Kontrowersyjna inwestycja PiS. Właścicielki hotelu nie kryją frustracji

Jacek Ozdoba, Jarosław Kaczyński i Elżbieta Witek Źródło: X / PiS Niedoszła inwestycja Srebrnej w Warszawie powraca. Właścicielki obiektu twierdzą, że przez decyzję Jarosława Kaczyńskiego ponoszą ogromne straty. Jarosław Kaczyński planował w październiku 2024 roku wielką inwestycję. Za pośrednictwem należącej do obozu PiS spółki Srebrna, chciał kupić w Warszawie obiekt o nazwie Zajazd Napoleoński. Jest to hotel i restauracja z dwoma kondygnacjami znajdujące się przy ulicy Płowieckiej w dzielnicy Wawer. Początkowo nieruchomość wyceniono na około 12 mln złotych. W styczniu 2025 r. spółka Srebrna podpisała umowę przedwstępną i wpłaciła zadatek w wysokości 1,2 mln zł. Jednak potem wyszły na jaw problemy: okazało się, że fragment działki — o powierzchni 44 metrów kwadratowych — był przedmiotem sporu sądowego, co podważało formalną możliwość przejęcia całej posesji. W efekcie Srebrna nagle wycofała się z transakcji. Decydujący głos w tej sprawie miał mieć Jarosław Kaczyński, chociaż formalnie nie ma żadnych udziałów w spółce ani nie zasiada w jej organach decyzyjnych. Kilka miesięcy później spółka ponownie skontaktowała się z właścicielkami Zajazdu Napoleońskiego z nową propozycją. Tym razem proponowano za zakup obiektu 5 mln zł, czyli znacznie mniej niż zakładała początkowa oferta. Właścicielki odrzuciły tę propozycję, uznając ją za rażąco zaniżoną w stosunku do wartości nieruchomości. Anna i Lilianna Walczyk w rozmowie z „Faktem” przyznały, że sprawa utknęła aktualnie w martwym punkcie. – Jesteśmy dzięki nim zamknięci. Nie ma gości i ponosimy ogromne koszty utrzymania obiektu – komentowała jedna z właścicielek tłumacząc, że tak właśnie się postępuje, jeśli za chwilę ma nastąpić transakcja sprzedaży. – Obiekt nie był sprzedawany jako hotel, tylko budynek. Wyciszone zostały wszelkie kwestie dotyczące hotelu. Nie ubiegałyśmy się o nowe zezwolenia. Hotel został zamknięty za sprawą rozmów ze Srebrną. Gdyby nie oni, to hotel by działał i byśmy go sprzedawały jako budynek żyjący. Oszukali nas – dodała. Siostry przyznały, że aktualnie miesięczne straty to blisko 30 tys. złotych. – W tej chwili nie mamy kontaktu ze Srebrną. Dopóki sąd nie wyznaczy terminu, nie będziemy nawet wiedziały, czy złożyli pozew. Nikt normalny tak się nie zachowuje w biznesie. Ewentualnie się odstępuje albo negocjuje. To było karygodne z ich strony – oceniła Anna Walczyk. Lilianna Walczyk podkreśliła z kolei, że zależy jej na sprzedaży obiektu. – Dworek jest piękny i czeka na nowego właściciela. Liczymy na to, że tym razem kupcy okażą się poważanymi ludźmi – podsumowała.
Milionowa inwestycja PiS. Nowe fakty
Srebrna wycofała się z inwestycji. Właścicielki nie kryją żalu