Polska boi się migrantów. Słusznie? Socjolog wskazuje na pewne zjawisko

2022 rok. Przejście graniczne w Zosinie po wybuchu wojny w Ukrainie. Źródło: Robert Stachnik Migracja to zjawisko, które niesie zarówno szanse, jak i trudności. Ale w Polsce skala problemów z nią związanych jest często przesadzona – uważa socjolog, profesor Krzysztof Podemski. Ostrzega przed szerzeniem strachu przed obcokrajowcami i przed społeczną akceptacją dla samozwańczych „patroli”, które pilnują ulic. W połowie lipca w wielu polskich miastach odbyły się protesty przeciwko nielegalnej migracji. Prawo i Sprawiedliwość zapowiada, że 11 października odbędzie się kolejna demonstracja w tej sprawie – partia wzywa do udziału „wszystkie siły patriotyczne”. Kwestia migracji ponownie znalazła się w centrum politycznej debaty. Wywołuje to niepokój nie tylko wśród osób z zagranicy, które mieszkają w Polsce legalnie, ale też wśród obywateli Polski mających inne pochodzenie etniczne. Profesor Podemski, socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu podkreśla, że choć migracja jest wyzwaniem w skali całego świata, to w Polsce migranci stanowią zaledwie około 6–7 procent społeczeństwa. – Migracja może oznaczać zarówno szanse, jak i wyzwania. Jednak skala tych wyzwań, z którymi mierzymy się w Polsce, jest raczej wyolbrzymiona – mówi naukowiec. Jego zdaniem, obecność cudzoziemców może prowadzić do pewnych napięć, zwłaszcza na rynku pracy czy w relacjach społecznych, na przykład międzyludzkich i partnerskich. Ale podkreśla, że migranci często wzbogacają nasze życie kulturalne i gospodarcze, a ich praca bywa kluczowa. – Wkład Ukraińców, największej grupy imigrantów w Polsce, w takie branże jak opieka i hotelarstwo jest bezcenny – mówi Podemski. Socjolog uważa, że prawicowi politycy często przenoszą na polskie realia obraz sytuacji znany z krajów Europy Zachodniej, budując wokół migracji atmosferę zagrożenia. – W socjologii to nazywa się sianiem paniki moralnej – dodaje. Wyjaśnia, że wmawia się ludziom, że Polska to oaza bezpieczeństwa, którą trzeba bronić przed rzekomą plagą przestępstw ze strony obcokrajowców. Tymczasem dane temu przeczą. Z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wynika, że liczba cudzoziemców podejrzanych o najcięższe przestępstwa – jak zabójstwa czy gwałty – z roku na rok maleje:Migranci w Polsce to mniejszość. Mimo to temat rozpala emocje
Sianie paniki i mity o przestępczości
- 2023 rok – 565 zabójstw, 40 podejrzanych obcokrajowców
- 2024 rok – 503 zabójstwa, 32 cudzoziemców
- 2025 rok – 272 zabójstwa, 13 cudzoziemców
Tymczasem wzrosła liczba przestępstw z nienawiści – na tle rasowym, etnicznym, religijnym i związanym z orientacją seksualną. Tylko w pierwszej połowie 2025 roku zanotowano ich 469, podczas gdy w całym 2024 roku było ich 761.
Migrant – uchodźca – przestępca? Bynajmniej
Profesor Podemski zwraca uwagę, że w debacie publicznej często miesza się pojęcia „migrant” i „uchodźca”, a w mediach nabierają one negatywnego wydźwięku. Część polityków – jego zdaniem – świadomie podsyca tę niechęć.
– Straszą nas nielegalnymi migrantami, ale niemal nikt nie wspomina o tym, że działania tzw. „patrolów” i „bojówek”, które samowolnie ochraniają ulice i przejścia, są też nielegalne – podkreśla.
Takie działania, według socjologa, obniżają zaufanie do państwa i jego instytucji, pogłębiają podziały społeczne i mogą prowadzić do radykalizacji polityki.
Bez migrantów polska gospodarka może nie wytrzymać
Zdaniem Podemskiego, narastająca niechęć wobec cudzoziemców może sprawić, że Polska przestanie być atrakcyjna jako miejsce do życia i pracy. To z kolei zaszkodzi gospodarce, innowacyjności i długofalowemu rozwojowi.
Głos w sprawie rosnącej ksenofobii zabrali już przedstawiciele społeczności romskiej i wietnamskiej. Zaapelowali do premiera Donalda Tuska o jasny sygnał, że państwo nie toleruje rasizmu i dyskryminacji.
Głos migrantek. „Zmieniają się przekazy, zmieniają się ludzie”
W obliczu napięć swoje zdanie wyrażają także same migrantki z Ukrainy. Natalia, która przyjechała do Polski sześć lat temu na stypendium, mówi, że dostrzega ogromne zmiany w postawach Polaków.
– Od powściągliwości, przez solidarnościowy entuzjazm, po, niestety, skrajnie negatywne reakcje. Teraz wolę nie mówić po ukraińsku w komunikacji miejskiej ani nie pisać proukraińskich komentarzy w mediach – opowiada. – Nie dlatego, że się boję, tylko po to, aby chronić swoje siły emocjonalne – dodaje.
Wiktoria, która przyjechała po wybuchu wojny w 2022 roku, też zauważa pogorszenie sytuacji. – Podczas jednej sytuacji w komunikacji hejtujące komentarze były skierowane przeciwko młodym chłopakom (Ukraińcom), co jeszcze byłoby pół biedy. Jednak pewnego razu, na moich oczach, mężczyzna i kobieta obrzucili wyzwiskami matkę z dziećmi – mówi.
– Na szczęście ksenofobia w internecie jeszcze nie oddaje rzeczywistego poziomu postrzegania Ukraińców. Wiele osób ma polskich przyjaciół lub partnerów. Jednak widzę, że sytuacja pogarsza się z dnia na dzień. Jestem przekonana, że bez migrantów wiele firm po prostu by upadło, co spowodowałoby spadek popytu i miejsc pracy. Nie sądzę więc, żeby Polska bez migrantów wyglądała atrakcyjnie – podsumowuje Wiktoria.
Z badania przeprowadzonego przez firmę Deloitte na zlecenie Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców wynika, że uchodźcy z Ukrainy w 2024 roku wygenerowali aż 2,7 procent Produktu Krajowego Brutto Polski. Ich wskaźnik zatrudnienia wynosi 69 procent – to tylko niewiele mniej niż wśród obywateli Polski (75 procent).