więc na to musi być szereg zgód, takich jak aprobata nadleśnictwa, zgoda dyrekcji regionalnej, generalnej i na samym końcu ministra środowiska. To może potrwać nie tygodnie, a długie miesiące jak nie lata, wszystko zależy od tego jak sprawnie nastąpią procesy administracyjne w innych instytucjach – powiedział. – Na razie w lesie jest bez zmian – zakończył. Złoty Pociąg 2025. Kilka etapów prac
Poszukiwania skarbu trwają. Nadleśniczy studzi emocje