PiS nie widzi Jacka Kurskiego w rządzie. Niewygodna taśma wylądowała na biurku Kaczyńskiego
Wszystko wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość odstawiło Jacka Kurskiego na boczny tor. Z informacji Onetu wynika, że partia rządząca nie ma planów, by zwolniony niedawno prezes TVP wszedł w najbliższym czasie do rządu. Wszystko przez taśmę, która trafiła na biurko prezesa PiS.
Medialna saga o przyszłości politycznej Jacka Kurskiego trwa, odkąd na początku września został niespodziewanie odwołany z funkcji prezesa Telewizji Polskiej. Decyzję tę podjęła Rada Mediów Narodowych. Jak się okazuje, na osobiste polecenie samego Jarosława Kaczyńskiego. Rzecznik PiS Radosław Fogiel napisał tego dnia na Twitterze, że “już niedługo przed Jackiem Kurskim nowe zadania”.
Sam Kurski odniósł się do sprawy, pisząc: “Wiem, że przede mną kolejne wyzwania. Telewizja, której oddałem 7 ostatnich lat, jest dziś u szczytu potęgi, wspaniała jak nigdy”.
Godne pożegnanie. To wszystko
Z informacji Onetu wynika, że Kurski, nad którym zbierały się czarne chmury, a o jego odejściu od miesięcy mówiono coraz głośniej na partyjnym zapleczu, zdołał wynegocjować z Nowogrodzką jedynie zgodę na “godne pożegnanie”.
Nie spodziewał się takiej decyzji właśnie teraz, lecz przyjął ją bez żadnego szemrania, starając się kilkukrotnie po swoim odwołaniu o bezpośrednią rozmową z Kaczyńskim.
– Prezes PiS do dziś nie znalazł jednak czasu na prywatną audiencję dla byłego prezesa TVP – twierdzą nasze źródła.
To ona poskarżyła się prezesowi PiS
Te “ciche dni” i chłód w relacjach między politykami związany ma być z bezpośrednim pretekstem, który spowodował nagłe odwołanie Kurskiego z fotela prezesa TVP. Nasi rozmówcy na Nowogrodzkiej otwarcie przyznają, że rękę do usunięcia Kurskiego z Woronicza przyłożyć miała Janina Goss – jedna z najbliższych i wieloletnich współpracowniczek prezesa PiS, mająca duży wpływ na jego decyzje. To o niej przed laty Jarosław Kaczyński miał mówić, że należy do wąskiego grona osób, na których się nigdy nie zawiódł.
O roli wieloletniej przyjaciółki rodziny Kaczyńskich jeszcze z czasów Porozumienia Centrum w odwołaniu Kurskiego jako pierwsza pisała “Gazeta Wyborcza”. Według gazety to właśnie skarga Goss, która dotarła na Nowogrodzką, była kroplą, która przelała czarę goryczy.
Żal Kaczyńskiego
Chodzić ma o odwołanie w sierpniu przez Kurskiego szefa łódzkiego oddziału TVP3 Błażeja Kronica, którego przywrócenia za wszelką cenę domagała się Goss, będąca szarą eminencją łódzkich struktur partii. Według naszych rozmówców Kurski jeszcze jako prezes TVP pofatygował się do Łodzi, by zapewnić tamtejszych współpracowników, że dopóki on będzie szefem na Woronicza, decyzji swojej nie zmieni i nikt go do tego nie może zmusić ani odwołać, nawet sam Jarosław Kaczyński.
Relacja z tego spotkania trafić miała do Janiny Goss wraz z nagraniem słów Kurskiego, które błyskawicznie znalazło się na biurku prezesa PiS, wywołując decyzję o dymisji szefa TVP.
Nasi informatorzy przyznają, że Kaczyński ma wciąż osobisty żal do Jacka Kurskiego za słowa, które usłyszał na taśmie dostarczonej mu przez Goss i na razie nie widzi dla niego miejsca ani w rządzie, ani w innych politycznych gremiach.
– Dzisiaj nie ma w kierownictwie partii tematu wejścia Jacka do rządu – słyszymy wprost od jednego z najważniejszych polityków w kierownictwie PiS, który dodaje, że ani resort cyfryzacji, ani kultury nie był nigdy brany pod uwagę, jeśli chodzi o polityczną przyszłość byłego prezesa TVP.
Inna rzeczywistość TVP
Co dalej zatem z Jackiem Kurskim? Z naszych rozmów wynika, że do jesiennych, przyszłorocznych wyborów jego polityczna sytuacja może się nie zmienić. Kurski ma mieć obiecane pewne wysokie miejsce na listach wyborczych jako nagrodę za stworzenie z TVP skutecznego narzędzia do partyjnej propagandy. Lecz i ona ma być w najbliższych miesiącach dość mocno ograniczona, bowiem nawet twardy elektorat PiS-u ma zauważać spory rozdźwięk między narracją podawaną w publicznej telewizji a rzeczywistością.
– Mało prawdopodobne jest także, by Kurski dołączył teraz do sztabu wyborczego, który pracuje już na Nowogrodzkiej – twierdzą nasi rozmówcy w PiS.