17 July, 2025

Zniszczone lokale i pustka po powodzi. „To gra na wycieńczenie. Państwo jest nieporadne”

Zniszczone lokale i pustka po powodzi. „To gra na wycieńczenie. Państwo jest nieporadne”

Zniszczone lokale i pustka po powodzi. „To gra na wycieńczenie. Państwo jest nieporadne”

Odbudowa po powodzi w Kłodzku Źródło: Wprost / Piotr Barejka Niepewność i strach, tony papierów i wniosków. Lokale z wybitymi szybami, resztkami powodziowego błota, zamknięte od miesięcy. Nieliczni, którzy wrócili tam, gdzie biznes prowadzili od lat. – To jest gra na wycieńczenie, jakby państwo sprawdzało, kto się pierwszy zmęczy – mówi właścicielka hotelu, którego wciąż nie udało się odbudować po powodzi.

Na fasadach budynków wciąż widać, dokąd sięgała woda, choć od powodzi mija już dziesięć miesięcy, . Na brzegu Nysy Kłodzkiej pracują koparki, powybijane szyby i drzwi na parterach wciąż umazane są błotem, za oknami zniszczonych sklepów została pustka i ściany ze skutym tynkiem. I ogłoszenia, że lokal jest na sprzedaż albo wynajem. Albo został przeniesiony. Zazwyczaj wyżej, czyli tam, gdzie bezpieczniej, a życie toczy się bez zmian. Niekiedy do innego miasta.

– Pusto, nikogo nie ma – wzdycha jedna ze starszych mieszkanek. – Sklepu spożywczego cały czas nie mamy, tyle miesięcy minęło, a tu nadal nic nie ma. Ciężko jest, dużo starszych osób tutaj mieszka, nie każdy ma samochód, trzeba chodzić dalej.

Nie wszyscy jednak wynieśli się wyżej.

Zbigniew został w miejscu, w którym swój rodzinny zakład jubilerski prowadzi od niemal pięciu dekad. Chwali się, że pracują w nim trzy pokolenia. W tym samym Kłodzku, tej samej kamienicy i tym samym parterze, który zalało już w 1997 roku. Wtedy zakład odbudował. Rok temu udało się wynieść część towaru, ale maszyn i mebli już nie. To, co zostało, woda zniszczyła doszczętnie.

Potem zaczęły się miesiące sprzątania, osuszania, wnioskowania. Zakład znów udało się odbudować, działa już drugi tydzień.

– Jakby ludzie prywatni nie robili, to by była kicha – oburza się Zbigniew. – Nasze władze siedzą, stołki grzeją i nic. To jest śmiech na sali. Przez dziesięć miesięcy to już śladu nie powinno być po powodzi.

– Na razie dostaliśmy pożyczkę, dopiero przy rozliczeniach się okaże, czy te pieniądze tak naprawdę dostaliśmy, czy jednak nie – mówi dalej. – Mieszkańcy prawie wszystko sobie zrobili, niektórzy teraz mają lepiej niż wcześniej. My, przedsiębiorcy, mieliśmy cały czas pod górkę. Papiery, ubezpieczyciele, rzeczoznawcy – wylicza. – A ekipy remontowe biorą tyle, że szkoda gadać.

Podobne artykuły