27 December, 2024

Jego sprawa przypomina historię Komendy. Nowy ruch prokuratury

Jego sprawa przypomina historię Komendy. Nowy ruch prokuratury

Jego sprawa przypomina historię Komendy. Nowy ruch prokuratury

Policja Źródło: Shutterstock / MaxShot Piotr Mikołajczyk ma mózg 10-latka. Choć nie było jasnych dowodów, został oskarżony o brutalne morderstwo dwóch kobiet. Po fakcie okazało się, że policja mogła wywierać na nim presję. „Przyznałby się do wszystkiego” – mówi jego adwokat, Paweł Głuchowski, który sugeruje, że sprawa jest podobna do historii Tomasza Komendy.

Brak jasnych dowodów, a mimo to zapadł wyrok skazujący. Piotr Mikołajczyk od 13 lat przebywa w zakładzie karnym za podwójne zabójstwo, którego być może wcale nie dokonał. Dramat rozegrał się w Tłokini Wielkiej (woj. wielkopolskie). Zdaniem jego adwokata oraz wielu obserwatorów sprawy dowody nie potwierdzają udziału 36-latka w tym przerażającym przestępstwie, za które dziś odsiaduje wyrok 25 lat pozbawienia wolności.

Brutalna zbrodnia w Tłokini Wielkiej

Tragedia rozegrała się 3 listopada 2010 roku. W Tłokini Wielkiej zamordowano dwie kobiety: Bronisławę J. i jej córkę Monikę. Tego dnia 12-letnia Kasia – córka Moniki i wnuczka Bronisławy – wyszła rano do szkoły, widząc je żywe po raz ostatni. Kiedy po kilku godzinach wróciła do domu, zaniepokoiło ją, że drzwi są uchylone. Wewnątrz znalazła mamę oraz babcię leżące w kałużach krwi.

Przerażona pobiegła do domu cioci, mieszkającej naprzeciwko, lecz nikogo tam nie było. Wróciła więc do siebie i z telefonu należącego do babci zadzwoniła na policję, prosząc o natychmiastową pomoc.

Pierwsze podejrzenia śledczych padły na innych członków rodziny: syna i wnuka Bronisławy J., którzy mieszkali za płotem. Wiadomo było, że w rodzinie istniał konflikt o kwestie majątkowe. Jednak trop szybko się zmienił – wkrótce mundurowi zaczęli badać wątek Piotra Mikołajczyka, wówczas niespełna 23-letniego mężczyzny wykonującego dorywcze prace w okolicy.

W Tłokini Wielkiej o Piotrze mówiło się często „parobek”, bowiem za pracę otrzymywał jedzenie i alkohol. Kiedy policjanci przyjechali po niego do domu, najbliżsi usłyszeli, że chodzi o kradzież kostki brukowej i że Piotr „za parę godzin wróci”. Od tamtej pory jednak nie wrócił.

„Przyznałby się do wszystkiego”

Jak relacjonuje mecenas Paweł Głuchowski, w czasie przesłuchań mężczyzna początkowo nie rozumiał, dlaczego jest zatrzymany. Ma orzeczone upośledzenie umysłowe, a jego rozwój intelektualny od dawna oceniany jest na poziomie 10-latka.

„Gdyby położyli mu jeszcze trzy zabójstwa, to też by się do nich przyznał” – mówi wprost obrońca Mikołajczyka w rozmowie z Faktem, zwracając uwagę na to, jak silnie podatny na sugestię jest jego klient.

Z notatek wynika, że oprócz przyznania się do winy – wymuszonego zdaniem obrońcy – nie ma żadnych konkretnych dowodów obciążających Piotra. W miejscu zbrodni znajdował się m.in. krwawy ślad na framudze drzwi, który według biegłych mógł należeć do napastnika. Nie jest on jednak zgodny z profilem DNA Piotra.

Na jego ubraniach (w tym spodniach, których miesiącami nie prał) nie znaleziono natomiast śladów krwi ofiar. Mało tego, nie odnaleziono nawet mikroskopijnych pozostałości, które w wypadku tego typu brutalnego czynu powinny się tam znaleźć, jeśli to rzeczywiście Mikołajczyk był napastnikiem.

