Przesmyk suwalski pod lupą Kremla. Niemieckie media ostrzegają

Prezydenci Polski i Litwy spotkali się z żołnierzami na przesmyku suwalskim Źródło: X / KPRP / Marek Borawski Niemiecki dziennik „Handelsblatt” opublikował niepokojącą analizę dotyczącą bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO. Eksperci i wojskowi coraz głośniej ostrzegają przed potencjalnym zagrożeniem ze strony Moskwy. W centrum tych obaw znajduje się przesmyk suwalski – wąski pas graniczny między Polską a Litwą, oddzielający obwód kaliningradzki od Białorusi. Przesmyk suwalski, liczący niespełna 100 kilometrów, to jeden z najbardziej newralgicznych punktów NATO w Europie. W przypadku potencjalnej agresji rosyjskiej jego zajęcie mogłoby skutecznie odciąć kraje bałtyckie – Litwę, Łotwę i Estonię – od reszty sojuszu. „Z perspektywy Rosji, połączenie lądowe z Kaliningradem byłoby strategicznym zyskiem” – zauważa „Handelsblatt”. Obawy te podziela René Obermann, były prezes Deutsche Telekom i obecnie członek rady nadzorczej Airbusa. W rozmowie z dziennikiem ostrzega: „Nie wydaje się logiczne czekanie, aż Europa będzie w pełni zdolna do odstraszania”. Eksperci dostrzegają niebezpieczne podobieństwa do sytuacji sprzed inwazji na Ukrainę. W 2021 roku Rosja przeprowadziła szeroko zakrojone ćwiczenia wojskowe przy granicy z Ukrainą, które okazały się preludium do pełnoskalowego ataku w lutym 2022 roku. Dziś historia może się powtórzyć. Sabine Adler, ekspertka ds. Rosji, alarmuje: „Istnieje realne ryzyko wojny” – ostrzega w cytowanej przez „Handelsblatt” wypowiedzi. Jej zdaniem zagrożenie może zmaterializować się już jesienią 2025 roku. Powodem są planowane na wrzesień manewry „Zapad”, które mają się odbyć m.in. na Białorusi, w pobliżu przesmyku suwalskiego. To właśnie z terytorium Białorusi w 2022 roku część rosyjskich wojsk uderzyła na Kijów, wykorzystując sprzyjające położenie geograficzne. Przesmyk suwalski i bezpieczeństwo krajów bałtyckich to dziś priorytet NATO. Jak przypomina „Handelsblatt”, jednym z kluczowych elementów tej strategii jest stacjonująca na Litwie brygada Bundeswehry. Jej obecność stanowi element stałego odstraszania i budowy odporności obronnej regionu. Z analizy Fundacji Nauka i Polityka (SWP), cytowanej przez dziennik, wynika, że „skuteczna ochrona Litwy ma pozytywny wpływ na sytuację zagrożenia pozostałych dwóch państw bałtyckich, na solidność korytarza suwalskiego i ogólnie na wschodni region Morza Bałtyckiego i północno-wschodnią flankę NATO”. Rosnące ryzyko konfliktu powoduje, że Polska i kraje bałtyckie rozważają wycofanie się z tzw. konwencji ottawskiej, zakazującej użycia min przeciwpiechotnych. Ich ponowne użycie miałoby pomóc w utrudnieniu ewentualnej agresji ze strony Rosji i Białorusi. Jak podkreśla „Handelsblatt”, miny mogą odegrać kluczową rolę w spowalnianiu potencjalnego ataku lądowego przez przesmyk suwalski lub z kierunku Kaliningradu. Choć temat ten wywołuje kontrowersje na forum międzynarodowym, rządy krajów regionu argumentują, że w obliczu realnego zagrożenia bezpieczeństwa narodowego należy zrewidować dotychczasowe zobowiązania. Rosja nie czeka z założonymi rękami. Od miesięcy dochodzi do incydentów zakłócania sygnału GPS w regionie Morza Bałtyckiego, co wpływa zarówno na lotnictwo cywilne, jak i żeglugę morską. Jest to element tzw. działań hybrydowych, mających na celu destabilizację regionu i testowanie gotowości państw NATO. W grudniu 2023 roku norweskie i fińskie media informowały o intensywnych zakłóceniach GPS w rejonie północnej Finlandii i Norwegii. Według raportu agencji Bloomberg, „zakłócenia miały źródło w rosyjskich instalacjach w obwodzie murmańskim” (Bloomberg, 14.12.2023). W podobny sposób Moskwa może działać również w rejonie przesmyku suwalskiego. „Handelsblatt” ostrzega także przed innym możliwym scenariuszem, który Moskwa może wykorzystać jako pretekst do agresji – rzekomą ochroną rosyjskojęzycznych obywateli w krajach bałtyckich. Tego typu retoryka była już wcześniej wykorzystywana przez Kreml, m.in. przy uzasadnianiu inwazji na Ukrainę w 2014 roku (Krym) oraz w 2022 roku. W Estonii i na Łotwie mieszka odpowiednio około 320 tysięcy i 470 tysięcy osób rosyjskojęzycznych. Część z nich posiada obywatelstwo rosyjskie lub status tzw. „nieobywateli”. W ocenie ekspertów Moskwa może wykorzystać ten fakt do stworzenia „casus belli”, czyli pretekstu do militarnej interwencji.
Według niego obecna niejednoznaczna postawa Stanów Zjednoczonych może być dla Kremla „zachętą” do działania, w tym do „przyłączenia ważnej militarnie eksklawy Kaliningradu przez tzw. przesmyk suwalski”.Powtórka z historii? Manewry „Zapad 2025” budzą obawy
Litwa pod ochroną Bundeswehry
Miny wracają na front?
Rosja już testuje odporność NATO
Próba destabilizacji przez „ochronę mniejszości”?