16 August, 2025

Triumf Putina po spotkaniu z Trumpem. Polska ma powody do obaw

Triumf Putina po spotkaniu z Trumpem. Polska ma powody do obaw

Triumf Putina po spotkaniu z Trumpem. Polska ma powody do obaw

Władimir Putin i Donald Trump Źródło: PAP / Gavril Grigolov Po latach izolacji Rosja wraca na salony. Spotkanie Władimira Putina z Donaldem Trumpem to mocny sygnał alarmowy nie tylko dla Ukrainy, ale i całej Europy.

Tuż po północy czasu polskiego w nocy z piątku na sobotę zakończyło się spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. Rozmowa, w której uczestniczyli również doradcy obu stron, trwała blisko trzy godziny.

Szczyt na Alasce. Tak Trump przywitał Putina

Uwagę zwracała już sama forma przywitania prezydenta Rosji – był czerwony dywan, uścisk dłoni a następnie obaj politycy wspólnie udali się do limuzyny amerykańskiego prezydenta, co jest sytuacją niezwykle rzadko spotykaną.

„New York Times” zwrócił uwagę na fakt, że gdy Władimir Putin wychodził z samolotu, wyglądał na niezwykle zadowolonego. Zdaniem dziennikarzy miał mnóstwo powodów, aby się tak czuć, ponieważ dla Rosji był to koniec pewnego etapu. W ten symboliczny sposób zakończyły się blisko trzy lata izolacji dyplomatycznej Kremla w związku z atakiem na Ukrainę.

„NYT” podkreślił, że zdjęcia z czerwonego dywanu, które popłynęły w świat, to dokładnie taki obraz, jakiego oczekiwał Władimir Putin. Z kolei CNN dodawało, że uderzającym było, gdy prezydent Rosji uśmiechał się wyglądając przez okno limuzyny prezydenta USA, w momencie gdy w Ukrainie przez cały czas giną cywile.

To ciepłe powitanie, które Donald Trump zgotował Władimirowi Putinowi, mocno kontrastuje z tym, w jak oschły sposób potraktował Wołodymyra Zełenskiego podczas spotkania w pierwszym kwartale tego roku.

twitter

Putin: Gdyby Trump był prezydentem, wojny by nie było

Entuzjazm delegacji Rosji nie opadł także po zakończeniu rozmów z Donaldem Trumpem i jego współpracownikami. Doradca Władimira Putina Kiriłł Dmitrijew stwierdził, że „rozmowy przebiegły znakomicie”.

– Rozmawialiśmy w atmosferze i pełnej wzajemnego zrozumienia. Było konstruktywnie i konkretnie. Jesteśmy bliskimi sąsiadami, dlatego rozmawialiśmy właśnie tutaj. Gdy wyszedłem z samolotu, powiedziałem: „dzień dobry sąsiedzie” – wyjaśnił Władimir Putin podczas wspólnej konferencji prasowej.

Rosyjski przywódca nie szczędził ciepłych słów pod adresem Donalda Trumpa. Podkreślał jego zaangażowanie w próby rozwiązania konfliktu ukraińskiego i dodawał, że „gdyby to on był gospodarzem Białego Domu w 2022 roku, do wybuchu wojny w ogóle by nie doszło”.

Możemy tylko się domyślać, że prezydent Rosji uważa, że Republikanin zareagowałby zgoła inaczej niż Joe Biden i nie robiłby tak wiele, aby wspierać Ukrainę. Co mogłoby to oznaczać dla samej Ukrainy, ale również i Polski czy pozostałych państw nadbałtyckich, możemy się tylko domyślać.

Ustalenia ponad głowami Ukrainy

Przy okazji prezydent Rosji rzucił dość absurdalnie brzmiące słowa o tym „jak wielkim bólem i tragedią jest dla niego to, co dzieje się w Ukrainie”. Która – przypomnijmy – cierpi właśnie przez decyzje Kremla. Zapewniał też o tym, „jak bardzo zależy mu na pokoju w Ukrainie i zagwarantowaniu jej bezpieczeństwa”.

Następnie Władimir Putin pokusił się o lekką szpilę w kierunku Europy. – Liczymy, że w Kijowie i w stolicach europejskich przyjmą to w duchu konstruktywnym i nie będą tego przyjmować jako prowokacji i nie będą chcieli zaszkodzić ewentualnemu postępowi w tej sprawie – stwierdził.

