„Systemy przeciwlotnicze bez nadzoru”. Szokujące odkrycie przy granicy z Ukrainą

Jacek Dobrzyński Źródło: PAP / Piotr Nowak Jedna z firm miała przetransportować systemy przeciwlotnicze do ukraińskiej armii. Broń była jednak składowana w magazynach na Podkarpaciu w pobliżu granicy. Początkowo była pilnowana, a potem została praktycznie bez nadzoru. Rzecznik MSWiA stwierdził, że to „skandal”. Służba Kontrwywiadu Wojskowego, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Żandarmeria Wojskowa zabezpieczają kontenery z bronią i amunicją znalezione w Laszkach na Podkarpaciu – podała TV Republika. Na terenie tamtejszego aeroklubu, blisko granicy z Ukrainą, znaleziono osiem kontenerów, które mają być wypełnione uzbrojeniem i amunicją. Na miejscu pojawiła się również policja. Kontenery miały leżeć od kilku tygodni, a służby dowiedziały się o ich istnieniu w ostatnich dniach. RMF FM dodaje, że jedna z prywatnych firm otrzymała zlecenie przetransportowania systemów przeciwlotniczych do Ukrainy, czego z nieznanych na razie powodów nie zrobiła. Sprzęt był przechowywany właśnie w magazynach i przez pewien czas chroniony. Potem broń pozostała praktycznie bez nadzoru. Uzbrojenie nie należy do polskiej armii ani państwowych służb. Miało być komercyjnie dostarczone przez prywatny podmiot ukraińskiej armii. Systemy przeciwlotnicze znaleźli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji działający na polecenie Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. Na podstawie informacji z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęto śledztwo ws. nieprawidłowego obchodzenia się z bronią i amunicją. O sprawę był również pytany w Sejmie rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz koordynatora służb specjalnych. Jacek Dobrzyński potwierdził medialne informacje. – Zaczęło się od tego, że funkcjonariusze ABW na materiałach własnych, zdobytych przez siebie, ustalili, że jest tam składowana broń w hangarze na lotnisku niedaleko Przemyśla – powiedział rzecznik MSWiA. Dobrzyński dodał, że wszczęto śledztwo, a potem prokuratura pozwoliła wejść funkcjonariuszom CBŚP do hangaru. – Broń została zabezpieczona. Dementuję wszelkiego rodzaju pogłoski/plotki, jakoby ta broń pochodziła z zasobów polskiego wojska/polskiej armii. Ta broń była na stanie prywatnej firmy, która ma koncesję do obrotu tą bronią. Faktem jest, że była tam broń składowana w kontenerach i ten magazyn nie był dozorowany, co jest skandalem. Tego typu broń musi być odpowiednio przechowywana – tłumaczył rzecznik MSWiA. Dobrzyński potwierdził też, że to broń przeciwlotnicza, która powinna trafić do Ukrainy. Następnie kolokwialnie tłumaczył, że wyrzutnie są podobne do granatników, który komendant Szymczyk przywiózł z Ukrainy i odpalił w Komendzie Głównej Policji. Prokuratura w komunikacie zaznaczyła, że „kontenery są wywożone w miejsce do tego przeznaczone”. Trwają czynności mające ustalić źródło ich pochodzenia i odbiorcę. Jacek Dobrzyński o systemach przeciwlotniczych w Laszkach
Mocne słowa rzecznika MSWiA. „To jest skandal”