Tak Kaczyński mówił o ustawkach. Archiwalne wideo podbija sieć

Jarosław Kaczyński Źródło: PAP / Paweł Supernak Przez lata deklarowali bezkompromisową walkę z przemocą stadionową. Potępiali chuliganów, piętnowali „ustawki”, zapowiadali surowe konsekwencje. Dziś ci sami politycy z nostalgią wspominają młodzieńcze bójki i traktują stadionowych rozrabiaków niemal jak niegroźnych łobuziaków. W cieniu kontrowersji wokół Karola Nawrockiego, którego przeszłość wywołała poruszenie nawet wśród członków obozu władzy, wypowiedzi liderów PiS uległy diametralnej zmianie. W przestrzeni publicznej pojawia się pytanie: czy to cyniczna zmiana narracji, czy też polityczne rozdwojenie jaźni? W 2006 roku Lech Kaczyński – ówczesny prezydent i jeden z najbardziej wpływowych polityków prawicy – mówił z pełną stanowczością o konieczności ukrócenia stadionowego chuligaństwa. Jego słowa brzmiały jak zapowiedź bezwzględnej walki. twitter – Doszło do zdarzeń, które powtarzać się nie mogą, które są niebezpieczne zawsze, bo grożą mieniu, ale jeszcze, co znacznie istotniejsze, grożą ludzkiemu zdrowiu, jak wykazały ostatnie lata – czasami nawet i życiu. Grożą też poczuciu bezpieczeństwa, spokojowi obywateli, ich poczuciu godności. Inaczej mówiąc, są to zdarzenia niezmiernie wręcz niebezpieczne i będziemy z nimi zaciekle walczyć. Był to komentarz do zamieszek w Warszawie z udziałem pseudokibiców. Jeszcze przez lata po tej deklaracji politycy PiS utrzymywali podobne stanowisko. Kibol był wrogiem państwa prawa, symbolem patologii, a nie – jak dziś – rozczulającym „niedźwiadkiem”. Wobec zdecydowanej retoryki śp. Lecha Kaczyńskiego zdumienie wywołuje obecna retoryka prezydenta Andrzeja Dudy. Wbrew dotychczasowemu stanowisku formacji, której jest częścią, postanowił zbagatelizować problem przemocy wśród młodzieży i kibiców: – Wszyscy wiedzą, że chłopcy, a zwłaszcza chłopcy tacy mocni, męscy, jak są młodzi, to lubią się poszarpać i zachowują się trochę jak takie małe niedźwiadki, czy małe tygrysy. Po prostu walczą ze sobą. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Takie słowa w ustach głowy państwa z jednej strony mogą brzmieć jako próba rozładowania napięcia, z drugiej jednak – zdaniem wielu – stanowią przyzwolenie na agresję, której skutki nierzadko bywają tragiczne. Prezes PiS również zmienił ton. Jeszcze kilka lat temu z pełną powagą opowiadał o konieczności przeciwdziałania kibolskim ustawkom: – Trzeba uniemożliwić tak zwane ustawki, które dzisiaj nie są walkami na pięści, to też byłoby niedopuszczalne, ale to już jest konflikt o charakterze bandyckim. W związku z tym trzeba się temu zdecydowanie przeciwstawić. Dziś jednak sam przywołuje własne doświadczenia z młodości jako coś niemal budującego: – Ja nie potrafię policzyć, ile razy ja byłem we wczesnej młodości pacjentem pogotowia ratunkowego; nie dlatego, że się wywracałem na ulicy, czy podczas jakichś meczów piłkarskich, tylko dlatego, że nawet na Żoliborzu było bardzo dużo, bardzo różnych ludzi, a walki wtedy toczyły się w sposób w najwyższym stopniu zdecydowany. Jak dodał, jego brat Lech miał po prostu więcej szczęścia: – Miał więcej szczęścia, bo rzadziej go trafiano czymś ciężkim, ale też bywał w tym pogotowiu. Trudno o większy kontrast z deklaracjami sprzed lat. Słowa Kaczyńskiego odbierane są jako próba odczarowania wizerunku brutalnych bójek młodych ludzi, mimo że jeszcze niedawno prezentował zupełnie inne stanowisko. Podobny zwrot retoryczny można dostrzec w przypadku byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Jeszcze w 2018 roku mówił z powagą o konieczności wprowadzenia rozwiązań inspirowanych systemem brytyjskim, które miały wyeliminować stadionową przemoc: – Trzeba pracować nad rozwiązaniami regulacyjnymi. Tutaj najbardziej drastyczne, znane wszystkim kibicom piłkarskim, to są rozwiązania brytyjskie. My teraz dokonujemy bardzo szybkiej, gruntownej analizy rozwiązań, najlepszych rozwiązań europejskich. Chcemy tego typu zjawisko wyeliminować. Chcemy, żeby był to sport jak najbardziej przyjazny właśnie dla rodzin. Tymczasem kilka dni temu z rozbrajającą szczerością przyznał: – Ja się wychowywałem w jednym z wrocławskich trójkątów bermudzkich. Tam było bardzo dużo mordobicia, bardzo dużo podwórkowych bójek, bijatyk, ja taką atmosferę doskonale rozumiem. Można powiedzieć, że również mam taką przeszłość. I dalej: – Też pamiętam tamte lata. Byłem swego czasu zagorzałym kibicem Śląska Wrocław. To wyznanie zostało odebrane przez część opinii publicznej jako przyzwolenie na przemoc w imię „młodzieńczych doświadczeń”. Tym bardziej że pochodzi od osoby, która jako premier deklarowała twardą walkę z agresją na stadionach. Politycy prawicy, którzy jeszcze do niedawna przedstawiali się jako obrońcy porządku i prawa, dziś najwyraźniej próbują wpisać się w inną narrację – bardziej luzacką, związaną z „męską młodością”, bójkami i lojalnością wobec kibicowskich środowisk. Niektórzy komentatorzy interpretują to jako próbę utrzymania wpływów wśród części elektoratu utożsamiającego się z subkulturą kibicowską. Kiedyś PiS nie miał wątpliwości, że pseudokibice są zagrożeniem dla społeczeństwa. Dziś politycy tej samej partii niemal z dumą wspominają swoje młodzieńcze potyczki i wyrażają zrozumienie dla stadionowych burd. Internauci szybko zauważyli ten zwrot. W mediach społecznościowych krąży nagranie przemówienia Lecha Kaczyńskiego z 2006 roku, zestawiane z najnowszymi wypowiedziami jego brata i prezydenta Dudy. Kontrast jest uderzający. W tym kontekście rodzi się poważne pytanie: czy PiS faktycznie traktuje problem pseudokibiców poważnie, czy też zmieniło zdanie pod wpływem politycznego koniunkturalizmu? Zmiana tonu w wypowiedziach najważniejszych polityków w kraju nie pozostaje bez znaczenia. Nie tylko podważa wcześniejsze deklaracje i politykę państwa, ale też może dawać sygnał młodym ludziom, że przemoc jest akceptowalna, jeśli tylko można ją przedstawić jako „chłopięcą przygodę”. Polityczna amnezja wydaje się zbyt wygodna, by była przypadkowa. A zmiana retoryki – zbyt spójna, by była spontaniczna.Tak Kaczyński mówił o ustawkach. Wideo podbija sieć
Zmiana tonu: niedźwiadki i podwórkowe bójki
Jarosław Kaczyński: kiedyś ostro, dziś wspomnienia z Żoliborza
Morawiecki: od walki z kibolami do podwórkowych mordobić
Zbiorowa amnezja czy kontrolowana zmiana wizerunku?