Wstrząsająca relacja z SOR. Tak potraktowano pacjentkę po porodzie

Korytarz w szpitalu Źródło: Shutterstock / Anna Jurkovska Miała poważne problemy ze zdrowiem, mimo tego, nikt jej nie pomógł. Pacjentka Szpitala Południowego w Warszawie podzieliła się wstrząsającą historią. Pani Katarzyna niedawno została mamą. Od momentu porodu kobieta ma problemy ze zdrowiem. – Miałam dreszcze, nie mogłam spać, czułam silny ból. Położna mówiła, że to normalne, tak wygląda połóg. Po którymś epizodzie zauważyłam, że gorączkuje. Miałam zapalenie dróg moczowych, spędziłam tydzień w szpitalu na silnej antybiotykoterapii – opowiadała kobieta. Pacjentka szukała pomocy u proktologa. Jej stan był coraz bardziej poważny – bóle były tak silne, że lekarz nie był w stanie przeprowadzić badania. Łącznie kobieta otrzymała siedem różnych antybiotyków, jednak żaden lek nie pomagał. Gastroenterolog ocenił, że może to być przetoka odbytu lub zakażenie bakterią od nadmiaru antybiotyków. – Gdy tylko je odstawiałam, wracały bardzo silne biegunki. W dodatku karmiłam piersią, więc czułam się coraz gorzej – opisywała pani Katarzyna. Po przeprowadzeniu kolejnych badań, kiedy stan pacjentki pogorszył się na tyle, że nie była w stanie jeść ani pić, zgłosiła się po pomoc do Szpitala Południowego w Warszawie. – Powiedziałam, że jestem w trakcie diagnostyki, ale bardzo źle się czuję, ledwo stoję na nogach, a mam jeszcze niemowlę do wykarmienia piersią. Zostałam zakwalifikowana z niskim priorytetem, co całkowicie rozumiem – podkreśliła kobieta w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Gdy kobieta położyła się na ziemi, ponieważ z bólu nie mogła wysiedzieć na krześle, jeden z pracowników zwrócił jej uwagę, że nie ma na to zgody. Dopiero po kłótni z bratem pacjentki udało się znaleźć dla niej łóżko. Po kilku godzinach pani Katarzyna usłyszała od lekarza, że „nie ma potrzeby hospitalizacji, ponieważ zdiagnozowano u niej zapalenie pęcherza, którego leczenie nie wymaga pobytu w szpitalu”. – Byłam skrajnie wykończona, ale nikt nawet nie zaproponował podpięcia kroplówki. Gdy powiedziałam, że chcę się wypisać na żądanie, lekarz odparł, że sugerował to już kilka godzin wcześniej – relacjonowała kobieta. Kilka godzin później doszło do pomyłki – pani Katarzyna dostała informację o recepcie na leki niezwiązane z jej schorzeniem. Gdy dzień później pacjentka zgłosiła się do gastroenterologa dowiedziała się, że powinna jak najszybciej zgłosić się do szpitala zakaźnego. W placówce powiedziano jej, że „ma hipoglikemię oraz zakażenie bakterią a pacjentów w takim stanie przewozi się na łóżkach”. W odpowiedzi na zarzuty pacjentki, przedstawiciele Szpitala Południowego wyjaśnili, że „kobieta nie miała pilnych wskazań do natychmiastowego udzielenia świadczeń, bo nie znajdowała się w stanie nagłego zagrożenia zdrowia”. W oświadczeniu zapewniono, że „personel dokłada wszelkich starań, aby udzielanie świadczeń wszystkim pacjentom odbywało się na wysokim poziomie”.Warszawa. Tak potraktowano pacjentkę po porodzie
Szpital Południowy odpowiada na zarzuty