20 lat więzienia za wysadzenie biokominka? Prokuratura finalizuje głośną sprawę

Patrycja Judczyc Źródło: W maju 2024 roku w Orchówku na Lubelszczyźnie doszło do eksplozji biokominka, która spowodowała poważne poparzenia u kilku młodych osób. Prokuratura właśnie stawia zarzuty 35-letniej Justynie K., którą obarcza się winą za wybuch. 1 maja 2024 roku w miejscowości Orchówek zabrała się grupa młodych ludzi. Wieczorem zrobiło się chłodniej, więc ogrzewali się przy biokominku. Kiedy jedna z uczestniczek imprezy postanowiła dolać paliwa do urządzenia, doszło do eksplozji. Płomienie wywołane wybuchem objęły siedzące najbliżej osoby. Palący się żywcem ludzie skakali do ogrodowego basenu, by ratować swoje zdrowie i życie. Część z tych osób do teraz zmaga się ze skutkami tragicznego zdarzenia. 24-letnia Patrycja, która doznała poparzeń II i III stopnia, walczyła o życie w szpitalu przez 49 dni. 25-letnia Maja również przebywała na oddziale intensywnej terapii, oddychała przez respirator, bo poparzeniu uległy m.in. jej drogi oddechowe. O swoich przeżyciach opowiada m.in. na swoim kanale na TikToku. – Jak minął tydzień i nic się nie zmieniało w moim życiu, czyli nie wychodziłam z intensywnej terapii, wciąż miałam respirator, ból był nie do zniesienia, to zaczęłam mieć rozmowy z panią psycholog. W tym sensie, że ona mówiła, a ja już byłam w stanie popatrzeć na swoją rękę – opowiadała Maja w podcaście. Przytoczyła też słowa, które usłyszała od psychologa. „Ale ty wiesz, że ty nie będziesz już nigdy wyglądała jak kiedyś? Ty wiesz, że nie masz włosów i twoja twarz jest cała poparzona? I nie wiadomo, czy całej twarzy ci nie przeszczepią?” – cytowała. – Ja sobie wtedy pomyślałam: Boże, to jak ja muszę wyglądać? To moja twarz spłonęła? – wspominała. Maja część ze swoich operacji zrobiła prywatnie. Patrycja pieniądze na leczenie zbiera w internetowej zbiórce. – Najgorsze są Pytania ludzi nawet tych najbliższych „dlaczego jesteś smutna, dlaczego się nie uśmiechasz, miałaś taki piękny uśmiech”. Nie odpowiadam nic, czuje pustkę – opowiada. – Moje ciało jest pokryte bliznami, które ograniczają mi ruch. W miejscach gdzie mam przeszczepy robią się przykurcze. Ciężko jest mi na co dzień funkcjonować, nie jestem w stanie aktualnie wrócić do pracy – podkreśla. – Jedyną szansą na powrót przynajmniej do części mojego dawnego życia są kosztowne rehabilitacje, fizjoterapia, pomoc psychologa, masaże, maści i żele, ubranka uciskowe, które nie są refundowane przez NFZ. Proces powrotu do zdrowia jest długotrwały i może potrwać latami – dodaje. Prokuratura o zdarzenie obwinia 35-letnią Justynę K., która dolewała paliwo do biokominka z 5-litrowego zbiornika. Kobiecie grozi od 3 do 20 lat więzienia za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu kilku osób. Nie przyznaje się do winy i podkreśla, że był to tylko nieszczęśliwy wypadek. – W dniu 1 maja 2024 r., działając nieumyślnie podejrzana, sprowadziła zdarzenie zagrażające życiu lub zdrowiu wielu osób, mające postać eksplozji mieszaniny substancji łatwopalnej w postaci biopaliwa i powietrza. Naraziła w ten sposób życie co najmniej 10 osób, siedzących wokół biokominka – informowała Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Wybuch biokominka na Lubelszczyźnie
Silne poparzenia po majówce. Kosztowny powrót do zdrowia
Zarzuty dla 35-latki po eksplozji biokominka
Sprawę rozstrzygać będzie Sąd Rejonowy we Włodawie.