28 November, 2025

„Możemy dożywiać tylko dzieci ‘czerwone’. ‘Żółte’ czekają. A potem stają się ‘czerwone’”

„Możemy dożywiać tylko dzieci ‘czerwone’. ‘Żółte’ czekają. A potem stają się ‘czerwone’”

„Możemy dożywiać tylko dzieci ‘czerwone’. ‘Żółte’ czekają. A potem stają się ‘czerwone’”

Kobiety z dziećmi czekające w punkcie pomocowym PCPM Źródło: Materiały prasowe / PCPM Gdy pasta ratująca życie kończy się w czerwcu, „żółte” dzieci zaczynają czekać. A w Sudanie Południowym czekanie często oznacza śmierć.

Kiedy Aleksandra Mizerska po raz pierwszy ląduje w Sudanie Południowym, zna ten region od lat. W Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej koordynuje projekty w Afryce Wschodniej, pracuje z lokalnymi zespołami, planuje działania i monitoruje sytuację. Jednak dopiero teraz widzi skalę kryzysu na własne oczy.

– Z Afryką jestem związana prywatnie i zawodowo od wielu lat. Ale fizycznie byłam pierwszy raz w Sudanie. Projekt prowadzimy od 2017 roku, mamy tam zespół pracowników lokalnych, a my jeździmy tylko wtedy, gdy sytuacja bezpieczeństwa na to pozwala – tłumaczy w rozmowie z „Wprost”.

Ta wizyta jest inna niż zwykły monitoring. Mizerska jedzie nie tylko sprawdzić, jak funkcjonuje ośrodek dożywiania, ale też zobaczyć, jak wojna w sąsiednim Sudanie zmienia sytuację po południowej stronie granicy.

– Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Działamy blisko granicy, więc to, co dzieje się w Sudanie, przekłada się na liczbę naszych beneficjentów i na stan, w jakim oni są. Chciałam zweryfikować potrzeby i zaplanować działania na kolejny rok.

To planowanie jest jednak wyjątkowo trudne. Projekt PCPM w Gordhim opiera się wyłącznie na darczyńcach indywidualnych.

– Nigdy nie wiemy, jaka będzie kwota. Skalujemy działania odpowiednio do tego, ile uda się zebrać.

Potrzeby rosną z roku na rok.

Ośrodek przy granicy

PCPM działa w miejscowości Gordhim, w hrabstwie Aweil East. Ośrodek dożywiania i podstawowej opieki medycznej znajduje się niespełna 50 kilometrów od granicy z Sudanem. To stały punkt pomocy od 2017 roku.

instagram

– Potrzebujące dzieci do lat pięciu dostają tam pomoc. To też szpital, więc świadczymy podstawowe usługi medyczne, bo niedożywieniu prawie zawsze towarzyszą choroby.

Lista jest długa: gruźlica (w regionie prawie bez szczepień), malaria, HIV, choroby pasożytnicze i układu pokarmowego.

Fala „podwójnych uchodźców”

Wszystko pęka w 2023 roku. Po wybuchu kolejnej fazy wojny w Sudanie zaczyna się masowy napływ ludzi do Sudanu Południowego. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to kolejna fala sudańskich uchodźców. Aleksandra tłumaczy, że rzeczywistość jest bardziej gorzka.

– To nie są Sudańczycy. W tych nieformalnych osadach, do których my jeździmy, są głównie Południowo-Sudańczycy, którzy kilkanaście lat temu uciekli do Sudanu i teraz muszą uciekać znowu. Podwójni uchodźcy. Oni nie mają już nic i nie mają do czego wrócić.

Największy pik przyjazdów widać wiosną tego roku.

– W ciągu kilku dni do miasteczka w którym mieszka 300 tys. osób, przyjeżdżało kilka tysięcy uchodźców. Bez niczego. Ich dobytek to to, co mają na sobie albo kilka naczyń i trochę żywności.

Ci ludzie nie trafiają do gotowych obozów z pełną infrastrukturą. Powstają tymczasowe, nieformalne osady, wyznaczane w terenie przez lokalne władze.

– Ludzie koczują tam na gołej ziemi. Nie ma infrastruktury: toalet, bieżącej wody, nie ma tak naprawdę nic.

Co szczególnie rzuca się w oczy? Ogromna większość uciekających to kobiety i dzieci.

