Spokoju w Brazylii nie będzie, kraj pęknięty na pół. Sąd znów wyklucza głównego kandydata z wyborów
30 czerwca Najwyższy Sąd Wyborczy Brazylii zabronił byłemu prezydentowi Jairowi Bolsonaro startu w wyborach aż do 2030 roku. Wyrok ten zapadł w związku z podważaniem przez Bolsonaro uczciwości wyborów.
Chodzi mianowicie o dziwaczną imprezę dla zagranicznych dyplomatów, którą Bolsonaro zorganizował na trzy miesiące przed zeszłorocznymi wyborami prezydenckimi. W jej trakcie wygłosił czterdziestominutową tyradę, w której krytykował działanie brazylijskiego systemu wyborczego, równocześnie nie dostarczając żadnych dowodów na poparcie swoich słów. Całe spotkanie było nadawane na żywo przez telewizję, a obecność zagranicznych ambasadorów miała posłużyć jako czynnik uwiarygadniający.
Przy okazji Bolsonaro zaatakował też sędziów Sądu Najwyższego, których oskarżył o próbę zablokowania jego startu w wyborach. Całe wystąpienie zostało zaakcentowane sugestią ze strony Bolsonaro, że zaangażowanie armii może być koniecznie dla zachowania uczciwości procesu wyborczego.
To dziwaczne wystąpienie odbiło się echem pół roku później, kiedy po wyborczej przegranej Bolsonaro i zaprzysiężeniu Luisa Ignacio Luli da Silvy na nowego prezydenta tłum bolsonarystów wdarł się do budynku parlamentu, pałacu prezydenckiego i sądu najwyższego, żądając, by armia odwróciła wynik jakoby sfałszowanych wyborów.
Smaczku całej historii dodaje fakt, że sam Lula da Silva także został skazany przez sąd i odsunięty od wyborów.