Politycy pis doją polaków! “Takie jest prawo, no”
Marcin Warchoł jak gdyby nigdy nic przyznaje: wyjeździłem paliwo za kilkadziesiąt tysięcy na koszt podatników i robiłem to nielegalnie. Poniesie konsekwencje?
Politycy doją paliwo jak opętani i nawet nie próbują ukrywać, że używają go do celów niezwiązanych z obowiązkami poselskimi. Wykorzystują limity niemal pod kreskę, a później tłumaczą się jak dzieci. Pytani zaś o to, co mają zrobić zwykli obywatele w czasach totalnej drożyzny, rozkładają ręce.
Każdy poseł i minister może w ciągu roku wyjeździć na koszt państwa paliwo za 35 tysięcy złotych, przy założeniu, że każdego miesiąca nie przekracza 3,5 tysiąca kilometrów. Jesteśmy w stanie zrozumieć, że polityków mamy z różnych stron Polski, często trudno skomunikowanych, nie dziwi więc, że potrzebują dojeżdżać do Warszawy na posiedzenia Sejmu autami. Dziwi nas, że wśród rekordzistów są osoby mieszkające całkiem blisko stolicy lub posiadające służbowe limuzyny, których limity te nie obejmują.
Politycy jeżdżą za pieniądze Polaków
Tomasz Rzymkowski pochodzi z Kutna, pracuje w Ministerstwie Edukacji i Nauki i chyba zna się na matematyce, bo dokładnie sobie wszystko wyliczył i wyjeździł aż 35 tysięcy złotych na koszt podatników. Podobnie postąpił w ostatnim roku Jacek Żalek z Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. Polityk mieszka w Białymstoku, czy faktycznie jeździł do pracy w Warszawie tak często, by wyjeździć kilkadziesiąt tysięcy kilometrów?30-letni Jan Kanthak pracujący w Ministerstwie Aktywów Państwowych, wydał na paliwo z państwowej kiesy aż 33 tysiące złotych, a Piotr Wawrzyk z Ministerstwa Spraw Zagranicznych 26 tysięcy. Edward Siarka z Ministerstwa Klimatu i Środowiska raczej nie przejmuje się klimatem i środowiskiem, bo chętnie korzysta z auta i wydał na paliwo 25 tysięcy złotych. Szymon Szynkowski vel Sęk z MSZ najeździł się na nasz koszt za 23,6 tysięcy złotych, Piotr Uściński z Ministerstwa Rozwoju i Technologii za 23,4 tysiące, a Artur Soboń z Ministerstwa Finansów za 20 tysięcy.
Marcin Warchoł złamał prawo i się do tego przyznał
Co ważne, ryczałt na paliwo można dostać wyłącznie w ramach dojazdów do pracy w Sejmie. Nie obejmuje za to działalności lokalnej czy prywatnych wycieczek. o tym, że politycy świadomie łamią prawo, powiedział (być może nieświadomie) Marcin Warchoł. Polityk jak gdyby nigdy nic oznajmił dziennikarzom Super Expressu, że wydał w rok 31 tysięcy złotych z kasy rządowej m.in. na lokalną kampanię wyborczą!
W tamtym roku miałem kampanię wyborczą w Rzeszowie. Startowałem na prezydenta, więc to również wymagało ode mnie niesamowitej aktywności – powiedział i tym samym przyznał się do poważnego nadużycia.
Gdy dziennikarze uświadomili mu to i nawet przeczytali zapisy ustawy, w których jasno napisano, że “ryczałt nie może być wykorzystywany na prowadzenie kampanii wyborczej”, buńczucznie oznajmił: Interpretuję to w ten sposób, że nie można drukować ulotek.
SE spytał też polityka, “co powiedziałby Polakom, którzy nie mają przywileju darmowych dojazdów do pracy? – Takie jest prawo, no – oznajmił pewny siebie i raczej nieprzejmujący się losem obywateli członek PiS.
Źródło: Planeta.pl