Uwaga! TVN: Kupili dom, ale nie mogą do niego wejść. „Lokatorzy wzywają policję”
Młode małżeństwo, Katarzyna i Adrian Hajdnerowie, w listopadzie 2021 roku wygrali licytację upadłościową domu jednorodzinnego wraz z działką. Licytacja siedliska była konsekwencją ogłoszenia upadłości przez jego właścicielkę Milenę L. Wraz z kobietą w domu zamieszkiwali wtedy jej rodzice i dwie siostry.
– Mieli siedem dni na opuszczenie tego. Poprzednia właścicielka – Milena pisała do żony, że termin wypada w Wigilię i żebyśmy dali im trochę czasu. I poszliśmy im na rękę – mówi Adrian Hajdner.
– Potem byłem u tej pani w styczniu. Zapewniała, że szukają lokalu i że trzeba poczekać dwa tygodnie i będą się wyprowadzać, bo mają inny lokal na oku – przywołuje pan Adrian.
„Siedzę tu, aż sprawy się nie zakończą”
O ile była właścicielka nieruchomości Milena L. i jedna z jej sióstr wyprowadziły się z domu po przeprowadzonej licytacji, to pozostająca tam wraz z mężem i ostatnią z córek, matka Mileny L. – Lidia, oznajmiła nowym właścicielom, że nie ma zamiaru opuszczać posesji.
– Powiedziała, że akt notarialny jest nieważny, że jej córka jest pierwszym właścicielem, a ja drugim i na tym się temat skończył. Wtedy poszliśmy do adwokata – mówi Adrian Hajdner.
– Sprawa dotyczy opuszczenia i wydania tej nieruchomości, dlatego, że nie możemy z pominięciem sądu i drogi sądowej, usunąć stamtąd tych państwa – tłumaczy radca prawny Maciej Bonczewski, pełnomocnik państwa Hajdnerów.
– Chodzi o eksmisję dwóch osób i 13-letniej dziewczynki, która jest córką tych państwa – precyzuje Bonczewski.
Jak do sprawy odnosi się rodzina, która nie chce się wyprowadzić? – Sprawy są w sądzie. Przebywamy tu, bo mamy prawo. Do zakończenia sprawy – mówi Lidia M., matka byłej właścicielki. I dodaje: – Proszę kierować się do mojego adwokata. Ja tu siedzę, aż się sprawy nie zakończą w sądzie.
Inna sprawa
Sprawa bezprawnie zajmowanego domu państwa Hajdnerów to nie pierwsza sytuacja, gdy rodzina M. nie chce opuścić zlicytowanej nieruchomości. Blisko 10 lat temu upadłość ogłosił ojciec Mileny L. – Rafał M. Wtedy również, po zlicytowaniu domu przez syndyka, rodzina M. nie chciała się z niego dobrowolnie wyprowadzić.
– Musieliśmy składać wnioski do komornika, do sądu o udostępnienie nam tej posesji. Dopiero po półtora roku ci państwo opuścili lokal – mówi Aleksandra Parzysz. I dodaje: – Bardzo dużo rzeczy było uszkodzonych. W pomieszczeniach brakowało kontaktów czy drzwi. Uszkodzona była wanna, przy odpływie była zrobiona dosyć duża dziura. Umywalka była całkowicie zlikwidowana.
– Zostało zrobione to złośliwie– uważa pani Aleksandra.
Wniosek o eksmisję
W tej sytuacji Hajdnerowie złożyli wniosek o eksmisję. – Nasza sprawa w sądzie nadal się toczy, ale o ich sprawach – ubolewa Katarzyna Hajdner. – Oni wszystko mieszają, wątki o upadłości i syndyku z naszą sprawą. Uważamy, że to specjalnie robione zamieszanie i twierdzenie, że ktoś ich oszukał – mówi pan Adrian.
Sprawa trwa już blisko rok. Prezes Sądu Rejonowego w Krotoszynie nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą. Zapewniła jednak, że poprosiła prowadzącego sprawę sędziego o bezzwłoczne podjęcie czynności procesowych, które będą zmierzały do wydania wyroku.
Tymczasem, małżeństwo, które zajmuje teraz dom, twierdzi, że nieruchomość została sprzedana za nieodpowiednią kwotę. – Zaskarżyliśmy to, ale syndyk nawet na to nie spojrzał. Nie zareagował na naszą wycenę – mówi Lidia M. – Dom nie został sprzedany za takie pieniądze, za jakie ma być. Zostały długi i my się nie wyprowadzimy – dodaje mąż kobiety.
Hajdnerowie przekonują, że wcześniej żadnych zastrzeżeń, co do pieniędzy, nie było. – Rzeczoznawca wycenił ten dom na 125 tys. zł, a my daliśmy prawie 180 tys. zł. To chyba duża różnica. Nie wiem, jak oni mogą czuć się poszkodowani, skoro pani Milena nam dziękowała. Dziękowała mojej żonie w SMS-ach, że daliśmy najwyższą cenę – dziwi się pan Adrian.
Skontaktowaliśmy się Mileną L., byłą właścicielką domu państwa Hajdnerów.- Nie będziemy rozmawiać. Jestem z dzieckiem – oświadczyła kobieta.
– Musimy teraz płacić za wynajem mieszkania i za kredyt. Oni, pozostając tam, generują nam mega koszty. Zakładają jeszcze sprawy karne, żeby nasze koszty miesięczne były jeszcze większe – ubolewa pan Adrian.
Czytaj też:
Kredyt 2 proc. za nieco ponad miesiąc. PKO BP chce być lideremCzytaj też:
Budowa domu w pierwszym kwartale. Czy ceny zaczną spadać?