Sprawdzili słowa Mentzena. Znów minął się z prawdą. Mówił o lekarzach i rejestracji kur

Sławomir Mentzen Źródło: Shutterstock / FotoDax Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji na prezydenta, chętnie sięga po mocne, chwytliwe hasła. Na wiecach wyborczych powtarza zarzuty wobec Unii Europejskiej i polskiego rządu, często odwołując się do emocji i poczucia niesprawiedliwości społecznej. Problem w tym, że wiele jego tez nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. Dwie kolejne zostały obalone przez dziennikarzy TVN24. Mentzen w jednym z wywiadów stwierdził: „Wykształcenie lekarza to jest koszt od pół miliona do miliona złotych. I rocznie z Polski wyjeżdża 900 lekarzy. To znaczy państwo polskie wkłada milion złotych w to, żeby ktoś był lekarzem, pracował w Polsce, a ta osoba od razu wyjeżdża sobie z Polski”. Dodał też: „Według statystyk, bo były prowadzone badania, zaledwie 13 procent studentów medycyny wyklucza wyjazd zagranicę, a 30 procent jest bardzo blisko podjęcia decyzji, że zamierza wyjechać za granicę. Więc państwo polskie, jak policzymy koszty tego, okazuje się, że my dotujemy zachodnie systemy ochrony zdrowia na miliard złotych rocznie, kształcąc im lekarzy”. W rzeczywistości dane Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL), na które Mentzen najprawdopodobniej się powołuje, mówią co innego. Owszem, NIL szacuje, że około 900 lekarzy rocznie wyjeżdża z Polski, ale nie wspomina przy tym, że ponad 60 procent z nich to cudzoziemcy, którzy kończą studia medyczne w naszym kraju, po czym wracają do swoich ojczyzn lub podejmują pracę w innych państwach UE. Dla kontekstu – obcokrajowcy studiujący w Polsce medycynę zazwyczaj uczą się w języku angielskim i ponoszą pełne koszty nauki. Tylko na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym sześć lat nauki w trybie anglojęzycznym to ponad 100 tysięcy euro. W efekcie, zamiast „straty” dla budżetu, mamy w takich przypadkach istotny wkład finansowy do systemu szkolnictwa wyższego. Jak pokazuje raport Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego „Cudzoziemcy na uczelniach w Polsce”, medycyna zajmuje trzecie miejsce wśród najpopularniejszych kierunków wśród studentów zagranicznych (po zarządzaniu i informatyce). W roku akademickim 2022/2023 w Polsce studiowało ponad 102 tys. cudzoziemców, co stanowiło 8,4 proc. wszystkich studentów. Na samym WUM w 2023 roku zarejestrowano 9719 studentów, z czego 790 stanowili obcokrajowcy – to około 8 procent całej społeczności akademickiej uczelni. Wielu z tych studentów finansuje naukę samodzielnie i nie korzysta z publicznych pieniędzy. Według NIL liczba wydawanych zaświadczeń umożliwiających pracę za granicą utrzymuje się od kilku lat na zbliżonym poziomie. Wbrew narracji Mentzena nie ma więc gwałtownej fali emigracji lekarzy, a jeszcze mniej podstaw jest do twierdzenia, że „Polska dotuje systemy ochrony zdrowia Niemiec, Norwegii czy Szwecji”. Co więcej, żaden z cytowanych przez niego raportów nie sugeruje rocznych kosztów emigracji lekarzy rzędu miliarda złotych. Narracja, jakoby państwo masowo inwestowało w kształcenie lekarzy, którzy zaraz potem opuszczają kraj, jest uproszczeniem niezgodnym z rzeczywistością. Wbrew sugestiom Mentzena lekarze nie są „dotacją eksportową” dla zachodnich państw, a wielu z nich – szczególnie Polacy – zostaje w kraju i podejmuje pracę w służbie zdrowia, zwłaszcza w szpitalach