Snusy rosnącym problemem polskich szkół. „Połowa klasy próbowała” albo

Snus Źródło: Wikimedia Commons 13-letni chłopiec po zażyciu snusa spędził w szpitalu aż 8 dni. Dziennikarze „Uwagi!” nagłaśniają problem w polskich szkołach. Obecność tzw. snusów w polskiej szkole nie jest raczej dla nikogo zaskoczeniem. Woreczki nikotynowe są popularne wśród dzieci, ponieważ bardzo trudno jest je wykryć, a przy tym nie wydają się młodzieży przesadnie szkodliwe. To błąd. – Chciałabym, żeby każdy rodzic wiedział, co może czekać jego dziecko, żeby rodzice byli świadomi, że po zażyciu jednej saszetki dziecko może wylądować w szpitalu – opowiadała w programie „Uwaga!” matka 13-letniego chłopca. – Miałam wiele rozmów z młodym o narkotykach, o alkoholu; o tym rozmawialiśmy otwarcie. Natomiast tematu snusów nigdy nie poruszaliśmy, bo ja nie byłam świadoma – przyznała kobieta, której dziecko trafiło do szpitala na 8 dni po zażyciu snusa w szkole. – Zadzwoniła do mnie pani wychowawczyni. „Proszę przyjedź szybko, bo (…) zażył snusa”. Wbiegłam do tej szkoły, a mój syn leżał; ręką, nogą nie był w stanie ruszyć. Był strasznie blady. Zwymiotował chyba wszystko, co można było – opowiadała pani Karolina. – Bardzo słabo się czułem. Bardzo się wystraszyłem. Najbardziej mi utkwiło w głowie, jak leżałem w toalecie i zastanawiałem się, co ja zrobiłem i co się ze mną dzieje – relacjonował jej 13-letni syn. – Cały się trząsł. Powiedział mi, że drętwieją mu ręce, dłonie i lewa noga – dodawała zmartwiona matka. Aneta Górska-Kot z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego im. prof. Jana Bogdanowicza w Warszawie tłumaczyła, że organizm dziecka zareagował w ten sposób, ponieważ w snusach zawarta jest ogromna ilość nikotyny – do sześciu razy większa niż w papierosie. – Rodzice boją się narkotyków, boją się leków, natomiast od tego się czasem zaczyna – od snusa. To jest początek uzależnienia, a prócz tego absolutnej degradacji organizmu dziecka – podkreślała lekarka. Badania dowodzą, że dla ważącej 35 kilogramów nastolatki już około 20 miligramów nikotyny jest toksyczne. To mniej niż w jednej saszetce, a na rynku są dostępne nawet trzykrotnie silniejsze produkty. Taką nastolatkę 230 miligramów nikotyny może już zabić, a to tylko sześć snusów o zawartości 40 mg nikotyny. Dziennikarze „Uwagi!” przeprowadzili eksperyment. Z pomocą 13-latka pokazali, że snusy da się bez problemu kupić w sklepie. Sprzedawcy nie sprawdzają wieku kupującego, mimo że mają taki obowiązek. Niektórzy nawet nie wiedzieli, że snusy mają ograniczenie wiekowe. Faktem jest, że nie są jeszcze prawnie zakazane. – Ministerstwo wprowadza ramy prawne, czyli zakaz sprzedaży takich woreczków osobom poniżej 18. roku życia oraz przygotowaliśmy ustawę, która zakazuje sprzedaży woreczków innych niż o smaku tytoniowym – informował Jacek Gołąb z Ministerstwa Zdrowia. – Przygotowaliśmy też nowelizację, która reguluje również to, jak wyglądają opakowania, żeby nie zachęcały dodatkowo do zażywania – dodawał. Matka 13-latka, który trafił do szpitala, zwraca uwagę na kuszący wygląd snusów. – Kolorowe, pachnie. To w ogóle nie powinno być dopuszczone – oburzała się. – Chciałabym przede wszystkim, żeby rodzice mieli się na baczności. Jak zauważą jakieś kolorowe pudełeczko, którego nie znają, to powinni się zainteresować, bo może znajdować się w nim coś bardzo niebezpiecznego – ostrzegała widzów programu. – To jest w szkole bardzo popularne. (…) Myślę, że nawet połowa mojej klasy próbowała albo to bierze – mówił dziennikarzom nastolatek.
Chłopiec po snusie trafił do szpitala
Ile nikotyny potrzeba, by zabić dziecko?
Snusy zbyt łatwo dostępne dla dzieci