20 May, 2025

Ciało 14-latki w domu 21-latka. Policja komentuje bulwersującą sprawę z Sosnowca

Ciało 14-latki w domu 21-latka. Policja komentuje bulwersującą sprawę z Sosnowca

Ciało 14-latki w domu 21-latka. Policja komentuje bulwersującą sprawę z Sosnowca

Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Radzionkowie Źródło: Facebook / Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Radzionkowie Przed tygodniem w domu jednorodzinnym w Sosnowcu ujawniono zwłoki 14-letniej Mileny T. Policja tłumaczy teraz, jak mogło dojść do takiej tragedii.

Zgłoszenie o zgonie 14-letniej dziewczyny w Sosnowcu policja otrzymała we wtorek 13 maja. „Jak ustalono, przebywała ona u swojego znajomego – 21-letniego Oliwiera S. Para poznała się przez Internet, kilka miesięcy wcześniej. Małoletnia spędziła noc w domu kolegi. Rano, kiedy mężczyzna obudził się, ujawnił na podłodze zwłoki nastolatki” – informowała wówczas Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu.

Sosnowiec. 14-latka zmarła w domu 21-latka

W czasie przeszukania w mieszkaniu odnaleziono śladową ilość środków psychotropowych oraz blister z tabletkami leku psychotropowego, a także dwa pojedyncze opakowania leku, który zalicza się do opioidowych leków przeciwbólowych i jest wydawany wyłącznie na receptę. Zarządzono badania toksykologiczne ciała zmarłej.

„W związku z przeprowadzonymi czynnościami, zatrzymano Oliwiera S., któremu przedstawiono 3 zarzuty, w tym m.in. posiadania i udzielania małoletniej narkotyków oraz jeden czyn związany z przestępczością seksualną. Oliwier S., częściowo przyznał się do stawianych mu zarzutów i złożył wyjaśnienia” – zaznaczała wówczas prokuratura. Zdecydowano też o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny.

„Fakt” dowiedział się, że Oliwier S. znalazł 14-latkę o 8 rano na podłodze przy łóżku. Razem z macochą próbował reanimować dziewczynę. Wezwani na miejsce ratownicy mogli jednak tylko stwierdzić zgon.

Śmierć nastolatki. Milena T. dostała przepustkę na majówkę

Dziennik ustalił, że Milena T. przebywała w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Radzionkowie od stycznia. W związku z majówką otrzymała wydaną przez Sąd Rodziny w Libiążu przepustkę. Miała w tym czasie przebywać u matki w Libiążu, a jej powrót na Śląsk wyznaczono na 4 maja.

2 maja matka dziewczynki poinformowała placówkę w Radzionkowie o zniknięciu córki. Milena miała wyłączony telefon. 4 maja wieczorem wpłynęło oficjalne zawiadomienie na policję w Tarnowskich Górach o zniknięciu nastolatki, ponieważ tego dnia skończyła jej się przepustka.

– Otrzymaliśmy 4 maja wieczorem zgłoszenie z ośrodka o tzw. niepowrocie, nie było to zgłoszenie o zagrożeniu życia. Policjanci podjęli czynności zgodne z prawem rozpoczynając poszukiwania nieletniej, która w wyznaczonym terminie nie powróciła do ośrodka – wyjaśniał podkom. Kamil Kubica, rzecznik KPP w Tarnowskich Górach.

– W tym samym czasie wpłynęło zgłoszenie o trzech niepełnoletnich z ośrodka w Radzionkowie, w tym o 14-letniej dziewczynie z województwa małopolskiego. Do wszystkich trzech przypadków podjęte zostały czynności – dodawał. Zaznaczył, iż policjanci nie dysponowali nawet zdjęciami poszukiwanych nastolatek, bo nie przekazał ich ośrodek.

– Dziewczynka miała udzieloną legalną przepustkę sądową. Nie napływały sygnały ze środowiska rodzinnego, które mógłby mówić o zagrożeniu życia poszukiwanej. Działamy na podstawie faktów, a nie gdybania – podkreślał podkom. Kubica.

Dlaczego nie reagowali rodzice Oliwiera S?

Dyrektor placówki w Radzionkowie Tomasz Stuła zwrócił uwagę na zachowanie rodziców Oliwiera S., którzy nie zainteresowali się obecnością 14-latki w obcym domu. „Fakt” dowiedział się, że Oliwier S. mieszkał z ojcem i macochą na zamkniętym osiedlu w Sosnowcu. Dziennikarze sugerowali, że 14-latce mógł zaimponować swoim bmw za ponad 500 tys. zł.

Urzędników zapytano o możliwości zapobiegnięcia śmierci dziewczynki, m.in. o kwestię uruchomienia Child Alert. Dyrektor Stuła tłumaczył, że Child Alert włączany jest tylko w przypadkach realnego zagrożenia.

– W przypadku naszej wychowanki nie było takich przesłanek. W Polsce jest 89 młodzieżowych ośrodków wychowawczych, do tego zakłady poprawcze. Przeciętnie 100-200 osób przebywa poza placówkami. Child Alert włączany jest tylko w wyjątkowych sytuacjach, do tej pory w Polsce uruchomiony był zaledwie siedem razy – zaznaczał.

Podobnie o tych kwestiach mówiła policja. – Dopytywaliśmy o szczegóły z życia nastolatki. Nikt nie informował nas o zagrożeniu życia – stwierdzał podkom. Kamil Kubica.

Podobne artykuły