Uwaga! TVN: Okazało się, że wójt pobierał dopłatę za jego ziemię. „Nie doszło do przestępstwa”
Pan Bogdan w 2007 roku kupił hektarową działkę. – Zgodnie z polskim prawem moją ziemię mogę użytkować, tak, jak chcę – zaznacza Bogdan Podlewski. Po paru latach pojawił się jednak problem.
Dopłaty dla kogoś innego
– Mój klient wystąpił do Agencji, by uzyskać środki unijne. Okazało się, że te środki z jego gospodarstwa przekazane zostały już komuś innemu – opowiada adwokat Mariusz Stegienka, pełnomocnik Bogdana Podlewskiego.
Właściciel ziemi sprawę próbował wyjaśnić w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. – Zadzwoniłem, by się dowiedzieć, kto pobiera dopłaty na moją działkę. Usłyszałem: „Nie mogę tego powiedzieć”. Zapytałem, jak w takim wypadku mam się tego dowiedzieć. Okazało się, że mam zgłosić to do prokuratury lub na policję. Wtedy dowiedziałem się, że to wójt, a przecież on powinien przestrzegać prawa w sposób nadzwyczajny – mówi Bogdan Podlewski.
– Nie doszło do popełnienia przestępstwa, z uwagi na brak znamion czynu zabronionego – stwierdza Janusz Borucki z Prokuratury Rejonowej w Świeciu. I dodaje: – Postępowanie zostało umorzone – za każdy z czynów, z lat 2018, 2019 czy 2020 i 2021.
Wójt ponad prawem?
Pan Bogdan z bezsilności zainteresował więc sprawą media. Jak podkreśla, nigdy nie podpisał upoważnienia na pobieranie świadczeń unijnych ani nawet nie rozmawiał o tym z wójtem.
– Czekałam na wójta przez długi czas po zgłoszeniu sprawy. Mógł przyjść, podać rękę i pogodzić się, ale nawet nie przyszedł – mówi Podlewski.
Dlaczego sprawą nie chce dalej zajmować się prokuratura? – To jest sprawa dla sądu cywilnego – mówi prokurator Janusz Borucki.
– Prokuratura zrobiła mniej niż powinna. Należałoby sprawdzić, czy osoba, która dopuściła się tego czynu, nie postępowała podobnie również w innych sytuacjach, a nie tylko w przypadku tego jednego klienta, którym był mój klient. Prokuratura tego nie sprawdzała – podkreśla pełnomocnik Bogdana Podlewskiego.
Wójt stanowczo odmówił wypowiedzi przed kamerą. Tłumaczy, że sprawa dotyczy go prywatnie, a nie jako urzędnika. Przyznaje, że uprawiał ziemię i nie widzi w tym nic złego. Twierdzi, że właściciel o wszystkim wiedział.
Co na to ARiMR?
– Dochodzi do sytuacji takiej, że ktoś otrzymuje świadczenie i weryfikacja następuje dopiero z chwilą, gdy się okazuje, że inna osoba zgłasza chęć otrzymania takiego dofinansowania. Wywołuje to pewne wątpliwości, co do prawidłowości przyznawania środków z agencji – mówi adwokat Mariusz Stegienka.
ARiMR nie prowadzi jednak żadnego postępowania wyjaśniającego. W rozmowie z nami przedstawiciel Agencji zasłonił się ochroną dóbr osobistych rolników i tym, że sprawa jest w prokuraturze. Wnioskodawcy wycofali wnioski, ziemia leży odłogiem, a konsekwencje poniósł właściciel.
– Dostałem tysiąc złotych kary, że złożyłem wniosek o dopłatę, na który złożyła na tamtą chwilę też nieznana mi osoba. Odwołałem się od kary, ale nie uwzględnili odwołania – ubolewa Podlewski.
O sprawie pana Bogdana udało nam się porozmawiać przed kamerą z rzecznikiem Agencji. – To jest kwestia indywidualna, sprawa trafi do sądu. Jest na wyższym etapie i poczekajmy na rozstrzygnięcie sądu – sugeruje Paweł Wojcieszak.
Zapytaliśmy więc, w jaki sposób Agencja kontroluje, kto bierze dopłaty i czy ma prawo je brać. – Sprawdzamy, czy na dany grunt jest więcej niż jeden wniosek. Jak jest jeden wniosek, to OK, jak są dwa, to wyjaśniamy to – mówi Wojcieszak i dodaje, że agencja nie weryfikuje, czy ktoś ma akt dzierżawy czy własności gruntu.
– Nie chcemy prowadzić rolników do tego, żeby co roku dostarczali nam kolejne dokumenty. Chcemy się odbiurokratyzować – podkreśla rzecznik ARiMR.
Kto powinien dostawać dopłatę?
Dopłaty należą się więc temu, kto uprawia ziemię. Od lat ta kwestia wraca w dyskusjach jak bumerang, bo rodzi patologie. Próbując wyjaśnić, jak doszło do tego, że bezprawnie użytkowano ziemię pana Bogdana, dotarliśmy do poprzedniego właściciela gruntu.
– [Po sprzedaży – red.] uprawiałem tę ziemię, bo Podlewski mówił, że mam uprawiać. Od 2008 roku jestem niezdolny do pracy i moją ziemię dzierżawi wójt – tłumaczy Kazimierz Wróblewski.
– Podlewskiego ziemia jest w środku. Ugorem nie może leżeć, bo jesteśmy w Unii i karę się wtedy płaci, jak się nie obrabia – zaznacza Wróblewski. – Do 2017 roku Kazik miał zezwolenie i mógł na mojej ziemi robić, co chciał – przyznaje Bogdan Podlewski.
A jeśli rzeczywiście pan Kazimierz przekazał jej użytkowanie wójtowi? – Ale czy Nowak może pozwolić Kowalskiemu, by mógł moją ziemią rządzić? – odpowiada pan Bogdan.
O sprawę zapytaliśmy eksperta. – Należałoby przypomnieć wójtowi przepisy kodeksu cywilnego. Mamy tutaj do czynienia z samoistnym przejęciem cudzego gruntu i uprawianiem go bez jakiegokolwiek tytułu prawnego. To potencjalnie rodzi sprawę sądową – właściciel nieruchomości może domagać się zapłaty wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z jego nieruchomości. Na tle tej sytuacji może dojść do wieloletniego procesu sądowego i niestety za to wszystko zapłacimy my, podatnicy – mówi adwokat Piotr Kaszewiak.
Jakie rozwiązanie sprawy satysfakcjonowałoby Podlewskiego? – Może być ugoda. Niech wójt przyjdzie i przeprosi, poda rękę i będzie OK. Nie chodzi o pieniądze, ale o sprawiedliwość – zaznacza pan Bogdan.
Czytaj też:
Uwaga! TVN: Wstrząsające nagrania ze żłobka w Wałbrzychu. Czy dzieci otrzymały obiecaną im pomoc?Czytaj też:
Uwaga! TVN: Chcieli pomóc córce, teraz sami mają problemy. „Nie mieści mi się to w głowie”