11 August, 2023

Uwaga! TVN: Wypadek w cyrku, runęła trybuna z widzami. „Zrobiła się panika”

Uwaga! TVN: Wypadek w cyrku, runęła trybuna z widzami. „Zrobiła się panika”

Przyjazd cyrku do Stopnicy był dla miejscowych dzieci dużą atrakcją. Na łące tuż obok rynku stanął namiot, wokół którego zaczęli gromadzić się goście. Cyrkowcy zapowiedzieli występ na 17:30. – Wybrałyśmy się z koleżanką i dziećmi. Miało być miłe popołudnie, a skończyło się dramatycznie – mówi Aleksandra Bartos.

„Zauważyłyśmy, że podłoga zaczyna się ruszać”

Z relacji mieszkańców wynika, że by dostać się do cyrkowej kasy, trzeba było przejść po podmokłym terenie, przez błoto. – Było podeszczowo i dzieci trzeba było przenosić – opowiada pani Aleksandra.

Namiot cyrkowy zapełniła grupa około 70 osób. Widzowie z niecierpliwością czekali na zapowiadane atrakcje. Tymczasem tuż przed rozpoczęciem pokazów doszło do tragedii. Trybuna wraz z widzami niespodziewanie runęła. – Zauważyłyśmy, że podłoga zaczyna się ruszać, to były sekundy – ocenia pani Aleksandra.

– Dzieci myślały, że zaczyna się przedstawienie i to jedna z atrakcji – mówi Sylwia Matuszczyk. – Wszystko spadło, deski zaczęły się przewracać – relacjonuje pani Aleksandra. I dodaje: – Chwyciłam dzieci, bałam się, żeby ręki im nie przytrzasnęło. I nagle zobaczyłam koleżankę w ciąży, którą ktoś zaraz podnosił.

W wypadku ucierpiały dzieci oraz kobieta w zaawansowanej ciąży. – Syn poleciał głową między deski, tyle pamiętam. Utknęła mu rączka – mówi Monika Złotnik-Rogowska. – Córkę przycisnęła jedna z ławek. Niestety, nie umiała się wydostać, próbowaliśmy na siłę ją wyszarpywać. Myślałam, że ma zmiażdżoną nogę – mówi pani Daria.

– Strach był, bo wszystko runęło. Ludzie krzyczeli, widziałem, jak wyciągają nogę jednej z dziewczynek spod desek – mówi 13-letni Filip. – Zrobiła się panika, ludzie zaczęli wychodzić, krzyczeć, ratować się – opowiada pani Aleksandra. – Jakaś pani z obsługi, nie wiem czy to właścicielka, czy ktoś, wzięła mikrofon i powiedziała, żeby nie wywoływać niepotrzebnej paniki, bo tak naprawdę nic się nie stało – zwraca uwagę pani Sylwia.

„Zadzwoniłam po męża, bo bardzo się wystraszyłam”

Zanim na miejsce dotarło pogotowie, miejscowa straż udzieliła rannym pierwszej pomocy. – Praktycznie wszystkie poszkodowane osoby to były osoby nieletnie. Pierwsza pomoc polegała na zaopatrzeniu ran oraz usztywnieniu kończyny górnej u jednej z osób poszkodowanych – mówi mł. bryg. Piotr Dziedzic z Państwowej Straży Pożarnej w Busku-Zdroju.

Pani Monika niepokoiła się o ciążę. – Zadzwoniłam po męża, bo bardzo się wystraszyłam. Chciałam jechać we własnym zakresie do szpitala – mówi Monika Złotnik-Rogowska. I dodaje: – Na szczęście, jeśli chodzi o mnie, to nie ucierpiałam.

– Ale skończyć się to mogło zupełnie inaczej – uważa Adrian Rogowski, mąż kobiety. – Tym bardziej, że w karetce nie czułam ruchów dziecka, także bardzo się bałam – dodaje pani Monika.

Podobne artykuły