Senat odrzuca podwyżki dla polityków. Ustawa przepadnie?
Borys Budka w weekend wsłuchiwał się w głos osób, które wyrażały negatywne opinie o podwyżkach dla polityków. Dobrze, że ich posłuchał. Szkoda, że sam na to nie wpadł.
Głosami opozycji Senat odrzucił w poniedziałek wieczorem ustawę, która dawała duże podwyżki wynagrodzeń politykom: od prezydenta przez ministrów i wiceministrów do parlamentarzystów i samorządowców. Pensję miała też dostać pierwsza dama. Teraz ustawa wraca do Sejmu, gdzie większość ma PiS. Zdaniem byłego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego projekt już przepadł.
Potwierdził to szef klubu PiS Ryszard Terlecki, który winą za cała aferę próbował obciążać opozycję: – Po pierwsze: inicjatorami podjęcia tego tematu była opozycja, a myśmy się na to zgodzili. Przez kilka dni prowadziliśmy rozmowy. Po drugie: to opozycja chciała, byśmy zrobili to teraz i by tego nie przeciągać sprawy na wrzesień. Po trzecie: to opozycja chciała, by do tej ustawy dodać jeszcze kilka elementów poprawiających sytuację posłów, jak trzynaste wynagrodzenie – mówił polityk PiS.
Poseł KO Tomasz Siemoniak w TVN24 zaprzeczał informacjom Terleckiego.
Opozycja reaguje na ostrą krytykę
W poniedziałek rano szef PO Borys Budka i marszałek Senatu Tomasz Grodzki wystąpili na wspólnej konferencji prasowej w tej sprawie. Przypomnijmy, że w piątek większość opozycji – ramię w ramię z PiS – poparła w Sejmie ustawę przyznającą podwyżki dla posłów, senatorów, prezydenta, jego żony, całego rządu i wojewodów.
Podwyżki zostały przegłosowane na posiedzeniu komisji w siedem minut i w ogóle przeszły przez Sejm w ekspresowym tempie jednego dnia. Tego samego zresztą, w którym GUS ogłosił wielkie spowolnienie gospodarcze. Nic dziwnego, że spotkało się to z ostrą krytyką niezależnych od PiS mediów i obywateli. Dostało się opozycji – że w takim trybie, bez debaty, nie sprzeciwiła się temu, co zaproponowała partia Kaczyńskiego, wręcz przeciwnie.
Budka wysłuchał i się wycofał
Jeszcze dziś Budka tłumaczył: „Przez cały weekend prowadziłem konsultacje, wsłuchiwałem się w głos osób, które wyrażały swoje negatywne opinie. Dziś rekomenduję senatorom odrzucenie ustawy w całości”. Przyznał się do błędu, co w polityce nie zdarza się często, ale i nie miał innego wyjścia. „Projekt był procedowany w ekspresowym tempie, ważne jest, żeby wyciągnąć wnioski, bo każdy może popełnić błąd. Od lidera wymaga się refleksji. Wierzę, że wspólne rozmowy z koalicjantami doprowadzą do takiej decyzji”.
Podobnie wypowiedział się Tomasz Grodzki. „Jako ludzie odpowiedzialni przed naszymi wyborcami, przed tymi, którzy nam zaufali, musimy pamiętać, że najpierw należy uregulować kwestię lepszych płac obywateli, a dopiero później, jeżeli pojawi się taka możliwość, płac w parlamencie” – podkreślił marszałek Senatu. I dodał, że nie będzie się to działo szybko i bez namysłu.
W poniedziałek Grodzki zaproponował powołanie przy Wiejskiej zespołu składającego się z senatorów i posłów, który opracuje kompleksowy program uregulowania płac „w szeroko pojmowanej sferze budżetowej”.
Opozycja próbuje ratować twarz
Przed konferencją Budki i Grodzkiego ostro w sprawie wypowiedział się były przewodniczący PO Grzegorz Schetyna. Mówił w TVN24, że „na pewno nie rekomendowałby takiej decyzji. Podwyżki dla władzy w takim czasie to polityczna prowokacja. Jeżeli ktoś podejmuje w tej sprawie negocjacje z politykami PiS, jest politycznym samobójcą”. Wzywał władze partii, aby przeprosiły społeczeństwo za to piątkowe głosowanie. Szkoda, że z ust Budki nie padło słowo „przepraszam”, bo powinno.
Koalicja Obywatelska próbuje teraz ratować twarz. Zorientowała się, że nawet w czasie wakacyjnym taki skok na kasę nie przejdzie bez echa. Wielu wyborców jest wściekłych i rozczarowanych. A emocje są tak wielkie, że nie miną za tydzień czy dwa. Takie rzeczy się pamięta. Politycy KO pojęli to w weekend. Plątali się w zeznaniach, głupio tłumaczyli, przepraszali.
Czy odrzucenie ustawy w całości ma sens?
Rozumiem, że opozycja, która przegięła w jedną stronę, chce teraz odkupić winy, zmieniając kurs o 180 st. Ale może lepszym rozwiązaniem byłoby pochylenie się nad tym projektem na serio? Przecież Senat to izba zadumy i refleksji. Zamiast wyrzucać ustawę do kosza, może zapisać w niej kilka punktów, które zmuszą PiS do zajęcia stanowiska. Partia władzy ma w Sejmie większość, więc jeśli ona się nie opamięta, to projekt i tak wejdzie w życie, a razem z nim na konta polityków wpłyną pokaźne podwyżki.
Co mogliby poprawić senatorowie? Dziś posłowie i członkowie rządu zarabiają za mało i z pewnością nieadekwatnie do odpowiedzialności, którą powinni ponosić. Ale tak wielkie podwyżki to przesada, więc mogliby je obciąć. Dobrze by także było, gdyby parlamentarzyści nie przyznawali podwyżek sami sobie, ale uchwalili je z odroczeniem na następną kadencję. Wtedy wiedzielibyśmy – my, wyborcy – za jakie wynagrodzenie rekrutujemy sobie politycznych pracowników. I wreszcie: do wynagrodzenia pierwszej damy (choć uważam, że zbyt wysokiego) warto by dopisać listę obowiązków.
Zatem podwyżki tak, ale skromniejsze, dłużej dyskutowane i nie dla siebie, ale dla tych, którzy w kolejnej kadencji będą się u wyborców starać o pracę.