wojewódzkich i powiatowych. Innym z chwytliwych i często powtarzanych twierdzeń Sławomira Mentzena jest to, że Unia Europejska nakazuje rejestrowanie każdej kury. Na wiecach mówił: „Wymyślili [UE], że trzeba rejestrować wszystkie kury. Po cholerę rejestrować kury, co komu taka kura krzywdę zrobi?” Dodawał również: „Unia Europejska chce rejestrować każdą kurę i jednocześnie wpuszcza setki tysięcy nielegalnych imigrantów, którzy nie są rejestrowani. Ja się nie boję kur, kury nie zwiększają przestępczości, to nielegalni imigranci zwiększają przestępczość, to tym się powinna Unia zająć. A nie kurami”. Problem w tym, że Unia Europejska nigdy nie nakazała rejestracji każdej kury, szczególnie nie tej z przydomowego kurnika. W rzeczywistości przepisy unijne – w tym rozporządzenie PE i Rady 2016/429 – rzeczywiście mówią o konieczności rejestracji zakładów utrzymujących drób, ale tylko tych, które prowadzą działalność hodowlaną na większą skalę. Co więcej, prawo unijne pozostawia krajom członkowskim możliwość wyłączenia z obowiązku rejestracji niektórych gospodarstw niskiego ryzyka. Polska ustawa z 4 listopada 2022 roku oraz towarzyszące jej rozporządzenia wyraźnie mówią, że obowiązek zgłoszeń dotyczy wyłącznie zakładów, które utrzymują co najmniej 350 kur niosek lub 500 brojlerów. Jeśli ktoś trzyma w gospodarstwie kilka ptaków na własny użytek – nie ma obowiązku ich rejestrowania. W odpowiedzi na obawy rolników i hodowców Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało 17 lutego 2023 roku oficjalny komunikat: „Osoby, które utrzymują drób na własne potrzeby, nie muszą go rejestrować u Powiatowego Lekarza Weterynarii ani w Krajowej Bazie Danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa”. Dodatkowo resort zaznaczył: „Za drób utrzymywany na własne potrzeby należy rozumieć taki, który jest utrzymywany w gospodarstwie w celach niekomercyjnych. Oznacza to, że ani same ptaki, ani pochodzące z nich lub od nich produkty (np. mięso lub jaja) nie mogą być przeznaczone do wprowadzania na rynek”. Podobne stanowisko wyraziła również ARiMR w czerwcu 2024 roku, informując: Rejestracji wymagają jedynie zakłady drobiarskie spełniające określone progi liczby zwierząt – np. minimum 350 kur niosek. W przypadku gospodarstw korzystających z dopłat z ARiMR rejestracja jest obowiązkowa niezależnie od liczby zwierząt – ale tylko wtedy, gdy drób lub jego produkty są wprowadzane na rynek. Aby dokonać rejestracji, trzeba najpierw uzyskać Weterynaryjny Numer Identyfikacyjny nadawany przez Powiatowego Lekarza Weterynarii. Jeśli jednak dana hodowla nie spełnia kryteriów, numer nie zostanie przyznany – co praktycznie wyklucza obowiązek dalszej rejestracji. W kampanii wyborczej emocje często wygrywają z faktami. Przypadki wypowiedzi Sławomira Mentzena dotyczące emigracji lekarzy i rzekomego obowiązku rejestrowania wszystkich kur pokazują, że chwytliwe slogany nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości. Odpowiedzialność polityczna powinna jednak wiązać się z rzetelnością – zwłaszcza gdy chodzi o zdrowie publiczne lub rolnictwo.900 lekarzy opuszcza kraj? Kto wyjeżdża naprawdę
Lekarze nie znikają – dane temu przeczą
Kury pod kontrolą UE? Kolejny mit
Ministerstwo uspokaja: przydomowe kury poza systemem
„Osoby, które utrzymują drób wyłącznie na własne potrzeby, nie muszą go rejestrować”.Kiedy trzeba rejestrować drób?
Mentzen: kampania oparta na uproszczeniach