Sąd Najwyższy rozpatrzył pierwsze skargi po wyborach prezydenckich. Decyzje zapadły

Wybory 2025 Źródło: Shutterstock Sąd Najwyższy otrzymał ponad 10,5 tysiąca protestów przeciwko ważności wyboru głowy państwa. Zdecydowaną większość z nich odrzucono z przyczyn formalnych, natomiast część skarg została uznana za zasadne. Czy nieprawidłowości mogły mieć wpływ na wynik głosowania? Skala napływu protestów była ogromna. Jak przekazał SN, wiele z nich zostało połączonych do wspólnego rozpoznania, co wpływa na liczbę toczących się spraw. Procedura jest jednak jasna: sąd bada każdą sprawę oddzielnie, w składzie trzech sędziów, w postępowaniu nieprocesowym. Rzecznik prasowy Sądu Najwyższego, Maciej Brzózka, poinformował, że skargi uznane za zasadne dotyczyły naruszeń związanych z zaświadczeniami do głosowania poza miejscem zamieszkania. W jednym z przypadków, jak ustaliła Polska Agencja Prasowa, dwoje wyborców oddało głos na podstawie zaświadczeń, jednak w protokole komisji nie uwzględniono głosujących w ten sposób. W innym przypadku doszło do pomyłki komisji, która przyjęła od wyborcy zaświadczenie wystawione na I turę zamiast dokumentu dotyczącego II tury. Termin na składanie protestów wyborczych minął w poniedziałek 16 czerwca. Ważne było jednak nie tyle fizyczne dostarczenie skargi do Sądu Najwyższego, ile jej nadanie za pośrednictwem Poczty Polskiej do tego dnia włącznie. Po otrzymaniu protestu SN analizuje, czy spełnia on warunki formalne. Jeśli nie — pozostawia go bez dalszego biegu. Jeśli jednak skarga zostaje przyjęta do rozpoznania merytorycznego, sąd ocenia jej zasadność. W przypadku uznania zarzutów za uzasadnione Sąd Najwyższy rozważa, czy stwierdzone uchybienia mogły wpłynąć na wynik wyborów. Większość protestów rozpoznawana jest w trybie niejawnym, jednak niektóre sprawy mogą zostać przeanalizowane w toku jawnego posiedzenia. Tak też stanie się w przypadku jednej ze skarg, w której SN zarządził oględziny kart wyborczych z 13 obwodowych komisji wyborczych. Działanie to ma na celu precyzyjne zbadanie potencjalnych nieprawidłowości. Po zakończeniu całej procedury i uwzględnieniu sprawozdania z wyborów, przekazanego przez Państwową Komisję Wyborczą, to właśnie Sąd Najwyższy — w pełnym składzie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych — rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta. Uchwała ta musi zostać podjęta w ciągu 30 dni od ogłoszenia wyników wyborów, co oznacza, że ostateczny termin przypada na 2 lipca. Wokół samej procedury pojawiły się jednak wątpliwości. Prokurator Generalny Adam Bodnar stwierdził w ubiegłym tygodniu, że orzeczenia wydawane przez sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie mogą być uznane za niezależne i bezstronne. Według Bodnara sprawy związane z protestami wyborczymi oraz decyzją o ważności wyborów powinny zostać przekazane sędziom Izby Pracy Sądu Najwyższego. Na te sugestie zareagowała I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, która stanowczo odrzuciła wszelkie próby podważania kompetencji Izby Kontroli Nadzwyczajnej. „Wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP, wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji” – oświadczyła. Jej głos można jednak rozpatrywać też jako próbę legitymizacji organu, który został upolityczniony za rządów Prawa i Sprawiedliwości – uważają eksperci. Z informacji przekazanych przez zespół prasowy Sądu Najwyższego wynika, że do tej pory uznano za zasadne jedynie trzy protesty, jednak — jak podkreślono — nie miały one wpływu na końcowy rezultat wyborów. Kolejnych 115 protestów pozostawiono bez dalszego biegu z przyczyn formalnych.
Indywidualne przypadki błędów
Jak wygląda procedura rozpoznania protestu?
Oględziny kart wyborczych i jawne posiedzenia
Spór wokół składu orzekającego. Głos zabiera Adam Bodnar
Ostra odpowiedź prezes SN