Sąd skazał go głównie na podstawie wymuszonych wyjaśnień. Za pierwszym razem Piotr usłyszał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności, jednak w postępowaniu apelacyjnym wykazano, że policjanci mogli sugerować mu konkretne zeznania. Ten wyrok uchylono. W powtórnym procesie mężczyzna usłyszał wyrok „tylko” 25 lat więzienia. Zdaniem rodziny i obrońcy, w świetle niemal braku materialnych dowodów winy, nadal jest to niesprawiedliwość.

„To jest jak sprawa Komendy”

Wielu komentatorów przypomina tu historię Tomasza Komendy, który spędził 18 lat za kratami za zbrodnię, której nie popełnił. W 2018 roku Sąd Najwyższy oczyścił go ze wszystkich zarzutów. Komenda, mając zaledwie 23 lata w momencie aresztowania, stał się w Polsce symbolem dramatycznego błędu wymiaru sprawiedliwości.

W sprawie Komendy biegli sądowi przez lata wykluczali go jako sprawcę gwałtu i zabójstwa, lecz prokuratura i sąd nie chciały przyjąć tych wniosków do wiadomości. Dopiero po kilkunastu latach i dociekliwych działaniach obrońców, dziennikarzy śledczych oraz przy wsparciu prokuratury – która w końcu podjęła nowe śledztwo – udało się ujawnić prawdę.

Poszukiwanie prawdziwego sprawcy

Piotr Mikołajczyk odsiaduje już 13. rok w więzieniu (licząc od 2010 r.), jednak obrońcom i rodzinie Mikołajczyka udało się doprowadzić do wznowienia śledztwa w sprawie podwójnego zabójstwa w Tłokini Wielkiej. Jak informuje mecenas Głuchowski, jest to prawdziwy promyk nadziei dla skazanego. Jeśli uda się znaleźć nowy materiał dowodowy – przede wszystkim sprawcę bądź sprawców – będzie można wnieść o wznowienie postępowania i starać się o uniewinnienie Piotra.

Pełnomocnik Mikołajczyka zwraca uwagę na liczne niejasności i wręcz absurdy, które znajdują się w sądowych aktach sprawy. Przykładowo fakt, że na spodniach mężczyzny nie znaleziono śladów krwi ofiar, został zinterpretowany w sądzie… na niekorzyść Piotra. Biegły zapytany przez sędziego, czy krew mogła się sprać, odparł, że owszem, „mogła”. Choć spodnie nie były prane od miesięcy, to wystarczyło, by uznać brak śladów za dowód niewinności nieskuteczny.

Z uwagi na to, że 36-letni dziś Piotr Mikołajczyk ma orzeczone upośledzenie intelektualne i jest wyjątkowo podatny na sugestię, obrona podkreśla, że wszelkie protokoły z przesłuchań należy traktować z najwyższą ostrożnością. Tego samego zdania są prawnicy walczący o uniewinnienie Tomasza Komendy, którzy wielokrotnie podkreślali, jak łatwo można „wymanipulować” zeznania osoby niewiedzącej, jak bronić się przed oskarżeniem.

Nadzieja na wznowienie procesu

Od lat o sprawiedliwość dla Piotra walczy jego najbliższa rodzina, w tym siostra cioteczna. To ona odwiedza go regularnie w zakładzie karnym. Podczas jednej z wizyt poprosiła kuzyna, by powiedział jej, jak było naprawdę. Usłyszała od niego tylko: „Tego nie zrobiłem”. Na tym jednak wyznanie się skończyło – Piotr nie potrafi w racjonalny sposób opisać, co działo się w czasie, gdy doszło do podwójnego zabójstwa. Wciąż ma w pamięci powtarzane mu w kółko w trakcie przesłuchań zdanie, że „to on jest winny”.

Obrońca Mikołajczyka przyznaje, że liczy na skrupulatną pracę prokuratury, która aktualnie bada wątek prawdziwego sprawcy. Choć zbrodnia z Tłokini Wielkiej pozostaje niewyjaśniona, a formalnie sprawca został skazany, to wszczęcie nowego śledztwa rodzi nadzieję na odkrycie dowodów, których wcześniej nie uwzględniono.

„Musimy mieć przekonanie, że organy ścigania zrobią teraz wszystko, by tę sprawę dogłębnie wyjaśnić. I to niezależnie od tego, że Piotr Mikołajczyk już został skazany. Nikt z nas nie chce powtórki z tak dramatycznej pomyłki, jak w przypadku Tomasza Komendy” – podkreśla adwokat Głuchowski.

Podobne artykuły