Amerykańska Polonia obawia się deportacji. Tak reagują mieszkańcy Chicago Donald Trump Źródło: PAP/EPA / Kevin Lamarque Nadal nie wiadomo, jak amerykańską Polonię dotknie powrót do władzy Donalda Trumpa i jego zapowiedzi o walce z nielegalną migracją. Obawy robią się poważne. Jedną z głównych zapowiedzi Donalda Trumpa była walka z nielegalną migracją. Teraz, kiedy jego powrót do Białego Domu stał się rzeczywistością, wśród amerykańskiej Polonii wzrosnąć miały obawy o ich przyszłość za wielką wodą. „Jestem nielegalnie. Miałem flagę Donalda Trumpa na domu, zaczynam się jednak bać. Myśli pan, że ruszy też Polaków?” – miał pisać do reportera RMF FM w Stanach Zjednoczonych Pawła Żuchowskiego jeden z przedstawicieli amerykańskiej Polonii.„Tygodnik Podhalański” rozmawiał z Polonią w Chicago O tym, jak wyglądają realia amerykańskiej Polonii w Chicago, porozmawiali teraz dziennikarze „Tygodnika Podhalańskiego”. – Od lat nie latam tu samolotem po Ameryce. Po prostu boję się, że podczas kontroli biletowej ktoś zorientuje się, że jestem nielegalnie – usłyszeli od jednego z rozmówców. – Kiedyś było inaczej, nawet zrobiłem tu prawo jazdy. Zalegam z alimentami i tego się boję, że mnie deportują – dodał mężczyzna. Ten, choć na co dzień pracuje w polskim sklepie, kiedy jego koledzy lecą na Florydę samolotem, on „na wszelki wypadek tłucze się z rodziną samochodem”. Inną sytuację „Tygodnikowi Podhalańskiemu” opowiedział kolejny z rozmówców. – Nie miałem wyboru i swoją narzeczoną, która przyjechała z Polski, musiałem wydać za Amerykanina. A dokładnie za gościa z Polski, który miał amerykańskie obywatelstwo – usłyszeli dziennikarze. – Zapłaciłem mu dwa razy po 5 tys. dolarów. Miałem z tym sporo kłopotów. Przez pewien czas musieli udawać, że są małżeństwem. Robiłem im wspólne zdjęcia. Takie cyrki. To było okropne, ale ostatecznie udało się – opowiedział dziennikarzom mężczyzna.Tusk i Sikorski mówią o działaniach konsulatów Obawy wśród amerykańskiej Polonii są na tyle silne, że głos w sprawie zabrał premier Donald Tusk. Szef rządu przekazał, że nowa administracja nie podała jeszcze żadnych szczegółowych informacji, dlatego nie wiadomo, czy konsekwencje decyzji Donalda Trumpa będą dotkliwe dla tej społeczności. – Musimy być więc dobrze przygotowani – mówił premier. – Nasze placówki w Stanach Zjednoczonych będą docierały, tak szybko jak to możliwe, do naszych obywateli, którzy będą czuli się w jakiś sposób zaniepokojeni i będą mogli liczyć na pomoc ze strony urzędników konsularnych i naszego rządu – tłumaczył. Do sprawy odniósł się także szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. „Rodaków mieszkających za granicą, którym skończyła się ważność paszportu, zapraszamy do uzyskiwania nowych dokumentów” – napisał w mediach społecznościowych. „W USA ustanawiamy dodatkowe dyżury konsularne także poza budynkami konsulatów. Warto to zrobić także po to, aby móc zagłosować w wyborach na Prezydenta RP” – dodał minister.