Ekspert o kradzieży auta Tuska. To dlatego złodzieje postanowili je oddać?
Donald Tusk Źródło: PAP / Darek Delmanowicz Skradziono samochód osobowy Donalda Tuska, ale niedługo później auto zostało zwrócone właścicielowi. Dlaczego złodzieje postanowili go oddać tak szybko? Były policjant tłumaczy. Na początku września, w pobliżu domu rodziny Tusków w Sopocie, skradziono luksusowe auto. Jak się okazało, był to pojazd premiera i jego żony – Małgorzaty – wart około 300-400 tysięcy złotych (mowa tu o nowym egzemplarzu, bez przebiegu). Sprawą zajęła się policja i Służba Ochrony Państwa – to ze względu na fakt, że SOP dba o bezpieczeństwo szefa rządu nie tylko w obrębie jego willi w Warszawie, ale także wokół domu na Pomorzu. Niebawem funkcjonariusze namierzyli auto. Komenda Wojewódzkiej Policji w Gdańsku zlokalizowała je na terenie stolicy województwa pomorskiego. Służby informowały, że zdecydowano na miejscu o zabezpieczeniu „nagrań z kamer monitoringu” i „śladów mogących mieć znaczenie dowodowe”, a także „przeprowadzili rozmowy z osobami, które mogły mieć informacje” o tym zdarzeniu. Pojawiło się tu pytanie, dlaczego sprawa miała tak błyskawiczny finał. Głos ws. zabrał Dariusz Loranty. W jego ocenie kradzież luksusowego pojazdu Tusków była „przypadkowa”. Swoją opinią szczegółowo podzielił się w rozmowie z dziennikiem „Fakt”. Były policjant uważa, że w nocy z wtorku na środę (z 9 na 10 września), czyli gdy doszło do kradzieży, nastąpiła pomyłka. – Złodzieje nie wiedzieli, komu zabierają auto. To dlatego tak szybko je porzucono – uważa ekspert. Zdaniem Lorantego w pewnym momencie prawdopodobnie zorientowali się, że to samochód należący do przewodniczącego Platformy Obywatelskiej – jednej z najważniejszych osób w państwie polskim – i wtedy postanowili je porzucić. Były funkcjonariusz zaznacza, że takie kradzieże to nie byle jakie przedsięwzięcia, ale „zorganizowana przestępczość”. – Wszystko mają dopracowane – zapewnia. W rozmowie z dziennikarzami tłumaczył, że najczęściej pojazdy tego typu trafiają na rynki zagraniczne – albo na części.
Ekspert nie ma złudzeń. „Na złodziei musiał paść blady strach”