04 February, 2025

Organista zdradził, czego wymagał od niego ksiądz. „Myślą, że ich nic nie obowiązuje, bo służą Bogu”

Organista zdradził, czego wymagał od niego ksiądz. „Myślą, że ich nic nie obowiązuje, bo służą Bogu”

Organista zdradził, czego wymagał od niego ksiądz. „Myślą, że ich nic nie obowiązuje, bo służą Bogu”

Ksiądz, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock Organiści na łamach książki „Zakrystia” opowiedzieli o kulisach swojej pracy. Jeden z nich powiedział, że syn zmarłej ruszył na księdza, po tym jak ten pomylił imię i płeć.

Na łamach „Newsweeka” pojawił się fragment książki „Zakrystia” Artura Nowaka. Organista z zachodniej Polski opowiedział w niej m.in. o szczegółach branży. – Za dobre pieniądze ksiądz łamał przepisy o liturgii. Można było w trakcie mszy zagrać Alleluja Cohena. No i było zaangażowanie. Na pogrzebach wszystko było śpiewane, a ksiądz się tak wczuwał, że przemawiał czasem jeszcze z kwadrans nad grobem – powiedział. Z kolei za normalną stawkę wszystko miało być „na odp****ol”.

Organista powiedział, jak syn zmarłej ruszył na księdza. Pomylił imię i płeć

Mężczyzna wspomina też różne wpadki. Jeden ksiądz pomylił imię i płeć. – Stanisława, ku***, nie Stanisław, debilu – powiedział żałobnik, który ruszył na księdza. Innym razem duchowny był pijany. „Ludzie chcieli robić aferę, ale wytłumaczono im, że proboszcz zasłabł” – czytamy. Sami organiści mają być zatrudniani na umowę o dzieło, jako wolontariuszy lub „na czarno”. „Księżom płaci się za wszystko, ale nie są przyzwyczajeni, że oni też powinni płacić innym” – brzmi fragment tekstu.

Młody organista ze stażem w kilku parafiach zarzuca z kolei księżom, że ws. finansów „oszukują”. Wspomina też inne prośby jak ubieranie choinki, czy wejście na piętnastometrową drabinę, aby zarzucić na krzyżu stułę. – Oni nie rozumieją tego, że są jakieś przepisy. Myślą, że ich nic nie obowiązuje, bo przecież służą Bogu – powiedział mężczyzna.

Ujawniono kulisy prawdziwego życia mieszkańców kurii i plebanii

Były organista ze Szczecina opowiedział z kolei historię znajomego, który zmarł. Proboszcz dał jego rodzinie (matce i dwójce małych dzieci) cztery miesiące na opuszczenie budynku. Autor tekstu wspomina też sytuację z przeszłości i list wiernych z Kasiny Wielkiej o proboszczu, który miał w garażu Porsche warte 400 tys. zł. Przypomniano też historię proboszcza z Wolbromia, który zemścił się na organiście, gdy ten upomniał się o ZUS, kiedy jego ojciec zachorował na raka. Mimo sprzeciwu wiernych proboszcz po 12 latach nadal stoi na czele parafii.

Podobne artykuły