02 September, 2025

Sąsiedzi wstrząśnięci po tragedii pod Koninem. „Te dziewczynki były tak rezolutne”

Sąsiedzi wstrząśnięci po tragedii pod Koninem. „Te dziewczynki były tak rezolutne”

Sąsiedzi wstrząśnięci po tragedii pod Koninem. „Te dziewczynki były tak rezolutne”

Policja, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / DarSzach W niedzielę 31 sierpnia w Helenowie Pierwszym koło Konina doszło do tragedii, o której usłyszała cała Polska. W rozmowie z Polsat News sąsiedzi ofiar podkreślali, że nic nie zapowiadało katastrofy.

Zgłoszenie o tragicznym zdarzeniu pod Koninem trafiło do policyjnej centrali o 22:17. – Zadzwonił mężczyzna i poinformował, że na jego posesji w rejonie szamba znajdują się niepokojące ślady, a jego żona i dwójkę dzieci zniknęły – relacjonowała Sylwia Król z policji z Koninie.

Tragedia pod Koninem. Trzy osoby w szambie

W „Wydarzeniach” Polsatu doprecyzowano, że owe niepokojące ślady to krew. Jako pierwsi na miejsce zgłoszenia dotarli strażacy, kolejni byli ratownicy medyczni. Niestety, lekarz mógł jedynie stwierdzić zgon 32-letniej kobiety. Nieco dłużej trwała walka o jej córki: 6- i 7-letnią. Dziewczynki były ratowane w szpitalu jeszcze przez półtorej godziny. Tu również nie dało się jednak wiele zrobić.

– Miały zalane płuca, były wyziębione do bardzo niskich temperatur. Robiliśmy co można było, ogrzewaliśmy te dziewczynki niestety zmarły – wyjaśniała Maria Wróbel, naczelna pielęgniarka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie.

Prokurator przekazał dziennikarzom, że podejrzewa, iż w Helenowie Pierwszym doszło do przestępstwa, a nie wypadku. W „Wydarzeniach” mówiono, że chodzić może o tzw. samobójstwo rozszerzone. Nieoficjalnie mówi się, że matka zostawiła przed śmiercią list.

Sąsiedzi o tragedii w Helenowie Pierwszym

Sąsiedzi w rozmowie z Polsat News podkreślali, że są wstrząśnięci po niedzielnej tragedii. – Nie było żadnych sygnałów, żeby tam działo się coś złego. To zaradny, pracowity chłopak, a ona zawsze elegancka i uśmiechnięta. Miałam ich za wzór małżeństwa – mówiła pani Mariola.

Podkreślała, że dziewczynki pary były bardzo rezolutne. – Nie da się w to uwierzyć, nie mam słów. Chyba cała wioska nie spała do rana. Myślę, że ludzie długo się nie pozbierają – oceniała. Jak mówiła, 32-letnia sąsiadka zawsze wyglądała na zadbaną i uśmiechniętą.

– Nie było sytuacji, by nie porozmawiała. Ona najlepiej wie, co się stało. Może jakaś depresja… Jeśli była chora, to bardzo dobrze to maskowała. Nic nie wskazywało, że coś złego się tam dzieje – podkreślała.

Podobne artykuły