Uznańska-Wiśniewska mówi o misji męża. Zdradziła nietypowy szczegół

Sławosz Uznański-Wiśniewski Źródło: Newspix.pl / Antoni Byszewski / Fotonews Spotkali się zupełnie przypadkiem w rodzinnej Łodzi. Ona jechała na rowerze i przez megafon zachęcała do udziału w wyborach sejmowych. On szedł do galerii prowadzonej przez jego tatę. Zaiskrzyło. Dziś są parą, o której mówi cała Polska. Aleksandra Uznańska-Wiśniewska opowiedziała na łamach Interii o przygotowaniach do lotu w kosmos swego męża, Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. O ile warunki techniczne pozwolą, polski naukowiec Sławosz Uznański-Wiśniewski już jutro wyleci w kosmos. Łodzianin będzie drugim Polakiem, po gen. Mirosławie Hermaszewskim, który znajdzie się w przestrzeni kosmicznej. O mężu, wadze jego podróży i miłości opowiedziała posłanka Aleksandra Uznańska-Wiśniewska. Niektóre wydarzenia prywatne mają potencjał, by stać się częścią historii całego kraju. Gdy osobiste doświadczenia splatają się z misją narodową, rodzi się opowieść o odwadze, poświęceniu i nowoczesnym patriotyzmie. Taką historię tworzy dziś Aleksandra Uznańska-Wiśniewska – posłanka, ale też żona pierwszego Polaka od czasów Mirosława Hermaszewskiego, który wyruszy na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Aleksandra Wiśniewska i Sławosz Uznański poznali się przypadkiem. Choć oboje pochodzą z tego samego miasta, większość życia akademickiego i zawodowego spędzili poza Polską. Pewnego dnia wpadli na siebie na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi – ona jechała na rowerze, on był w drodze do galerii prowadzonej przez jego ojca. „Zachęcałam przez megafon do oddania głosu w wyborach parlamentarnych, do zaangażowania obywatelskiego. Jedną z osób, która mnie wtedy zobaczyła, był Sławosz. Akurat szedł do galerii sztuki, którą na ulicy Piotrkowskiej prowadził jego tata. Mówi, że mój uśmiech zatrzymał mu się w pamięci”. Ich relacja od początku oparta była na wspólnych wartościach i poczuciu misji. Uznańska-Wiśniewska podkreśla, że mimo wielu zawodowych wyzwań chcieli „normalnie tworzyć rodzinę”. „Być może wielu osobom z naszych najbliższych wydawało się, że i ja i Sławosz będziemy rzucali się z pasją w misje zawodowe, a następnie wracali do pustych mieszkań. Nie byliśmy skupieni na szukaniu szczęścia osobistego, ono samo nas odnalazło” – przekazała posłanka w rozmowie z Interią. Ich drogi przecięły się w chwili transformacji – on został astronautą, ona posłanką. Oboje porzucili dotychczasową anonimowość, by służyć państwu. „Przestaliśmy być osobami dotąd całkowicie prywatnymi, oboje zdecydowaliśmy się na służbę ojczyźnie” – mówi Aleksandra Uznańska-Wiśniewska. Jak dodaje, to właśnie pasja męża do nauki i eksploracji wszechświata zrobiła na niej największe wrażenie. Ceni też jego dyscyplinę i intelektualną ciekawość. „Jest wnikliwy, ma wiecznie nienasycony umysł i intelekt. Cechuje go też samodyscyplina, surowość do samego siebie i łagodność do drugiego człowieka” – tłumaczy łodzianka. Choć dzieli ich ocean i różnica czasu, próbują na co dzień dbać o związek. Jak przyznaje posłanka, ich życie pochłaniają obowiązki, ale relacja nadaje ich światu głębi. „Ta relacja, mimo wielu wyzwań, które mamy teraz przed sobą, nadaje wielowymiarowości i głębi życiu. Sprawia, że ten nasz wszechświat jest mniej samotny” – mówi. Po raz ostatni widziała męża z bliska w połowie maja. Kolejne spotkanie będzie już możliwe