Wojska Medyczne tylko „na papierze”. Ekspert: Mamy chaos organizacyjny, po co takie jasełka?

Powołanie Dowództwa Wojsk Medycznych w Krakowie Źródło: PAP / Łukasz Gągulski Wojska Medyczne brzmią atrakcyjnie, ale bez naprawy fundamentów to tylko szyld. W rozmowie z płk. lek. wet. Marcinem Buszko, byłym zastępcą Szefa Zarządu Wojskowej Służby Zdrowia punkt po punkcie rozprawiamy się z legislacyjnymi „wrzutkami”, medialnymi skrótami i mitami, pytając, co naprawdę uzdrowi medycynę wojskową. Tomasz Stankiewicz, „Wprost”: Minister obrony narodowej ogłosił powołanie nowej formacji w Wojsku Polskim, Wojsk Medycznych. Czym mają być? Płk. lek. wet. Marcin Buszko: I tu jest sedno problemu. Wbrew temu, jak to się przedstawia, wciąż niewiele wiadomo. Padają hasła: „Wojska Medyczne to świetny pomysł”, ale to nie jest dowód na konieczność tworzenia nowego bytu. To raczej dowód, że dotychczasowe rozwiązania nie działały bo nikt nad nimi nie trzymał należytego nadzoru. Proszę pamiętać: od 2017 roku nie mamy szefa Służby Zdrowia Wojska Polskiego. Likwidując tę funkcję, utworzono dyrektora Departamentu Wojskowej Służby Zdrowia – i dziś mamy skutki w postaci chaosu organizacyjnego. Minister oraz zwolennicy powołania tzw. Wojsk Medycznych nie precyzują, czym w praktyce miałaby być ta formacja. Już na poziomie nazewnictwa pojawia się wątpliwość, czy nie dochodzi do nadużycia pojęciowego – zapowiadana struktura nie będzie bowiem odpowiadała klasycznemu rozumieniu wojsk medycznych jako pododdziałów i oddziałów medycznych wchodzących w skład związków taktycznych, sformowanych w ramach jednolitego dowództwa. Nazwa „Wojska Medyczne” ma jednak znaczną siłę oddziaływania, zwłaszcza w wymiarze propagandowym. Rzeczywiste cele i mechanizmy funkcjonowania nowej instytucji ujawnią się dopiero z czasem, bez możliwości wcześniejszej korekty lub kontroli kierunku tych zmian. Zwolennicy mówią, że nowa formacja jest potrzebna, bo „medyczne rzeczy wokół wojska” są porozbijane i źle zorganizowane. Jako przykład podają choćby powódź na Dolnym Śląsku: ponoć żołnierze z Warszawy musieli przywozić własne leki i szczepionki. Czy to nie dowód, że trzeba zbudować coś od zera? Nie, to dowód, że obecne struktury nie funkcjonują, a obowiązki nie są dopilnowane. Jeżeli pododdział medyczny jedzie bez leków, to jest to konkretna odpowiedzialność przełożonych, a nie argument za tworzeniem Wojsk Medycznych. Aby wystawić tzw. szpital polowy na terenach popowodziowych to zebrano zasoby z dwóch szpitali polowych WL i PJEM z 25 Brygady KP oraz żołnierzy WOT. Taki szpital powinien być rozwinięty siłami kompani medycznej (R2) każdej brygady. Jeśli ich nie wysłano, albo nie są ukompletowane – to trzeba to naprawić, a nie budować nowy szyld. I tak ku przypomnieniu. Przeszkody prawne, aby w jednostkach wojskowych można było prowadzić działalność leczniczą zostały usunięte w 2016r. Nie ma jednak presji na rozwijanie batalionowych placówek medycznych (R1) aby na co dzień zabezpieczały żołnierzy. Ktoś za to przecież odpowiada.
Po co powstały „wojska medyczne”?