– W tamtejszej kulturze to mężczyzna odpowiada za utrzymanie rodziny, więc te kobiety przyjeżdżają kompletnie bezbronne: bez schronienia, jedzenia, leków, dostępu do opieki zdrowotnej.

Podstawa to leki

PCPM musi reagować natychmiast. Ośrodek w Gordhim nie był przygotowany na setki nowych osób kilkanaście kilometrów dalej, w prowizorycznych osadach. Od zeszłego roku organizacja wysyła tam mobilną klinikę.

– Jeździmy do jednej z nich. Pielęgniarze przeprowadzają podstawowy wywiad medyczny i rozdają leki. Głównie przeciwbólowe, przeciwbiegunkowe i na malarię.

Dlaczego to konieczne? Bo przy ośrodku nie każdy da radę się pojawić.

– Dużo jest kobiet w ciąży, osób starszych i malutkich dzieci. Oni nie są w stanie przejść kilkunastu kilometrów do naszego ośrodka. Dlatego my dojeżdżamy do nich.

Mizerska nie ukrywa, że to wciąż dramatycznie za mało.

– Kropla w morzu. Tych ludzi jest z tygodnia na tydzień coraz więcej. Co kilka tygodni przyjeżdża kilkadziesiąt nowych osób. Osada się powiększa, powstają kolejne prowizoryczne domki. Można się spodziewać, że uchodźców będzie coraz więcej.

„’Żółte’ dzieci czekają”

Najtrudniejsza część tej opowieści dotyczy terapeutycznej pasty dla dzieci. To wysokoenergetyczna mieszanka z orzeszków ziemnych, mleka w proszku, witamin i minerałów. Działa szybko: pozwala skrajnie niedożywionemu dziecku odzyskać wagę i siły.

– Dystrybuujemy ją. Ona jest niedostępna w Sudanie Południowym, więc sprowadzamy ją z Kenii. Transport robimy raz w roku.

Przez lata jednego transportu wystarczało na cały rok. W 2025 po raz pierwszy stało się inaczej. – Po raz pierwszy zaczęła nam się kończyć w czerwcu. Nawet nie było to w połowie roku.

Najgorszy sezon głodu dopiero wtedy nadchodzi.

– Zawsze widzieliśmy pogorszenie w lipcu, sierpniu, wrześniu. To czas, kiedy kończą się plony i jeszcze nie ma nowych. A dramat polega na tym, że pasta skończyła się przed tym okresem.

Dzieci kwalifikuje się do pomocy przez pomiar obwodu ręki. Wynik pokazuje kolor: zielony – stan dobry, żółty – niedożywienie, czerwony – zagrożenie życia.

– Od czerwca możemy dożywiać tylko dzieci „czerwone”. „Żółte” czekają. I bardzo często z „żółtych” robią się „czerwone”.

Aleksandra przywołuje obraz, który zostaje w głowie. – Mieliśmy skrajnie niedożywionego chłopczyka. W wieku półtora roku ważył trzy kilogramy. Normalnie powinien mieć 10-11.

To nie najgorszy przypadek w historii ośrodka. Ale jeden z tych pokazujących, czym jest głód w praktyce.

– Jeśli dziecko dostaje trzy-cztery saszetki pasty dziennie przez kilka tygodni, potrafi przybrać kilogram na tydzień czy dwa. Ta pomoc naprawdę wyciąga je z zagrożenia życia.

Ale co z tymi, które tej pasty nie dostaną? – One po prostu umierają z głodu.

70 kilometrów po tydzień życia

W tej historii jest też drugi bohater. Matka. To ona niesie dziecko, pilnuje kolejki, wraca do domu i znów idzie. Aleksandra mówi o pokorze, która nie jest rezygnacją. Jest ostatnią formą walki.

– Rekordzistka szła 70 kilometrów w jedną stronę do ośrodka. Żeby dziecko zostało zmierzone, zważone, żeby dostać pastę na tydzień.

Matka niesie niedożywioną pociechę, a obok idą inne, bo nie ma z kim ich zostawić. Potem czeka cały dzień na dystrybucję, bo wszystko odbywa się etapami: badanie, kwalifikacja, wydanie pasty.

– One dostają zapas na tydzień i muszą wrócić za tydzień na kontrolę. Te kobiety często wracają nocą, bo nie mają się gdzie zatrzymać.

Idą, bo mają nadzieję.