Ta wypowiedź może być odebrana tylko w jeden sposób – jako rodzaj powrotu do czasów zimnej wojny, kiedy to dwa mocarstwa decydowały o losach całego świata. Władimir Putin zasugerował, że wszelkie decyzje będą zapadać tylko między nim a Donaldem Trumpem. Z kompletnym pominięciem Ukrainy czy Unii Europejskiej.

Niemiecki dziennik „Die Welt” nie ma wątpliwości, że już sam fakt rozmów bez udziału Ukrainy i Europy to „czarny dzień, który brutalnie obnaża ich bezsilność i brak wpływu”.

Komentarz o „potencjalnym torpedowaniu postanowień przez Kijów czy Europę” może również oznaczać, że nie będą to dobre wieści dla Ukrainy. Szczególnie, że w rozmowie z Fox News po zakończeniu szczytu, Donald Trump stwierdził, że „to od Wołodymyra Zełenskiego i ewentualnej postawy i zaangażowania Europy zależy to, czy uda się zaprowadzić pokój”. Dodawał, że „Rosja to bardzo wielka potęga, a Ukraina nie”.

Donald Trump i „business as usual”

Donald Trump ocenił, że spotkanie z Władimirem Putinem było ekstremalnie produktywne. – Wiele punktów uzgodniliśmy, w tym kilka dużych. Niektórych nie dokończyliśmy, ale poczyniliśmy postęp – wyjaśniał polityk.

Prezydent USA płynnie przeszedł do „business as usual” twierdząc, że „na Alaskę przybyło mnóstwo fantastycznych przedstawicieli rosyjskiego biznesu, którzy z pewnością chcą robić interesy w USA, które stały się najbardziej pożądanym krajem na świecie”.

Absurdalnie brzmiały jego uwagi rzucone pod adresem Siergieja Ławrowa i Jurija Uszakowa. Donald Trump wprawił dziennikarzy w osłupienie, gdy powiedział, że „widzi czasem w gazetach rosyjskich polityków i są oni prawie tak samo sławni jak ich szef”.

Szczyt na Alasce bez kluczowych ustaleń

W trakcie szczytu na Alasce nie zostały podjęte żadne kluczowe decyzje w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie. Donald Trump zapewnił jedynie (nie do końca wiadomo, na jakich podstawach), że „aktualnie w Ukrainie ginie po kilka tysięcy osób dziennie a teraz już nie będzie”. Pojawiły się również deklaracje o możliwości zorganizowania kolejnego spotkania – być może w Moskwie i być może tym razem z udziałem Wołodymyra Zełenskiego.

Sama konferencja Władimira Putina i Donalda Trumpa mogła być sporym rozczarowaniem. Przyniosła ona znacznie więcej pytań, niż odpowiedzi. Z ust polityków nie padł ani jeden konkret.

Władimir Putin na pewno ma prawo czuć się wygranym, o czym wspominał chociażby John Bolton, były doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Chociaż zabrakło konkretnych decyzji, w świat popłynęły obrazki, które jasno pokazują, że czasy izolacjonizmu Rosji mamy już za sobą.

Polska prawica fetowała Trumpa

W tym miejscu narzuca się pewna refleksja dotycząca reakcji polskiej prawicy, która zwycięstwo Donalda Trumpa z Kamalą Harris traktowała niemal jak dar od Boga. Trudno potraktować ciepłe przyjęcie Władimira Putina jako korzystne z punktu widzenia interesów Polski. Podobnie jak próby dogadania się ponad głowami Ukraińców i Europy.

Były szef MSZ Jacek Czaputowicz tłumaczył, że już sam fakt spotkania, to wielki prezent dla Rosji. W ocenie polityka to, że rozmowy odbywały się w 105. rocznicę Bitwy Warszawskiej, to zdecydowanie negatywny aspekt dla Polski. Jego zdaniem Rosja celowo wybrała taki termin a Amerykanie trochę nieświadomie go zaakceptowali.

O tym, czy kolejne decyzje USA będą podejmować bardziej świadomie, przekonamy się wkrótce. I obyśmy wówczas mogli mieć w sobie tyle entuzjazmu, co politycy PiS po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich w USA.

Podobne artykuły