Niemcy stanęli w korku. Popularna aplikacja „zwariowała”

Pinezka Google Maps Źródło: Shutterstock Czwartkowy poranek przyniósł niemieckim kierowcom sporo nerwów i wątpliwości. Setki użytkowników popularnej aplikacji nawigacyjnej Google Maps przecierały oczy ze zdumienia, patrząc na ekrany swoich smartfonów. Aplikacja, którą wielu traktuje jak cyfrowy autorytet w kwestii ruchu drogowego, informowała o rzekomym zamknięciu licznych tras w różnych regionach Niemiec. Jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała te dane – żadnych utrudnień nie było. Zamieszanie zaczęło się w czwartek rano, gdy użytkownicy z zachodnich i południowo-zachodnich landów Niemiec zaczęli otrzymywać informacje o masowych zamknięciach dróg i autostrad. Problem nie ograniczył się jednak do terytorium jednego kraju – dotknął również niektóre rejony Belgii i Holandii. Mapa pokazywała czerwone oznaczenia i komunikaty sugerujące, że kierowcy powinni szukać objazdów lub w ogóle zrezygnować z podróży. Liczba zgłoszeń rosła lawinowo. „Zobaczyłem, że A61 jest zamknięta i zrezygnowałem z wyjazdu do pracy. Dopiero później zorientowałem się, że droga jest przejezdna” – relacjonował jeden z kierowców na forum lokalnym. Podobne historie pojawiały się na Twitterze, Facebooku oraz forach motoryzacyjnych. Zaskoczeni użytkownicy aplikacji zaczęli udostępniać zrzuty ekranu i pytać, co się właściwie dzieje. Tym, co wywołało największe zdziwienie, był fakt, że przytłaczająca większość z raportowanych zamknięć… nie miała żadnego pokrycia w rzeczywistości. Ruch odbywał się płynnie, nie było żadnych policyjnych blokad, objazdów ani informacji w mediach lokalnych o jakichkolwiek utrudnieniach. Dopiero po kilku godzinach sytuacja zaczęła się wyjaśniać – to, co wyglądało jak ogólnokrajowy kryzys komunikacyjny, okazało się wirtualną usterką. Na rosnące napięcie zareagowała firma Google. Rzecznik amerykańskiego giganta technologicznego potwierdził, że doszło do awarii systemu odpowiedzialnego za aktualizację map. „Incydent jest obecnie badany wewnętrznie” – poinformował w rozmowie z niemieckim dziennikiem „Bild”. Jednocześnie rzecznik przypomniał, że dane prezentowane w aplikacji „pochodzą z różnych źródeł”. Jak dodał, „należą do nich dostawcy zewnętrzni, instytucje publiczne oraz sami użytkownicy. Mapa jest regularnie aktualizowana”. To właśnie ten mechanizm, oparty na wielu kanałach informacji, może prowadzić do nieoczekiwanych błędów – zwłaszcza gdy dane z jednego z kanałów są błędne lub zmanipulowane. Na ten moment nie wiadomo, co dokładnie było przyczyną problemu. Google nie potwierdził, czy chodziło o błąd techniczny, czy może celowe działanie ze strony zewnętrznej – np. cyberatak. Choć koncern zapewnia, że pracuje nad ustaleniem źródła awarii, brak jednoznacznej odpowiedzi budzi dodatkowe spekulacje. Tym bardziej że podobna sytuacja wydarzyła się już wcześniej. Niemieckie media szybko przypomniały sobie wcześniejszy incydent z udziałem Map Google’a. „Zaledwie kilka tygodni temu Mapy spowodowały zamieszanie w Turyngii, gdy kilka tuneli autostradowych było nieprawidłowo oznakowanych jako zamknięte” – czytamy w relacji dziennika „Bild”. Wtedy także użytkownicy zaczęli masowo dzielić się zdjęciami i komentarzami w mediach społecznościowych. Sytuacja wymknęła się wówczas spod kontroli na tyle, że musiała interweniować lokalna policja. „To błąd aplikacji. Drogi są otwarte” – przekazywali funkcjonariusze, publikując dementi na swoich kanałach. To pokazuje, że problem z wiarygodnością danych może się powtarzać i niekoniecznie jest incydentalny.Niemcy. Awaria Google Maps. Na drogach chaos
Zmyślone blokady i realna panika
Google reaguje: „Trwa wewnętrzne śledztwo”
Hakerzy czy przypadek? Źródło awarii nadal nieznane
Powtórka z Turyngii