– Skoro idą, to znaczy, że wierzą, że tych kilkanaście saszetek może uratować dziecko. I może. To nie jest przesada.

Hunger gap

W pewnym momencie Mizerska mówi coś, co wybija z automatycznego myślenia o kryzysach humanitarnych.

– To pierwszy raz, kiedy zobaczyłam, co znaczy głód. Co znaczy nie mieć co jeść fizycznie, nie tylko nie mieć pieniędzy.

Są okresy „hunger gap” – przerwy głodowej między plonami. Wtedy nie ma nawet czego kupić. Ludzie mielą liście, korzenie, rośliny. Żyją tygodniami na papce z zielonych części dyni.

– Kobiety żywią się nią tygodniami. Czasem podają ją małym dzieciom, których nie mogą karmić piersią.

Myśląc o pomocy humanitarnej, często zakładamy heroizm. Aleksandra mówi o czymś innym: o granicy, której nie da się przekroczyć samą wolą.

– Przychodzą dzieci „żółte”, którym zawsze pomagaliśmy. Teraz musimy je odesłać. Wiemy, że nigdzie indziej tej pomocy nie dostaną i że za kilka tygodni mogą wrócić już jako „czerwone”.

To doświadczenie zostaje.

– To najtrudniejsze w pracy humanitarnej. Wie się, ile jest potrzeb, a ile nie jesteśmy w stanie zorganizować. Gdyby się na tym skupić, można by tylko załamać ręce.

Jak z tym żyć? Mizerska przyznaje, że nie ma prostego sposobu.

– Staram się podchodzić zadaniowo. Zebrać jak najwięcej informacji, opowiedzieć o tym ludziom, żeby to się przełożyło na wpłaty. Skupiam się na tym, komu jeszcze możemy pomóc, a odsuwam myśli o tych, którym nie pomożemy, bo człowiek by nie wytrzymał.

„Nie chodzi o to, żebyśmy poczuli się lepiej”

Na koniec rozmowy wychodzimy poza Sudan Południowy. Aleksandra mówi o Afryce jako miejscu, do którego coraz częściej jeżdżą turyści, także z Polski. I o tym, jak łatwo można skrzywdzić, chcąc pomóc.

– Pomoc może być dobra albo zła. Da się pomóc tak, że się zaszkodzi.

Przykładów jest wiele: rozdawanie cukierków, zeszytów, długopisów bez pytania, czy to w ogóle jest potrzebne i czy ktoś może z tego skorzystać.

– To wynika z dobrych chęci, ale z braku wiedzy. Nie patrzymy, czy to się przyda, tylko chcemy pomóc po swojemu i poczuć się dobrze.

Najważniejsze jest myślenie o realnej potrzebie.

– Trzeba mieć wiedzę, zanim się pomoże. Nie kierować się tym, że ja chcę pomóc, ja mam pomysł, ja chcę się poczuć dobrze. Centrum ma być człowiek, który tej pomocy potrzebuje.

Pomoc doraźna bywa też pułapką.

– Rozdawanie rzeczy uzależnia. Dzieci zaczynają oczekiwać, że biały człowiek zawsze coś da. To buduje złe nawyki.

Dlatego sens ma tylko to, co zwiększa sprawczość i pozwala ludziom stanąć na nogach.

– Chodzi o to, żeby dać wędkę, a nie rybę. Kozy, krowę, nasiona, motocykl do dojazdu na targ. Tak, żeby ktoś mógł kiedyś sam zarobić pieniądze i zdecydować, na co je wyda.

„Nie trzeba dwóch milionów, żeby zrozumieć”

Z wypowiedzi Mizerskiej przebija jeden wspólny wątek: kryzys nie jest abstrakcją. To nie suma danych. To twarze.

– W teorii słyszymy: dwa miliony uchodźców. To jest bezosobowe. A potem wystarczą trzy historie, które zwalają z nóg.

Sudan Południowy leży daleko od codziennych newsów. Nie jest „głośnym” kryzysem. A jednak głód i wojna dzieją się tam tak realnie, jak gdziekolwiek indziej.

– Ci ludzie przyjeżdżają bez niczego. Żyją w warunkach koszmarnych. A my wiemy, że kilkanaście saszetek pasty potrafi uratować dziecko. I wiemy też, że nie mamy ich wystarczająco.

Podobne artykuły