tylko z dystansu, przez procedury kwarantanny przed startem. Widziała go też wczoraj, jednak bliski kontakt nie był możliwy, bo polski astronauta jest już w okresie kwarantanny przed startem rakiety. Misja Sławosza Uznańskiego wiąże się z dużą odpowiedzialnością i obciążeniem. Lot na Międzynarodową Stację Kosmiczną potrwa około 14 dni, podczas których będzie prowadził m.in. eksperymenty medyczne, biologiczne i psychologiczne na własnym ciele. „Sławosz oczekuje od siebie funkcjonowania na możliwie najwyższych obrotach i czuje ogromną odpowiedzialność, żeby praca tysięcy ludzi nie poszła na marne” – mówi Wiśniewska-Uznańska. Zgodnie z tradycją, przed wejściem do kapsuły wykona ostatni telefon z wieży startowej. „Przed lotem kosmicznym może wykonać z wieży ostatni, jednominutowy telefon. Tradycja pochodzi z czasów programu Apollo. Mąż będzie startował z platformy 39, z której właśnie startowały misje księżycowe” – mówi żona astronauty. Uznańska-Wiśniewska przyznaje, że nie może sobie pozwolić na długie rozmyślania o zagrożeniach misji, choć w sercu wciąż czai się lęk. „Oczywiście, że boję się o zdrowie i życie męża. Szczególnie dwóch momentów misji: startu rakiety i powrotu na Ziemię” – mówi. Wyjaśnia też, że start Falcona 9 wiąże się z ogromnymi przeciążeniami, a powrót kapsuły na Ziemię to proces wymagający przebicia się przez atmosferę i wodowania w oceanie. Po zakończeniu misji Sławosz ma trafić do specjalistycznej kliniki w Kolonii, gdzie przejdzie rekonwalescencję. Posłanka zamierza mu w tym czasie towarzyszyć. Astronauta zabierze w podróż kilka osobistych pamiątek, w tym zdjęcia i obrączki, a także symbole narodowe. „Na kolanie ma kieszonkę, w której będzie miał nasze obrączki. Bierze też kilka rodzinnych zdjęć. To symbole tego, co zostawia na Ziemi” – mówi dumna żona. Dodaje jednak, że najważniejsze jest, by misja miała przełożenie na rozwój kraju. „Mam nadzieję, że jako państwo będziemy potrafili mądrze wykorzystać to ryzyko i oddanie, które bierze na siebie Sławosz” – mówi. Przypomina przy tym, że podobnie jak kiedyś misje Apollo, także dziś eksploracja kosmiczna może przynieść gigantyczne zyski technologiczne i gospodarcze. „Zwrot naukowy dla ludzkości był ogromny, a zwrot inwestycyjny dla amerykańskiej gospodarki około siedemnastokrotny” – mówi posłanka. Zdaniem Aleksandry Uznańskiej-Wiśniewskiej Polska stoi przed historyczną szansą. „Dlaczego Polska miałaby nie przewodzić w Europie w kwestii zastosowania technologii kosmicznej w obronności?” – pyta i wskazuje, że kraj może stać się liderem, jeśli tylko odpowiednio wykorzysta potencjał inżynierów i naukowców. „Albo będziemy potrafili ściągać inżynierów i naukowców, takich jak Sławosz, z powrotem do Polski, żeby tworzyli naszą niezależność technologiczną, albo będziemy uzależniać się w przyszłości od innych państw” – mówi. Choć dziś głównym celem jest bezpieczny powrót męża, para snuje już plany wspólnych podróży po misji. Marzą o odwiedzeniu miejsc, które były ważne dla ich młodości, a także tych związanych z działalnością zawodową Aleksandry. „Może podróż poślubna będzie właśnie taka, śladami naszych wspomnień. Ale teraz przede wszystkim czekam, aż wróci bezpiecznie na Ziemię”.
Spotkanie na Piotrkowskiej
Gdy życie prywatne spotyka służbę publiczną
Odległość, która wymaga siły
Ostatni telefon i ciężar odpowiedzialności
Obawy i nadzieja
Symbole i znaczenie narodowe
Potencjał Polski w nowym wyścigu