Niezwykłe przemiana. Jedno z największych jezior świata niemal zniknęło z mapy

Morze Aralskie Źródło: Shutterstock / posztos Morze Aralskie, niegdyś czwarty największy zbiornik słodkowodny na świecie, dziś przypomina raczej pustynną pustkę niż rozległe jezioro, jakie znamy z map sprzed pół wieku. Choć tafla wody niemal całkowicie zniknęła, region wciąż się zmienia — tym razem pod powierzchnią. Nowe badania wskazują, że ląd po wyschniętym Morzu Aralskim nadal się podnosi. To nie tylko skutek zanikania wód, ale dowód na to, że działalność człowieka może wpływać na geologiczne procesy sięgające setek kilometrów w głąb Ziemi. Wszystko zaczęło się w latach 60. XX wieku, kiedy władze Związku Radzieckiego podjęły decyzję o przekierowaniu dwóch rzek — Amu-darii i Syr-darii — w celu zwiększenia areału nawadnianych upraw, głównie bawełny. W efekcie do Morza Aralskiego przestała dopływać woda. Tak rozpoczął się proces, który dziś nazywany jest „cichym Czarnobylem”. Morze zaczęło szybko wysychać, a w 1986 roku rozpadło się na dwie oddzielne części. Nowe badanie, opublikowane 7 kwietnia 2025 roku w czasopiśmie „Nature Geoscience”, wskazuje, że w ciągu ostatnich 80 lat zbiornik utracił aż 1,1 miliarda ton wody. To równowartość 150 Wielkich Piramid w Gizie. Jak tłumaczy prof. Simon Lamb z Uniwersytetu Wiktorii w Wellington, „utrata ta była tak znacząca, że początkowo spowodowała lekkie odbicie skorupy ziemskiej, jak ściśnięta sprężyna, która została zwolniona”. Zjawisko to rozpoczęło długotrwały proces wypiętrzania, który może trwać jeszcze przez wiele dekad. Choć Morze Aralskie nie było szczególnie głębokie, jego ogromna powierzchnia miała masę wystarczającą, by wpływać na elastyczną skorupę Ziemi. „Morze Aralskie, choć nigdy nie było szczególnie głębokie, było wystarczająco szerokie w czasach swojej świetności, aby jego ciężar był odczuwalny na Ziemi na głębokości od dziesiątek do setek kilometrów” – podkreśla Lamb. Wyjaśnia, że chłodna, sztywna warstwa skalna nie była w stanie udźwignąć takiego ciężaru bez zagłębiania się w cieplejszy, bardziej plastyczny płaszcz Ziemi. Dziś, gdy ciężar wody zniknął, płaszcz zaczyna się powoli odbudowywać — to proces geologiczny znany z podobnych przypadków, jak ten w Skandynawii, gdzie ziemia wciąż unosi się po ustąpieniu lodowców sprzed 10 tys. lat. „Ponieważ ciężar wody w jeziorze obniżyłby leżącą pod nim skałę, przewidywano, że skała ta odbije się o niewielką część pierwotnej głębokości wody podczas usuwania ciężaru” – dodał Lamb. Badania pokazują, że od 2016 do 2020 roku grunt pod byłym Morzem Aralskim uniósł się średnio o 40 mm. Zjawisko to rozciąga się znacznie poza dawną linię brzegową. Mierzalne wypiętrzenie sięga w promieniu aż 500 kilometrów od centrum wyschniętego jeziora. Zarejestrowano również tempo wzrostu terenu — około 7 mm rocznie. To dużo, jeśli mowa o zjawiskach geologicznych. Odkrycia te były możliwe dzięki nowoczesnej technologii teledetekcji, a dokładniej metodzie InSAR — interferometrycznemu radarowi z syntetyczną aperturą. To technika, która pozwala mierzyć niezwykle subtelne zmiany na powierzchni Ziemi. Dzięki suchym warunkom w regionie satelity miały idealne warunki do uchwycenia nawet niewielkich ruchów gruntu. Dziś Morze Aralskie jest cieniem samego siebie. Poziom wody spadł do tego stopnia, że w 2007 roku północna część rozpadła się na kolejne dwa zbiorniki. W 2020 roku jeden z trzech pozostałych całkowicie zniknął. To jednak tylko widoczna część dramatu. Pod powierzchnią nadal zachodzą dynamiczne zmiany. Ekologiczne i społeczne skutki tej katastrofy są ogromne. Pustynnienie regionu, zanik rybołówstwa, toksyczne burze pyłowe, a także poważne problemy zdrowotne wśród mieszkańców okolicznych miast i wsi to tylko niektóre z efektów wysychania Morza Aralskiego. Jak przypominają autorzy badania, „takie wypiętrzenie podkreśla potencjał działalności człowieka w zakresie wpływania na dynamikę głębokiej Ziemi”. Wypiętrzenie pod wyschniętym Morzem Aralskim to nie tylko ciekawostka geofizyczna. To także jeden z najbardziej wyrazistych przykładów, jak ludzka ingerencja w środowisko może sięgać znacznie głębiej niż do atmosfery czy powierzchni lądów. Odsłania to kolejne oblicze tzw. antropocenu — epoki geologicznej, w której głównym czynnikiem kształtującym procesy na Ziemi jest człowiek. W czasach, gdy zmiany klimatyczne powodują topnienie lodowców, przesuszanie rzek i kurczenie się jezior, przypadek Morza Aralskiego staje się nie tylko przestrogą, ale i modelem dla przyszłych analiz. W końcu to, co dzieje się na powierzchni, ma swój odpowiednik — choć spóźniony i trudniej dostrzegalny — w głębinach planety.Niezwykłe przemiana Aralu. Naukowcy odkrywają skutki jego zniknięcia
Skorupa i płaszcz: głęboka odpowiedź na utratę wody
Podnosząca się pustynia
Krajobraz po katastrofie i przyszłość regionu
Nowe oblicze antropocenu