Na Podlasiu boją się migrantów? Mieszkańcy zabrali głos

Urząd do spraw cudzoziemców w Czerwonym Borze Źródło: PAP / Artur Reszko Protest około setki młodych ludzi przed Ośrodkiem dla Cudzoziemców w Czerwonym Borze sprawił, że więcej dziennikarzy zwróciło uwagę na to miejsce. „Fakt” postanowił porozmawiać z okolicznymi mieszkańcami. Jak dowiadujemy się z artykułu portalu Fakt24, protest przeciwko obecności cudzoziemców w Czerwonym Borze na Podlasiu zainicjowany został apelem w internecie. Do wsi miały zjechać się grupy młodych ludzi, głównie kibiców z Łomży. Dołączyła do nich część mieszkańców, a spacerujący wokół ośrodka tłum wykrzykiwał hasła i wykonywał wulgarne kibicowskie przyśpiewki. Mężczyzna ze wsi Bacze Mokre zwrócił uwagę na grupy obcych ludzi. — Młode byczki chodzą grupami po okolicy, strasząc mieszkańców – mówił, mając na myśli cudzoziemców z ośrodka w Czerwonym Borze. Zasugerował, że są to osoby przywożone z Niemiec. – Słyszałem, że jest ich tak dużo, że szkołę w niedalekim Zakrzewie mają zlikwidować i tam zrobić dla nich ośrodek. Nie wiem, co będą u nas robić, pracy dobrze płatnej nie ma i nawet mój wnuczek musiał wyjechać do Niemiec, bo u nas zarabiał grosze — dodawał w rozmowie z „Faktem”. O migrantach chodzących sporymi grupami i szarpiącymi rzekomo za klamki zaparkowanych samochodów mówili też mieszkańcy wsi Wygoda. 70-letnia Wiesława Kossykowska ze Zbrzeźnicy przyznała, że czuje się nieswojo, wychodząc na zakupy. Dodawała, że przez wspomniane grupy „strach wieczorem z domu wychodzić”. Inaczej mówiła o migrantach właścicielka sklepu spożywczego. Mówiła, że obsługiwała samych kulturalnych cudzoziemców, którzy robią u niej podstawowe zakupy i proszą o podładowanie telefonu. Podobnie komentował sprawę 70-letni Wacław Żebrowski. Mężczyzna podkreślał, że cudzoziemcy z daleka mówią „dzień dobry” i nikomu nie przeszkadzają. — Codziennie jeżdżę rowerem po lasach i często mijam grupy imigrantów. Jak zadzwonię dzwonkiem, to się rozstępują i pytają „pan, gdzie jest sklep”. Wszędzie ich pełno, ale jeszcze mi krzywdy nie zrobili, ani nie ubliżyli. Po prostu chodzą w grupach, bo tak jest im raźniej – tłumaczył. 75-letni Jerzy Kowalski zapewniał, że imigranci nie stanowią problemu. – Raptem po wiosce kilkanaście obcych osób chodzi i ludzie panikują – mówił. — Zresztą po niedzielnej akcji pod ośrodkiem jest już spokój we wsi – dodawał.Czerwony Bór. Okoliczni mieszkańcy boją się migrantów
Strach przed obcymi nieuzasadniony? Część mieszkańców mówi o „panice”
„Fakt” zwraca jednak uwagę na ostrzeżenia aktywistów, którzy mówią o napiętej atmosferze i możliwej eskalacji. Dziennikarze przypominają, że nie brakuje osób, które najchętniej pozbyłyby się z okolicy migrantów.